"Każda matka wie, że nadejdzie moment, kiedy jej dziecko zacznie budować własne życie. Byłam na to gotowa – tak mi się przynajmniej wydawało. Ale kiedy Magda powiedziała, że zmienia nazwisko po ślubie, poczułam coś, czego się nie spodziewałam – bolesne ukłucie w sercu. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak trudno mi zaakceptować, że moja córka dorasta i odchodzi w swoim kierunku".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Nie sądziłam, że tak to przeżyję"
Moja córka, Magda, wychodzi za mąż za dwa miesiące. Od dawna wiedziałam, że to nastąpi, bo ona i jej narzeczony, Marcin, są razem już od siedmiu lat. Miałam więc mnóstwo czasu, by się z tym oswoić. Nawet cieszyłam się na tę myśl, bo Marcin jest świetnym chłopakiem, a ich relacja jest naprawdę dojrzała. Właściwie od zawsze widziałam ich razem i wiedziałam, że to kwestia czasu.
A jednak, kiedy Magda podczas jednej z rozmów rzuciła mimochodem:
Zdecydowałam, że przyjmę nazwisko Marcina
coś we mnie pękło. Myślałam, że to będzie naturalne, ale poczułam, jakby ktoś odebrał mi cząstkę mnie samej. Bo przecież to nazwisko, które nosiła przez całe życie, to część naszej rodziny, naszej historii. Tak przykro, że tak łatwo mogła z niego zrezygnować.
canva.com
Jeszcze nie daję sobie prawa do tych uczuć
Nie powiedziałam jej tego wprost, ale ta decyzja mocno mnie dotknęła. Niby wiem, że to zwyczaj – mnóstwo kobiet przyjmuje nazwisko męża. Sama tak zrobiłam, kiedy wyszłam za mąż. A jednak, kiedy to dotyczy mojej córki, mam wrażenie, jakby wyrzekała się części swojej tożsamości.
Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest przesada z mojej strony. Czy to nie ja powinnam być bardziej wyrozumiała i otwarta? Może powinnam się cieszyć, że moja córka podejmuje własne decyzje, że jest szczęśliwa? Ale w środku wciąż siedzi ten dziwny smutek, którego nie umiem do końca zrozumieć.
Tracę córkę i tracę cząstkę siebie
Przyjęcie nazwiska męża to symbol – wiem o tym. Magda mówi, że dla niej to wyraz tego, że zaczyna nowy etap, buduje własną rodzinę. I choć rozumiem to na poziomie logicznym, na poziomie emocji wciąż jest to dla mnie trudne. Mam wrażenie, jakby wraz z tym nazwiskiem odchodziła cząstka mnie samej, jakby zamykał się jakiś rozdział, którego nie chcę kończyć.
Zaczęłam rozmawiać o tym z innymi mamami. Jedne mówiły, że to zupełnie naturalne i że też czuły to samo, kiedy ich córki wychodziły za mąż. Inne machały ręką, uważając, że to tylko formalność i że nie ma sensu się tym przejmować. A ja wciąż nie wiem, jak mam to poukładać w sobie.
canva.com
Pogodzić się z dorosłością dziecka
Chyba muszę zrozumieć, że to nie jest kwestia nazwiska. To raczej symboliczny moment, w którym uświadamiam sobie, że Magda nie jest już moim małym dzieckiem. Jest dorosłą kobietą, która podejmuje własne decyzje, buduje własne życie i wytycza własne ścieżki. A ja muszę to zaakceptować, nawet jeśli czasem boli.
Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie mnie kłuć w sercu, kiedy pomyślę o tym, że jej nowe nazwisko nie będzie już brzmiało jak moje. Ale wiem jedno – chcę być częścią jej życia, niezależnie od tego, jakie nazwisko będzie nosić. To przecież wciąż moja Magda, moja córka, której szczęście zawsze będzie dla mnie najważniejsze.
Lucyna