"Moja koleżanka Ewelina ma kota. Uwielbia go, traktuje jak swoje dziecko, ale kiedy tylko wyjeżdża na weekend lub dłużej, to ja zostaję z problemem. 'Przecież ty to uwielbiasz' – mówi, wręczając mi klucze, nawet nie pytając, czy mam czas, ochotę, albo czy przypadkiem nie planuję swojego życia. Z początku myślałam, że to jednorazowa pomoc, ale z czasem jej wyjazdy stały się normą, a ja – darmową opiekunką".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Zawsze mogę na ciebie liczyć"
Zaczęło się niewinnie. Ewelina miała jechać na wesele swojej kuzynki. Zadzwoniła do mnie, tłumacząc, że nie ma nikogo, kto mógłby zajrzeć do Mruczka, jej ukochanego kota.
To tylko dwa dni, Karolina, proszę, proszę, proszę
– błagała, aż w końcu się zgodziłam. W końcu co to dla mnie" wpaść, nasypać karmy, wyczyścić kuwetę i pomiziać go trochę za uchem.
Nie powiem, lubię zwierzęta, a kot był naprawdę uroczy. Ale to, co miało być jednorazową przysługą, szybko przerodziło się w regularną "pracę". Następnym razem dzwoniła, bo jechała na city break do Barcelony. Potem na długi weekend do rodziny. A ja – zawsze dostępna, zawsze gotowa, bo "przecież mieszkam blisko i nie mam dzieci, więc mam czas".
canva.com
Z każdym kolejnym wyjazdem zaczynało mnie to coraz bardziej uwierać. Ewelina nawet nie pytała, czy to mi pasuje. Klucze zostawiała w skrzynce na listy, a ja dostawałam SMS-a z instrukcjami:
Jedzenie w szafce, kuwetę trzeba sprzątać codziennie, a jakby coś się działo, dzwoń do weterynarza.
Wszystko w taki sposób, jakby to była oczywistość, że się tym zajmę.
"Zawsze mogę na ciebie liczyć" – powtarzała, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę jestem taka dostępna. Przecież mam swoją pracę, swoje obowiązki, swoje życie. Ale Ewelina tego nie widziała. W jej oczach byłam idealnym rozwiązaniem – darmowa opiekunka, która nigdy nie powie "nie".
Czy granice w ogóle istnieją
Ostatni raz naprawdę przegięła. Ewelina zadzwoniła, że wyjeżdża na dwa tygodnie na Malediwy.
Kochana, Mruczek nie może zostać sam, a ty tak świetnie się nim zajmujesz
– powiedziała tonem, jakby już założyła, że to zrobię. W tamtym momencie coś we mnie pękło. Dwa tygodnie i codzienne dojazdy, sprzątanie, karmienie, wszystko za darmo, bez pytania, bez docenienia. A co z moim czasem, moim odpoczynkiem?
Zebrałam się na odwagę i powiedziałam:
Ewelina, może tym razem poprosisz kogoś innego? Albo wynajmiesz opiekunkę? Ja naprawdę nie mam teraz na to czasu.
W odpowiedzi usłyszałam:
Naprawdę? Po tym wszystkim, co dla ciebie robiłam? To tylko kot, nie przesadzaj, Karolina.
Tylko kot? Czyli moje życie, mój czas i moje granice były dla niej mniej ważne niż jej wygoda.
canva.com
Uprzejmość czy bycie naiwną
Nie mogę przestać się zastanawiać, dlaczego tak trudno jest powiedzieć "nie". Ewelina doskonale wiedziała, jak to wykorzystać. W końcu "jesteśmy przyjaciółkami" – a przyjaciółki sobie pomagają. Tylko że przyjaźń to wzajemność, a nie wykorzystywanie jednej strony.
Przyznaję, sama pozwoliłam na to, żeby sytuacja zaszła tak daleko. Moja uprzejmość była dla niej wygodna, więc czemu miałaby z niej zrezygnować. Ale teraz wiem, że granice w każdej relacji są potrzebne. Bo jeśli ich nie postawisz, ktoś zawsze znajdzie sposób, żeby na tobie coś wymusić.
Po naszej rozmowie Ewelina przestała się odzywać. Nie wiem, czy obraziła się na mnie, czy po prostu znalazła inną "darmową opiekunkę". Nie ukrywam, że jest mi trochę przykro – ale z drugiej strony czuję ulgę. Po raz pierwszy postawiłam granice i zawalczyłam o swój czas.
Jeśli ktoś cię wykorzystuje, pamiętaj: masz prawo powiedzieć „nie”. Uprzejmość nie oznacza, że jesteś zobowiązana do rezygnowania z siebie. A jeśli ktoś tego nie rozumie, to może nie jest wart twojej przyjaźni.
Karolina