"Nasz syn ma 35 lat i wciąż mieszka z nami. Niby wszystko jest w porządku – ma pracę, zdrowie mu dopisuje, nie sprawia kłopotów. Ale ja czuję, że to nie jest normalne. W tym wieku powinien mieć już swoje życie, a nie siedzieć w swoim pokoju w domu rodziców".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Syn ma 35 lat i nadal z nami mieszka
Zaczęło się niewinnie. Po studiach stwierdził, że jeszcze przez chwilę pomieszka z nami, żeby odłożyć trochę pieniędzy. Rozumieliśmy to. Czasy są trudne, mieszkania drogie, a wynajem pochłania sporą część pensji. Chcieliśmy mu pomóc. Ale z tej "chwili" zrobiło się już ponad dziesięć lat. Dziś syn pracuje, zarabia całkiem dobrze, ale o wyprowadzce nie ma mowy. Gdy pytam go, kiedy w końcu zdecyduje się na swoje, zbywa mnie słowami:
Mamo, przecież nam tak dobrze razem.
Jesteśmy z mężem już starsi i marzy nam się trochę spokoju. Chcielibyśmy mieć dom tylko dla siebie, cieszyć się ciszą, odpoczywać. A tymczasem ciągle musimy brać pod uwagę syna – co zje, kiedy wróci, czy nie przeszkadza mu telewizor. Czasem czuję się, jakbym wciąż miała w domu nastolatka, a nie dorosłego mężczyznę.
Najgorsze jest to, że syn nie widzi w tym problemu. Wszystko ma podane na tacy – ugotowane obiady, uprane ubrania, czysty pokój. Staramy się go traktować jak dorosłego, ale chyba przez to, że ciągle z nami mieszka, wciąż widzi w nas "mamusię i tatusia", którzy zrobią wszystko za niego. A my po prostu już nie mamy siły.
Canva
Namawiamy syna, żeby się wyprowadził
Wielokrotnie rozmawialiśmy z nim o wyprowadzce. Namawialiśmy go, żeby poszukał mieszkania, nawet proponowaliśmy pomoc finansową na start. Ale zawsze znajdzie jakąś wymówkę. Raz mówi, że nie ma czasu, bo dużo pracuje, innym razem, że jeszcze nie znalazł "idealnego miejsca". A ja zaczynam się zastanawiać, czy on w ogóle chce tego "idealnego miejsca". Przecież tutaj ma wszystko, czego potrzebuje, i jeszcze za darmo.
Wiem, że czasy są inne niż kiedyś. Kiedy ja i mój mąż byliśmy młodzi, to naturalne było, że człowiek w pewnym wieku zakłada rodzinę i idzie na swoje. Dziś młodzi żyją inaczej – później decydują się na związki, wolą mieć wygodnie i bezpiecznie. Rozumiem, że świat się zmienia, ale gdzieś musi być granica.
Czuję się trochę winna tej sytuacji, bo może to nasza wina, że syn się tak zadomowił. Niektórzy znajomi mówią, że powinniśmy postawić ultimatum: albo się wyprowadza, albo zaczyna płacić za mieszkanie u nas. Ale to chyba zbyt ostre. Boję się, że gdy będziemy na niego naciskać, popsujemy nasze relacje. Nie chcę, żeby czuł się niechciany. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy. Marzy mi się, żeby syn w końcu zaczął żyć na swoim, ale nie wiem, jak mu to powiedzieć, żeby zrozumiał, że to dla jego dobra – i naszego też.
Anna