"Moja sąsiadka Grażyna to człowiek-instytucja. Nic nie dzieje się na osiedlu bez jej wiedzy. Niestety, jej zainteresowanie nie kończy się na plotkach o innych mieszkańcach. Od kilku miesięcy żywo interesuje się moim życiem, a ostatnio zaczęła nawet komentować, jak… wieszam pranie. A nie każdy potrzebuje 'dobrych' rad".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Bo tak się prania nie wiesza"
Pierwszy raz zorientowałam się, że moja sąsiadka ma nietypowe hobby, gdy kilka tygodni po wprowadzeniu się na osiedle usłyszałam jej głos za plecami.
Młoda, to się tak nie robi! Jak rozwiesisz pranie w ten sposób, to ci się nie wysuszy dobrze
– rzuciła z przekonaniem, wskazując na moją suszarkę balkonową. Stałam jak wryta. Było mi głupio, bo akurat wieszałam koszulki, a ona z takim zaangażowaniem tłumaczyła mi, że "powinny być złożone wzdłuż szwów", jakby to było wyzwanie godne zawodowych mistrzostw.
Od tamtej pory każde nasze spotkanie na klatce schodowej czy podwórku kończyło się serią "przyjacielskich" rad. A to, że firanki mam za krótkie, a to, że w ogrodzie posadziłam "złe" kwiaty, a innym razem – że kupiłam "za tani wózek na zakupy". Z początku myślałam, że może Grażyna po prostu jest samotna i szuka towarzystwa, ale szybko przekonałam się, że jej opinie to nie próba nawiązania znajomości, tylko kontrola nad wszystkim, co robią inni.
Canva
Od firanek po życie osobiste
Ostatnio sytuacja wymknęła się spod kontroli. Stałam na podwórku, rozmawiając przez telefon, gdy Grażyna wyłoniła się znikąd i zaczęła komentować... moją rozmowę.
No no, dużo gadasz, ale czy to, co mówisz, ma sens?
– rzuciła, śmiejąc się. Poczułam, jak we mnie narasta frustracja.
Punktem kulminacyjnym była jednak sytuacja, gdy mój chłopak wprowadził się do mnie na próbę na kilka tygodni. Grażyna nie omieszkała skomentować:
A to już tak na stałe? Bo wiesz, lepiej to przemyśl, co ludzie powiedzą, jak się nie uda.
Chciałam się roześmiać, ale w środku gotowałam się ze złości.
canva.com
Jak sobie radzić z nadgorliwymi sąsiadami
Próbowałam zrozumieć, dlaczego Grażyna tak bardzo interesuje się moim życiem. Może nie ma nic lepszego do roboty - może naprawdę sądzi, że robi mi przysługę swoimi uwagami. Ale jak wytłumaczyć komuś, że granice istnieją i nie powinno się ich przekraczać?
Kiedyś spróbowałam porozmawiać z nią wprost. Powiedziałam, że doceniam jej troskę, ale czasem czuję, że mnie to przytłacza. Jej odpowiedź była dla mnie szokiem:
Ale przecież ja tylko chcę ci pomóc, bo widzę, że masz jeszcze sporo do nauczenia się w życiu.
Tego dnia uświadomiłam sobie, że dla takich osób jak Grażyna to nie kwestia intencji, tylko potrzeby wtrącania się. W jej oczach każdy mój ruch to potencjalny błąd, który wymaga jej komentarza.
Zaczęłam testować różne sposoby, żeby jakoś wyznaczyć granice. Najskuteczniejsze okazało się ignorowanie. Kiedy Grażyna próbuje wtrącić swoje trzy grosze, odpowiadam krótkim "Dzięki, poradzę sobie" i wracam do swojego zajęcia. Nie wdaję się w dyskusje i nie tłumaczę, dlaczego coś robię po swojemu. O dziwo, powoli zaczęło to działać. Może zrozumiała, że nie potrzebuję jej rad, a może po prostu znalazła nową "ofiarę".
Musiałam jednak przyznać przed sobą, że cała ta sytuacja wiele mnie nauczyła. Po pierwsze, że nie warto przejmować się opiniami osób, które tak naprawdę nie mają wpływu na nasze życie. Po drugie, że czasem trzeba być stanowczym i asertywnym, nawet jeśli to nie jest łatwe. A po trzecie – że Grażyna jest jak deszcz w listopadzie. Można jej nie lubić, ale trzeba się przyzwyczaić, bo zawsze gdzieś będzie.
Nela