"Moja siostra zabiera mi rodziców na święta, bo ma większy dom. Liczy się metraż a nie serdeczność"

"Moja siostra zabiera mi rodziców na święta, bo ma większy dom. Liczy się metraż a nie serdeczność"

"Moja siostra zabiera mi rodziców na święta, bo ma większy dom. Liczy się metraż a nie serdeczność"

Materiał partnera

"Od lat święta w moim mieszkaniu były dla nas wszystkich tradycją. Może nie mam dużego stołu, może musimy dosuwać dodatkowe krzesła, ale zawsze było u nas wesoło, ciepło i po prostu rodzinnie. W tym roku to wszystko się zmieniło. Moja siostra Dorota postanowiła, że w tym roku Wigilia będzie u niej, bo ma większy dom. Rodzice się zgodzili, nawet nie pytając mnie o zdanie. A ja zostałam z poczuciem, że liczy się tylko przestrzeń, a nie to, co przez lata starałam się tworzyć w naszym domu – miłość, wspólne chwile i atmosferę, której żaden duży salon nie zastąpi".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Reklama

"Koniec ze ściskiem"

Dorota zadzwoniła do mnie w środę po południu. Byłam w pracy, więc odebrałam szybko, myśląc, że chce po prostu pogadać. Ale usłyszałam:

Słuchaj, w tym roku Wigilia będzie u mnie. U was jest za mało miejsca.

Zamarłam. „Co? Przecież zawsze robimy święta u mnie” – powiedziałam, nie kryjąc zaskoczenia. Dorota odpowiedziała rzeczowo:

Reklama

No właśnie, zawsze się gnieciemy, u mnie będzie więcej przestrzeni. To przecież logiczne.

Logiczne - może tak. Ale poczułam, jak wzbiera we mnie smutek. Przez lata organizowałam Wigilię – może bez fajerwerków i idealnych dekoracji, ale zawsze z całego serca. Starałam się, żeby każdy czuł się u mnie jak w domu. Teraz to wszystko wydawało się nieważne, bo mój salon jest za mały, a przestrzeń stała się ważniejsza od rodzin.

Sprzątanie w domu przed świętami canva.com

Reklama

Rywalizacja czy po prostu różne podejścia

Chciałam jeszcze porozmawiać z rodzicami, wytłumaczyć, co czuję. Ale gdy zadzwoniłam, mama przerwała mi w połowie zdania:

No wiesz, Dorota ma rację, u niej wszyscy się zmieścimy wygodniej. Po co się ściskać?

Nawet nie próbowała mnie pocieszyć, nie zapytała, co o tym myślę. Po prostu - postanowione.

Reklama

Czułam, jak coś mnie dusi. Nie chodziło o to, że święta będą gdzie indziej. Chodziło o to, że nikt nie zapytał, jak ja się z tym czuję. Jakby to wszystko, co robiłam przez te lata – te długie godziny w kuchni, układanie stołu, wieszanie lampek – przestało mieć znaczenie. Jakby moja rola w świętach była tylko kwestią... braku lepszego miejsca.

Ostatnie kilka lat Wigilia u mnie była skromna, ale prawdziwa. Pamiętam, jak mama zawsze pomagała mi lepić pierogi, chociaż więcej gadałyśmy, niż faktycznie pracowałyśmy. Tata przyjeżdżał wcześniej, żeby zawiesić lampki, i zawsze przekrzykiwał nas, że choinka "krzywo stoi". Moja siostra, choć czasem spóźniona, wpadała z dziećmi i jej śmiech rozbrzmiewał w całym mieszkaniu.

Reklama

To były święta. Nie perfekcyjne, nie wystawne, ale pełne miłości i bliskości. A teraz - wyobrażam sobie Dorotę w swoim dużym, nowoczesnym domu – catering na stole, idealnie wyprasowany obrus, wszyscy wygodnie rozłożeni. Ale czy to będzie to samo? Czy ktokolwiek zauważy, że w tej wygodzie zabraknie... czegoś? Może jestem zbyt sentymentalna, ale dla mnie święta to więcej niż przestrzeń. To wspólne chwile, nawet jeśli trzeba się trochę posunąć na krześle.

Kobieta w białym golfie na święta Canva

Święta to nie wyścig

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za tym wszystkim kryje się coś więcej. Dorota zawsze lubiła mieć wszystko idealne – dekoracje, potrawy, całą oprawę. Ja stawiam na atmosferę, nawet jeśli mój obrus ma plamę od barszczu, a choinka jest trochę łysa z jednej strony. Czy to oznacza, że któreś z nas ma rację? Nie. Ale czuję, że zostałam pominięta. Jakby moja wizja świąt przestała się liczyć, bo w tym roku "idealne" musi oznaczać "wygodne".

Nie chcę z nią rywalizować. Nie chodzi o to, kto zrobi lepsze święta. Chodzi o to, że nagle mam wrażenie, że moja rodzina woli metry kwadratowe niż wspomnienia, które razem tworzymy. Czy to naprawdę ma znaczenie, czy usiądziemy w dużym salonie czy w mojej małej kuchni?

Moja siostra ma większy dom – i dobrze. Może jej święta będą bardziej "eleganckie". Ale dla mnie prawdziwa magia świąt nie ma nic wspólnego z tym, jak szeroko można rozłożyć nogi pod stołem. Chodzi o to, żeby być razem, żeby śmiać się, wspominać, przeżywać te chwile w bliskości.

W tym roku spróbuję spojrzeć na to inaczej. Może zamiast żalu spróbuję cieszyć się tym, co mam – rodziną, która wciąż chce być razem, nawet jeśli ich decyzje mnie bolą. Ale wiem jedno: nigdy nie przestanę wierzyć, że święta to nie dom, a ludzie, którzy ten dom tworzą. Bez względu na to, czy jest ich dużo, czy mało.

Danuta

Katarzyna Niezgoda odmłodniała przy młodszym mężu. 55-latka aż promieniała na pokazie Gosi Baczyńskiej
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama