"Zbierałem naklejki na stacji benzynowej, żeby zdobyć maskotkę dla wnuczka. Synowa oddała ją kotu"

"Zbierałem naklejki na stacji benzynowej, żeby zdobyć maskotkę dla wnuczka. Synowa oddała ją kotu"

"Zbierałem naklejki na stacji benzynowej, żeby zdobyć maskotkę dla wnuczka. Synowa oddała ją kotu"

canva.com

"Jako kierowca zawodowy często jestem w trasie i rzadko widuję rodzinę. Moja praca pozwala mi utrzymać dom, ale odbiera mi to, co najważniejsze – czas z bliskimi. Mojego wnuczka, Antka, widuję kilka razy w miesiącu, a mimo to staram się, żeby wiedział, że dziadek zawsze o nim pamięta. Kiedy na stacji benzynowej zobaczyłem promocję na maskotki, pomyślałem: 'To coś, co mogę zrobić dla niego'".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Prezent, który miał pokazać moją miłość

Zacząłem zbierać naklejki, a każda kolejna była dla mnie krokiem bliżej do zobaczenia uśmiechu mojego wnuka. Nie spodziewałem się jednak, że ten prezent zakończy swoją historię w tak bolesny sposób.

Przez dwa miesiące tankowałem więcej niż zwykle, kupowałem rzeczy, których normalnie bym nie kupił, i pytałem znajomych na innych stacjach, czy nie mają wolnych naklejek. Kiedy w końcu udało mi się zdobyć wszystkie punkty, czułem dumę. Wybrałem piękną maskotkę – szarego królika z dużymi oczami, bo wiedziałem, że Antek uwielbia takie zabawki.

Gdy wręczyłem mu prezent, jego radość była bezcenna. Przytulił królika, zabrał go do swojego pokoju i od razu zaczął wymyślać dla niego imiona. Czułem, że choć jestem daleko, zrobiłem coś, co nas zbliżyło.

Maskotka zająca króliczka różowego canva.com

"To tylko maskotka" – tłumaczyła synowa

Kilka dni później, będąc znowu w trasie, zadzwoniłem do mojego syna, Michała, żeby zapytać, jak Antek bawi się swoją maskotką. W odpowiedzi usłyszałem coś, co kompletnie mnie zaskoczyło:

Aaa, ten królik? Monika dała go kotu do zabawy. Powiedziała, że Antek ma za dużo zabawek.

Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to – zabawka, na którą tak ciężko pracowałem, została po prostu rzucona kotu?! W jednej chwili poczułem, że cały mój wysiłek i dobre intencje zostały kompletnie zignorowane.

Gdy wróciłem do domu, postanowiłem zapytać synową o całą sytuację. Monika, jak gdyby nigdy nic, powiedziała:

Antek ma tyle maskotek, że już ich nie potrzebuje. A kot lubi mieć coś nowego do gryzienia.

Jej słowa były jak policzek.

Starałem się jej wytłumaczyć, że ta maskotka była dla mnie czymś więcej – że to był mój sposób na okazanie wnuczkowi miłości, skoro nie mogę być przy nim tak często, jak bym chciał. Ale Monika tylko wzruszyła ramionami i odpowiedziała:

Przecież to tylko pluszak. Nie przesadzaj.

Czarny kot ziewa przytulając przytulankę królika canva.com

Brak zrozumienia, który boli

To nie była tylko zabawka. To był symbol mojego zaangażowania i miłości do wnuczka, którego tak rzadko widuję. Monika nie rozumiała, jak wiele dla mnie znaczyło to, że mogłem zobaczyć jego uśmiech, choćby przez chwilę. Czułem, jakby moje wysiłki były niczym – jakby to, co zrobiłem, w ogóle się nie liczyło.

Rozmawiałem o tym z Michałem, ale on unikał tematu. Powiedział coś w stylu:

Tato, nie przejmuj się, to tylko maskotka. Antek i tak ma wiele innych rzeczy.

Ale dla mnie to nie była „tylko maskotka”. To była moja więź z wnuczkiem.

Nie chciałem robić z tego wielkiej kłótni, ale trudno mi zapomnieć o tym, co się stało. Czuję, że Monika w ogóle nie szanuje mojego wkładu w życie Antka. Nie oczekuję pochwał ani podziękowań, ale chciałbym, żeby choć trochę doceniono to, co robię, mimo że tak rzadko jestem w domu.

Ta sytuacja sprawiła, że zacząłem zastanawiać się, czy dalej angażować się w takie gesty. Czy moje wysiłki naprawdę są tego warte, skoro nikt ich nie docenia? Z drugiej strony wiem, że robię to dla Antka, a nie dla synowej.

Stanisław

Wesoły Donek Tusk pokazał wnuczka. Rośnie, jak na drożdżach [memy].
Źródło: instagram.com/michalmarszal/
Reklama
Reklama