"Podzieliłam rachunek na rodzinnej kolacji. Teraz nazywają mnie skąpą"

"Podzieliłam rachunek na rodzinnej kolacji. Teraz nazywają mnie skąpą"

"Podzieliłam rachunek na rodzinnej kolacji. Teraz nazywają mnie skąpą"

Canva

"W ostatni weekend postanowiłam zaprosić rodzinę na obiad do restauracji, żeby spędzić razem miły czas i nacieszyć się swoim towarzystwem. Myślałam, że wszystko będzie przebiegać w cudownej atmosferze, aż do momentu, gdy zasugerowałam, żeby każdy zapłacił za siebie. Nagle poczułam, że moje słowa zmroziły powietrze przy stole. W oczach rodziny z miejsca stałam się skąpa i bez serca".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Reklama

Pomysł, który miał być miłym gestem

Zależało mi na tym, żebyśmy wreszcie spędzili razem trochę czasu w większym gronie. Codzienny pośpiech i obowiązki sprawiają, że takie chwile są coraz rzadsze. Obdzwoniłam więc całą rodzinę i zaproponowałam wspólny obiad w restauracji. Każdy się zgodził, a ja cieszyłam się, że w końcu zasiądziemy przy jednym stole, bez stresu, gotowania i zmywania.

Jednak już podczas organizowania zaczęłam zastanawiać się nad finansami. Nasza rodzina jest liczna – mama, tata, moi dwaj bracia z żonami i dzieciakami, no i oczywiście ja z mężem. Wiedziałam, że rachunek może być wysoki. Dlatego, zanim jeszcze doszło do obiadu, zaproponowałam, żeby każdy zapłacił za siebie. Wydawało mi się to rozsądnym i naturalnym rozwiązaniem.

Reklama

Kobieta kroi danie na talerzu Canva

"To jest po prostu nie na miejscu!"

Kiedy podzieliłam się swoim pomysłem, poczułam, że coś jest nie tak. Mama zmarszczyła brwi, brat rzucił wymowne spojrzenie swojej żonie, a tata odchrząknął w ten swój charakterystyczny sposób, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego zacząć. W końcu brat wprost zapytał:

Reklama

Serio? Chcesz, żebyśmy dzielili się rachunkiem na rodzinnej kolacji, na którą ty nas zaprosiłaś?

Szybko zaczęła się wymiana zdań. Mama stwierdziła, że takie rzeczy robi się na spotkaniach ze znajomymi, a nie w rodzinie. Brat dorzucił, że zawsze "jakoś się to rozwiązywało", a podział rachunku to zimne podejście, które psuje atmosferę. Próbowałam wytłumaczyć, że nie stać mnie na fundowanie posiłków dla tylu osób, a jednocześnie nie chcę rezygnować z okazji, żeby się spotkać. W odpowiedzi usłyszałam, że "skąpstwo to już jakaś epidemia" i że "rodzina powinna się wspierać, a nie liczyć każdy grosz".

Koszty, których nikt nie zauważa

Zawsze byłam wychowywana w przekonaniu, że rodzina to jedność, a wspólne spotkania to coś, co należy pielęgnować. Pamiętam, jak w dzieciństwie babcia zapraszała wszystkich na niedzielne obiady, które były dla mnie małym świętem. Jednak w tamtych czasach nikt nie chodził do restauracji, tylko wszystko odbywało się w domu. Czasy się zmieniły, a koszty życia wzrosły. Niestety, w moim przypadku takie spotkanie w restauracji to duży wydatek.

Reklama

Mam wrażenie, że niektórzy wciąż żyją dawnymi tradycjami, gdzie gospodarz powinien wszystko opłacić, a goście po prostu cieszą się chwilą. Dla mnie takie podejście nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości. Czy to oznacza, że jestem mniej gościnna? Nie sądzę. Dla mnie liczy się to, że się spotykamy, a nie kto płaci rachunek.

Stół zastawiony jedzeniem na kolacji rodzinnej canva.com

Reklama

Zawsze, gdy ktoś sugeruje, że jestem skąpa, zastanawiam się, czy naprawdę zdajemy sobie sprawę, jak wygląda sytuacja finansowa drugiej osoby. Nikt nie pyta, czy nas na coś stać, ale oczekuje, że zapłacimy, bo "tak wypada". W przypadku tej kolacji wiedziałam, że rachunek może wynieść kilkaset złotych. Czy to tak wiele, żeby każdy zapłacił za siebie, zamiast przerzucać wszystko na jedną osobę?

Czuję, że w takich sytuacjach ludzie nie biorą pod uwagę realnych kosztów, a kierują się jedynie swoimi oczekiwaniami. Dla mnie podzielenie rachunku to nie wyraz skąpstwa, ale rozsądku. Nie widzę w tym nic złego – to po prostu równość i szacunek dla budżetu każdego z nas.

Skąpstwo albo rozsądek

Po tej sytuacji czuję mieszane emocje. Z jednej strony mam ochotę już nigdy nie organizować takich spotkań, żeby uniknąć krytyki i napięć. Z drugiej – wiem, że spotkania rodzinne są dla mnie ważne i nie chcę z nich rezygnować. Mam jednak nadzieję, że z czasem moja rodzina zrozumie, że to nie brak chęci, ale po prostu inne podejście do wydatków.

Czy pieniądze naprawdę muszą decydować o tym, jak postrzegamy siebie nawzajem? Wierzę, że nie. Mam nadzieję, że kolejne spotkania będą bardziej o wspólnym czasie i mniej o ocenianiu cudzych decyzji finansowych.

Małgorzata

Robimy przegląd szafy modnego Rafała: garnitury są oczywiste, ale w sportowym looku wygląda bosko
Źródło: instagram.com/trzaskowskirafal/
Reklama
Reklama