"Każdego wieczoru moja 7-letnia córka Helena przychodzi do mojego łóżka. Zasypia, trzymając mnie za rękę, a ja czuję, że robię to, co dla niej najlepsze. Ale wystarczy jedna wizyta teściowej, żeby usłyszeć, że 'psuję ją' i wychowuję na 'egoistkę, która nigdy nie stanie na własnych nogach'. Ja po prostu podążam za tym, co podpowiada mi serce".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Bo do 18-tki będzie z tobą spać"
Kiedy teściowa dowiedziała się, że Helenka wciąż śpi ze mną, zrobiła wielkie oczy, jakbym właśnie przyznała się do jakiegoś przestępstwa.
To już duża dziewczynka! Musisz ją nauczyć samodzielności, bo inaczej nigdy nie przestanie cię wykorzystywać
– powiedziała z takim przekonaniem, że prawie zaczęłam w to wierzyć.
Ale zaraz potem spojrzałam na Helenę, która właśnie siedziała na dywanie i budowała wieżę z klocków. To przecież mądra, wrażliwa dziewczynka. Nie wykorzystuje mnie, nie jest rozpieszczona, nie robi scen. Dlaczego więc bliskość z własnym dzieckiem miałaby być czymś złym?
Teściowa uwielbia przypominać mi, jak wychowywała swoich synów – "twardą ręką". Gdy byli mali, mieli spać sami, bo "tak było wygodniej dla wszystkich". Ale ja nie muszę wychowywać Helenę tak samo.
Czas najwyższy na własne łóżko
Helena od zawsze była dzieckiem bardzo wrażliwym. Jako niemowlę często potrzebowała bliskości – płakała, kiedy zostawiałam ją samą w łóżeczku, więc brałam ją na ręce i usypiałam przy sobie.
Kiedy była starsza, wszystko się uspokoiło – miała swój pokój, swoje łóżeczko, a ja byłam pewna, że to koniec wspólnego spania. Ale kilka lat temu zaczęły się lęki. Najpierw były koszmary – budziła się z płaczem, a ja siadałam przy jej łóżku, żeby ją uspokoić. Potem doszły do tego lęki przed ciemnością, deszczem, odgłosami z zewnątrz. Kiedy po raz kolejny zapytała, czy może spać ze mną, nie potrafiłam jej odmówić.
Od tamtego czasu nasz wieczorny rytuał wygląda tak samo – przytulam ją na dobranoc, czytam książkę, a potem zasypiamy razem. Dla mnie to chwila bliskości, której nie oddałabym za nic.
To mój wybór jako matki - teściowa miała już swoją szansę
Wiem, że wielu ludzi uważa, że wspólne spanie z dzieckiem to problem. Moja teściowa szczególnie głośno to podkreśla. Według niej robię Heli "krzywdę", bo przez to nie uczy się samodzielności, a w przyszłości będzie miała problemy z podejmowaniem decyzji.
Nie możesz jej niańczyć przez całe życie. Kiedyś będzie musiała poradzić sobie sama, a ty teraz jej to uniemożliwiasz
– powtarza za każdym razem, kiedy tylko rozmowa schodzi na ten temat.
Ale czy naprawdę tak jest? Helena to przecież dziecko. Ona nie potrzebuje teraz "stanowczości" i "twardej ręki". Potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Ja wierzę, że kiedy poczuje się gotowa, sama zdecyduje, że chce spać we własnym pokoju.
Nie chcę wychowywać Heleny według zasad, które są dla mnie obce. Nie chcę zmuszać jej do czegoś, na co nie jest jeszcze gotowa, tylko po to, żeby zadowolić innych.
Dla mnie bliskość i zaufanie są fundamentem naszego związku. Jeśli teraz pokażę jej, że może na mnie polegać, kiedy mnie potrzebuje, wierzę, że w przyszłości będzie miała odwagę podejmować własne decyzje.
To nie znaczy, że zawsze jej na wszystko pozwalam. Helcia ma obowiązki, wie, że czasem trzeba się zmierzyć z trudnymi sytuacjami. Ale czy naprawdę mam stawiać mur między nami tylko dlatego, że niektórzy uważają, że "powinna już spać sama"?
Psucie dziecko - to nie u nas
Czasem, gdy nachodzą mnie wątpliwości, czy postępuję dobrze, rozmawiam z innymi mamami. Większość z nich mówi mi to samo:
Spokojnie, to minie. Za kilka lat sama ci powie, że nie chce spać z mamą.
I wierzę w to. Wiem, że Helena nie będzie chciała spać ze mną wiecznie. Przyjdzie czas, kiedy poczuje, że jest gotowa na większą niezależność. A ja nie zamierzam jej tego przyspieszać ani wymuszać.
Może moja teściowa nigdy tego nie zrozumie, ale ja wiem, że postępuję zgodnie z własnym sercem. Bo dla mnie rodzicielstwo bliskości to nie "psucie dziecka" – to dawanie mu korzeni i skrzydeł.
Magdalena