"Kupiłam bilety na Andrzejki, a mąż woli kanapę. Ja mówię: 'Chcę tańczyć, a nie zrzędzić'"

"Kupiłam bilety na Andrzejki, a mąż woli kanapę. Ja mówię: 'Chcę tańczyć, a nie zrzędzić'"

"Kupiłam bilety na Andrzejki, a mąż woli kanapę. Ja mówię: 'Chcę tańczyć, a nie zrzędzić'"

canva.com

"Po 25 latach małżeństwa marzyłam, żeby zrobić coś szalonego. Nasze córki już dorosły, a ja miałam ochotę na trochę zabawy. Kupiłam bilety na Andrzejki – fajna impreza, dobra muzyka, wieczór tylko dla nas. Wyobrażałam sobie tańce, śmiech i wspólną noc jak za dawnych lat. Ale kiedy powiedziałam o tym mężowi, usłyszałam: 'Jesteśmy za starzy na takie rzeczy'. Poczułam się, jakby wylał na mnie kubeł zimnej wody".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Usłyszałam: "Andrzejki - Nie chce mi się"

Jacek, mój mąż, kiedyś był pełen życia. Uwielbiał spontaniczne wyjścia, taniec, ludzi. Ale od kilku lat wszystko się zmieniło. Wraca z pracy, kładzie się na kanapie i twierdzi, że ma dość. Spacer z psem – okej, ale żeby gdzieś wyjść wieczorem? Zapomnij. Gdy tylko wspominam o wyjściu, zaraz zaczyna narzekać.

Kiedy powiedziałam, że kupiłam bilety na Andrzejki, spodziewałam się radości. Liczyłam, że usłyszę coś w stylu: „Super, kochanie! W co się ubierasz?”. Zamiast tego padło:

Naprawdę? Myślałem, że już przestaliśmy chodzić na takie rzeczy.

Przestaliśmy? Kiedy? I kto tak zadecydował?

Kobieta w imprezowym stroju z cekinami canva.com

Ja chcę żyć, a nie tylko być

Nie wiem, co się stało z Jackiem. Mam wrażenie, że wraz z dorastaniem dzieci zgasił w sobie całą radość życia. Oczywiście, że nie mamy już po 20 lat. Ale to nie znaczy, że mamy usiąść na kanapie i czekać na starość! Ja chcę jeszcze coś przeżyć. Tańczyć, śmiać się, spędzić z nim wieczór, w którym poczuję się wyjątkowo.

Przez ostatnie lata byliśmy przede wszystkim rodzicami. Teraz, gdy dzieci już poszły na swoje, chcę na nowo odnaleźć nas jako parę. A Jacek? On chyba zapomniał, że ma żonę, która też potrzebuje uwagi.

Pamiętam nasze początki – potrafiliśmy tańczyć do białego rana. Na weselach to zawsze my byliśmy "pierwszą parą parkietu". Uwielbialiśmy podróże, wyjścia, wspólne wypady z przyjaciółmi. A teraz? Teraz on uważa, że imprezy są dla młodszych, a my powinniśmy "odpoczywać". Odpoczywać? Przed czym?

Nie zrozumcie mnie źle – kocham mojego męża, ale nie chcę, żeby nasza miłość była nudna. Życie nie kończy się po czterdziestce czy pięćdziesiątce. Życie kończy się wtedy, gdy przestajesz chcieć z niego korzystać.

Kawa rozlewana w ramach wróżb canva.com

Nie dam się zamknąć w czterech ścianach

Powiedziałam Jackowi, że pójdę sama, jeśli trzeba. Może i jesteśmy małżeństwem, ale to nie znaczy, że muszę robić to, co on. Kupiłam sobie nową sukienkę, zaplanowałam fryzurę i zapowiedziałam, że tego wieczoru nie spędzę przed telewizorem.

Z początku się wkurzył. Ale kiedy zobaczył, że mówię poważnie, coś w nim drgnęło. Po dwóch dniach wrócił do domu i powiedział:

No dobra, skoro tak ci zależy, to idę z tobą. Ale nie licz, że będę tańczył przez cały wieczór.

Wiedziałam, że to jego sposób na przeprosiny.

Na Andrzejkach bawiliśmy się świetnie. Na początku Jacek trochę marudził, ale potem zobaczył, jak inni się bawią, i sam wciągnął mnie na parkiet. Gdy DJ zagrał naszą ulubioną piosenkę sprzed lat, objął mnie i zatańczyliśmy, jakbyśmy mieli znowu po 25 lat.

Wróciliśmy do domu zmęczeni, ale szczęśliwi. Jacek przyznał, że to był świetny pomysł. A ja poczułam, że wciąż mamy w sobie tę iskrę, którą kiedyś mieliśmy. Nie wiem, co będzie dalej, ale wiem jedno – warto było zaryzykować.

Justyna

Joanna Kurowska kończy 60 lat. W młodości nie była blondynką. Przez całe życie eksperymentowała z fryzurą
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama