"Kiedy znajomi pytają, gdzie wybieramy się na wakacje, widzę ich zdziwione miny, gdy odpowiadam: 'Jedziemy pod namiot'. W ich oczach to jakaś fanaberia, dowód na brak ambicji albo – co słyszę najczęściej – 'oszczędzanie na siłę'. Ale dla mnie biwak to coś więcej niż wakacje. To wolność, spokój, kontakt z naturą i prawdziwy czas z rodziną. A znajomi zaglądają nam do portfela i podnoszą w brwi w zdziwieniu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Cisza i wolność zamiast luksusu
Pierwszy biwak to była trochę przypadkowa decyzja. Szukaliśmy taniego sposobu na wakacje, bo mieliśmy napięty budżet. Kupiliśmy namiot, kilka podstawowych rzeczy i pojechaliśmy nad jezioro. Nie wiedziałam wtedy, że ten wyjazd zmieni nasze podejście do wypoczynku.
Pamiętam, jak siedzieliśmy z mężem i dziećmi przy ognisku, patrząc na gwiazdy. Nigdzie się nie spieszyliśmy, nie musieliśmy pilnować godzin posiłków w hotelu, nie było Wi-Fi, które odciągałoby dzieci od rozmowy. Tylko my, ognisko i szum wiatru w drzewach. Pierwszy raz od lat poczułam, że naprawdę odpoczywam.
Od tamtej pory co roku pakujemy namiot, śpiwory i jedziemy tam, gdzie nogi (albo koła) nas poniosą. Zamiast marmurowych łazienek mamy wschody słońca nad jeziorem. Zamiast szwedzkiego stołu – kanapki jedzone na kocu, które smakują lepiej niż jakiekolwiek danie w restauracji. I zamiast tłumów turystów – cisza i spokój.
Prawdziwie odpocząć można tylko w komforcie
Nie wszyscy to rozumieją. Gdy znajomi pytają o nasze plany, a ja odpowiadam, że jedziemy pod namiot, ich reakcje bywają różne. Czasem słyszę:
Serio? Przecież to niewygodne!
Inni śmieją się, mówiąc:
Tylko nie zapomnijcie sprayu na komary!
Ale najbardziej bolą uwagi, które sugerują, że biwakowanie to gorszy sposób na spędzanie wakacji.
Ostatnio jedna z koleżanek rzuciła:
Nie stać was na hotel? Przecież to nie są takie wielkie pieniądze.
Ktoś inny powiedział, że "wakacje to nie wakacje, jeśli trzeba myć się w jeziorze". Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego dla tylu osób wakacje muszą oznaczać wydawanie pieniędzy, luksusowe warunki i udowadnianie czegoś innym. Czy naprawdę tylko marmurowe łazienki i drogie drinki dają szczęście?
Nie potrzebuję luksusu, żeby być szczęśliwą
Dla mnie wakacje pod namiotem to coś, co daje mi wolność, jakiej nie daje żaden hotel. Nie muszę sprawdzać godzin posiłków ani czekać na wolny leżak przy basenie. Mam za to przestrzeń, ciszę i możliwość bycia blisko z rodziną. Dzieciaki uwielbiają te wyjazdy – uczą się wędkować, rozpalać ognisko, grają w karty i chodzą na długie spacery. To są wspomnienia, które zostaną z nimi na całe życie.
Nie muszę robić "idealnych" zdjęć na Instagram ani opowiadać znajomym o kolejnym all-inclusive. Czuję, że to, co robię, jest prawdziwe. Nie mam nic przeciwko hotelom – każdy ma prawo odpoczywać, jak chce. Ale nie rozumiem, dlaczego wakacje muszą być wyścigiem na to, kto wyda więcej pieniędzy i pokaże się w bardziej luksusowym miejscu.
Każdy ma swój sposób na szczęście. Dla jednych to pięciogwiazdkowy hotel, dla innych domki nad morzem, a dla nas – namiot w lesie. To tam uczymy się być ze sobą, rozmawiać i naprawdę cieszyć się chwilą. Nie potrzebuję marmurowej łazienki, żeby być szczęśliwą. Potrzebuję widoku gwiazd, ciszy i śmiechu moich dzieci przy ognisku.
Znajomi mogą śmiać się do woli, ale wiem, że nasze biwaki są tym, czego potrzebujemy. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumieją, że szczęścia nie można przeliczać na złotówki ani luksusowe dodatki. Bo czasem to, co najprostsze, daje najwięcej radości.
Kamila