"Mam narzeczonego, Michał ma na imię. Fajny gość, przystojny, no i co tu dużo gadać – bogaty. Nie ukrywam, że to był jeden z powodów, dla których w ogóle z nim zaczęłam być. No bo przecież nie po to się szuka kogoś na całe życie, żeby potem żyć od pierwszego do pierwszego. A on mi teraz pracy każe szukać. No nie po to przecież znalazłam sobie bogatego faceta, żeby teraz do roboty iść. Ładna i zadbana jestem, więc niech się cieszy i podziwia".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Na początku chodzenia Michał miał gest
Na początku było cudownie. Zabierał mnie na kolacje do drogich restauracji, kupował prezenty, a na wakacje to nawet polecieliśmy na Malediwy. No bajka, jak z filmu. Myślałam, że wreszcie trafiłam na faceta, który zapewni mi życie na poziomie, o jakim zawsze marzyłam. A teraz Michał zaczął robić jakieś dziwne akcje, że niby powinnam znaleźć sobie pracę.
Ja, jego narzeczona, mam iść do roboty — akurat. Przecież to jakaś kpina. Powiedział mi ostatnio:
Kochanie, powinnaś coś robić, żeby mieć swoje pieniądze, rozwijać się.
Przecież my jesteśmy razem, a skoro on zarabia dobrze, to ja przecież nie muszę. Myślałam, że takie rzeczy to się rozumie samo przez się.
Ale nie, że jestem jakąś leniwą osobą. Po prostu uważam, że każdy ma swoją rolę w związku. On zarabia, a ja dbam o siebie i o nasz dom. No dobra, może o dom to za dużo powiedziane, bo nie jestem typem, co to będzie stać przy garach i sprzątać cały dzień. Ale przecież moja uroda i dobre samopoczucie to też inwestycja w nasz związek. Chodzę na paznokcie, do kosmetyczki, na siłownię, żeby dobrze wyglądać – to przecież też się liczy.
Canva
Narzeczony chce, żebym sobie pracę znalazła
A on teraz chce, żebym poszła do pracy. No ludzie, przecież jak zaczniemy tak myśleć, to zaraz się okaże, że mam sama na siebie zarabiać, sama się utrzymywać, a on będzie siedział zadowolony, że nie musi mi nic dawać. Jak tak dalej pójdzie, to taki facet mi nie potrzebny
Ostatnio mieliśmy poważną rozmowę. Powiedziałam mu wprost, że nie po to z nim jestem, żeby harować po osiem godzin dziennie za jakieś śmieszne pieniądze. On się na to wkurzył i powiedział, że myślał, że jestem bardziej ambitna. No to już było za dużo. Jakby moja ambicja polegała na tym, żeby zasuwać jak jakaś mrówka, to bym sobie znalazła kogoś na moim poziomie, a nie jego.
I wiecie, teraz zaczęłam się zastanawiać, czy my w ogóle do siebie pasujemy. Skoro on chce, żebym pracowała, to znaczy, że chyba nie rozumie, czego potrzebuję. A ja potrzebuję stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa i kogoś, kto zadba o mnie i o naszą przyszłość.
Z jednej strony szkoda mi tych zaręczyn, bo on naprawdę jest fajny i ma gest. Z drugiej – nie wiem, czy chcę spędzić życie z kimś, kto nie rozumie, że ja mam inne podejście do życia. Nie po to tyle się starałam, żeby znaleźć odpowiedniego faceta, żeby teraz zgadzać się na takie warunki.
Pozdrawiam, Ewelina