"Kiedy słyszę telefon w moje urodziny, wiem, że to syn z rodziną. Ale prawda jest taka, że to nie Damian pamięta, tylko jego żona, Kinga. To ona organizuje prezenty, przypomina mu o dacie i dba, żeby dzieci narysowały laurkę. Synowa to osoba, która wciąż sprawia, że czuję się częścią ich rodziny".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Każde życzenia od niego to zasługa jej
A Damian? Czasem mam wrażenie, że robi to, bo "tak wypada". W takich chwilach zastanawiam się, gdzie podział się mój czuły syn, którego wychowałam z miłością i troską.
Kinga dzwoni do mnie regularnie. Pyta, jak się czuję, co u mnie słychać, czy czegoś nie potrzebuję. To ona wysyła mi zdjęcia wnuków, żebym mogła widzieć, jak rosną. Nawet potrafi zaproponować, że coś przywiezie, jeśli wiem, że nie dam rady pojechać do miasta. A Damian? On zawsze "ma pracę", "projekty" albo "brakuje mu czasu".
Każdy telefon od niego zaczyna się tak samo:
Mamo, wiesz, jak to jest, roboty po uszy.
Tak, wiem, jak to jest, bo kiedyś sama łączyłam pracę z wychowaniem jego i jego siostry. Ale nigdy nie zapominałam o prostych gestach wobec swojej mamy.
Synowa dba, żeby wnuki wiedziały, kim jest babcia
Kilka dni temu Kinga zapowiedziała, że przyjadą na moje 65. urodziny.
Zrobimy ci tort i dzieci przygotują występ
– powiedziała z uśmiechem. Damian, oczywiście, niczego nie wiedział. Przyznał się, że Kinga musiała mu przypomnieć o dacie.
No wiesz, mamo, ja to bym zapomniał
– powiedział, jakby to była błahostka.
To Kinga zawsze dba o detale – prezent, który wiem, że wybrała ona, a nie Damian; tort, który ona zamawia; laurki od wnuków, które pilnuje, by namalowały. Damian zwykle patrzy na wszystko z boku, jakby to była jakaś formalność do odbębnienia.
Dzięki Kindze moje wnuki wiedzą, że mają babcię. To ona opowiada im o mnie, dba, żeby przysłać zdjęcia z ich zabaw, nagrywa filmiki z ich występów. Kiedy widzę te drobiazgi, serce mi się ściska, bo wiem, że to wszystko jest jej zasługą.
Damian? Czasem mam wrażenie, że traktuje mnie jak dalszą znajomą, a nie matkę. Kiedy mówię mu, że tęsknię, że chciałabym widywać ich częściej, zwykle odpowiada coś w stylu:
Mamo, przecież dzwonimy. Co jeszcze miałbym robić?
A ja myślę, że nawet te telefony to bardziej jej pomysł niż jego.
Wdzięczność, która miesza się z bólem
Kiedyś byłam pewna, że Damian zawsze będzie blisko. Wychowałam go z miłością, zawsze starałam się być dla niego wsparciem. Ale teraz widzę, że gdyby nie Kinga, nasze relacje byłyby niemal zerowe. To dzięki niej czuję, że mam jeszcze rodzinę. Ale czasem boli mnie, że to nie Damian jest tym, który pamięta.
Może tak to wygląda w większości rodzin. Może synowie po prostu oddalają się od swoich matek, gdy zakładają własne domy. Ale czy to oznacza, że mam się z tym pogodzić?
Jestem wdzięczna Kindze za wszystko, co robi. Za jej troskę, pamięć, za to, że potrafi łączyć swoje życie z tym, żeby i mnie dać poczucie, że jestem ważna. Ale gdzie w tym wszystkim jest Damian? Czuję się rozdarta – z jednej strony jestem szczęśliwa, że mam taką synową, z drugiej smutna, że mój syn chyba stracił z oczu, co jest naprawdę ważne.
Chciałabym powiedzieć mu o tym, ale boję się, że uzna to za atak. Może po prostu powinnam cieszyć się, że Kinga jest tym klejem, który trzyma naszą rodzinę razem.
Krystyna