"Całe życie słyszę, że jestem 'dobrym człowiekiem'. Ludzie przychodzą do mnie z problemami, prośbami, czasem z rzeczami, które wcale mnie nie dotyczą, i wiedzą, że im pomogę. Ale nikt z nich nie zastanawia się, co ja czuję; nikt nie zapytał mnie, jak sobie radzę, czego potrzebuję, czy może potrzebuję pomocy. Coraz częściej mam wrażenie, że moje 'bycie dobrą' to nie zaleta, tylko pułapka, w którą sama się wpakowałam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Bo ty zawsze ogarniesz"
Znacie ten moment, kiedy ktoś mówi: "Ty to zawsze znajdziesz rozwiązanie" i nawet nie pyta, czy masz na to czas albo siłę? Ja znam to aż za dobrze. Od dziecka byłam tą, na którą można liczyć. W szkole koleżanki prosiły o pomoc w zadaniach domowych, choć same nawet nie próbowały ich zrobić. Na studiach to ja organizowałam wszystkie projekty grupowe, bo "ty to zrobisz najlepiej". A potem w dorosłym życiu: telefon od koleżanki
Hej, mogłabyś pomóc mi przenieść te rzeczy? Tylko ty masz czas
albo sms od kuzynki:
Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi ogarnąć prezentację. Tylko ty umiesz to tak fajnie zrobić!
Zawsze mówiłam "tak". Nie dlatego, że chciałam, ale dlatego, że czułam, że muszę. Bo przecież od tego jestem – od pomagania. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Moment, który otworzył mi oczy
Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy naprawdę potrzebowałam wsparcia. Miałam fatalny tydzień. Praca mnie przytłaczała, w domu wszystko się sypało, a ja czułam się, jakbym tonęła. Pomyślałam:
Zadzwonię do Magdy, ona zawsze prosi mnie o pomoc, to teraz ja poproszę ją.
Wzięłam telefon, wybrałam numer i powiedziałam:
Hej, możesz wpaść na chwilę? Naprawdę potrzebuję pogadać.
I co odpowiedziała: "Kurczę, dziś nie dam rady, ale trzymaj się, dasz sobie radę, jak zawsze!" Rozłączyłam się i poczułam, jak coś we mnie pęka. Serio: "Dasz sobie radę, jak zawsze". Może właśnie nie chcę już radzić sobie sama. Może teraz ja potrzebuję kogoś, kto weźmie na siebie trochę tego ciężaru. Ale, jak widać, nikogo to nie interesowało.
Dlaczego tak trudno odmówić
Wtedy zrozumiałam, że ludzie widzą we mnie kogoś, kto zawsze daje radę, bo tak im jest wygodniej. Kiedyś myślałam, że moja pomocność to coś wyjątkowego, coś, co sprawia, że ludzie mnie cenią. Ale zaczęłam dostrzegać coś innego – dla niektórych byłam po prostu "osobą do załatwiania spraw". Taką, która nigdy nie odmówi, nigdy nie poprosi o nic w zamian i nigdy nie pokaże, że ma swoje granice.
Zaczęło mnie to uwierać. Kiedy kolejna osoba poprosiła mnie o przysługę, choć byłam w środku chaosu związanego z pracą, powiedziałam po raz pierwszy w życiu:
Nie mogę, mam za dużo na głowie.
Cisza w słuchawce była dłuższa, niż się spodziewałam. A potem usłyszałam:
Ale ty zawsze dawałaś radę...
No właśnie – ZAWSZE.
Nie zliczę, ile razy chciałam odmówić, ale bałam się, że ktoś się obrazi. Albo że przestaną mnie lubić. Od dziecka uczono mnie, że bycie miłą to podstawa – trzeba pomagać, trzeba się poświęcać, trzeba być dla innych. Ale nikt nie nauczył mnie, że bycie "dla siebie" też jest ważne. Kiedy zaczęłam mówić "nie", poczułam się… winna. Bo co, jeśli kogoś zawiodę? Co, jeśli uznają, że jestem egoistką?
Z czasem zrozumiałam, że prawdziwi przyjaciele nie obrażają się, gdy mówisz "nie". Oni rozumieją, że masz swoje granice. I że nie musisz być dostępna na każde ich zawołanie.
Od „zawsze pomogę” do „pomogę, jeśli chcę”
Teraz, kiedy ktoś mnie o coś prosi, najpierw zastanawiam się, czy naprawdę mam na to czas i siłę. Jeśli tak – chętnie pomagam. Ale jeśli nie, odmawiam bez wyrzutów sumienia. To jest niesamowicie wyzwalające.
Ostatnio moja koleżanka Dominika poprosiła mnie, żebym pomogła jej w organizacji przyjęcia. Byłam wykończona po całym tygodniu i powiedziałam:
Dominika, wiesz co? Tym razem nie dam rady. Może poprosisz kogoś innego?
Nie obraziła się. Znalazła kogoś innego. Świat się nie zawalił, a ja poczułam się o wiele lepiej.
Nie ma nic złego w pomaganiu innym. Ale jest różnica między pomocą a zapominaniem o sobie. Dziś wiem, że moje "nie" nie oznacza, że jestem złą osobą. Wręcz przeciwnie – oznacza, że szanuję siebie. I tego samego oczekuję od innych.
Jeśli też masz wrażenie, że wszyscy wokół liczą na ciebie, ale nikt nie pyta, jak ty sobie radzisz, zastanów się, czy przypadkiem nie wpadłaś w tę samą pułapkę, co ja. Nauka odmawiania jest trudna, ale warto. Bo twoje potrzeby są równie ważne, jak potrzeby innych.
Tosia