"Synek chory, ja ledwo żyję, a mąż przywiózł... teściową. Jakby było mało problemów"

"Synek chory, ja ledwo żyję, a mąż przywiózł... teściową. Jakby było mało problemów"

"Synek chory, ja ledwo żyję, a mąż przywiózł... teściową. Jakby było mało problemów"

canva.com

"Gdy choruje dziecko, każdy rodzic wie, co to znaczy: brak snu, ciągłe mierzenie temperatury, podawanie lekarstw. Właśnie w takim momencie byłam, kiedy mój mąż postanowił 'pomóc' i przywiózł swoją mamusię. W życiu bym się tego nie spodziewała. Myśli, że to załatwi sprawę, a ja jestem w szoku – jak on mógł sądzić, że to dobry pomysł".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Reklama

Synuś chory i leży w łóżeczku, a ja nie wiem, w co ręce włożyć

Mój pięcioletni synek Przemek rzadko choruje, ale jak już się rozchoruje, to porządnie. Wysoka gorączka, kaszel, dreszcze – wszystko, co tylko można sobie wyobrazić. Noce są nieprzespane, ja biegam między nim a kuchnią, żeby przygotować ciepłą herbatę, mierzyć temperaturę, podać leki. Każdy rodzic to zna – w takich chwilach ledwo trzymam się na nogach, ale oczywiście robię wszystko, żeby mały jak najszybciej doszedł do siebie.

Problem w tym, że teraz zaczynam się czuć fatalnie sama – chyba złapałam od niego wirusa. Więc poprosiłam męża, żeby jakoś mnie wsparł, a on uznał, że najlepszym pomysłem będzie przywiezienie teściowej. Tak, świetnie: niczego więcej mi nie potrzeba, tylko jego mamy w domu.

Reklama

Mąż żona niezadowolona teściowa przy stole w kuchni canva.com

"Pomoc teściowej" – brzmi jak kiepski żart

Mąż nie skonsultował ze mną tego pomysłu. Po prostu pojawił się w drzwiach z uśmiechem, a obok niego stała jego mama. Ja, zmęczona, ledwo żywa, zamiast się ucieszyć, poczułam, że nóż mi się w kieszeni otwiera. Czy on serio myśli, że to mi pomoże? Przecież ona nie zna naszego syna, nie ma pojęcia o jego rytuałach, o tym, co lubi, jak się nim zajmować.

Reklama

Zamiast ulgi, mam teraz dodatkowy stres. Bo teraz muszę nie tylko opiekować się chorym dzieckiem, ale też pilnować, żeby teściowej było wygodnie. A wiadomo, jak to jest – zaraz zacznie się krytyka: "A dlaczego taki bałagan?", "A czy nie mogłaś ugotować czegoś bardziej pożywnego?". Naprawdę, to "wsparcie" jest mi teraz całkowicie zbędne.

Miś przytulanka na wizycie u lekarza canva.com

Reklama

Jeszcze tylko krytyki teściowej mi tu brakowało

Zamiast realnej pomocy, mam teraz w domu kobietę, która zapewne będzie komentować absolutnie wszystko. Już widzę, jak wchodzi do kuchni i krzywi się na mój bałagan, albo zaczyna udzielać "dobrych rad" dotyczących tego, jak powinnam gotować. Na pewno będzie miała też mnóstwo uwag na temat tego, jak zajmuję się Przemkiem. Przecież ona "wie lepiej", bo wychowała dwójkę dzieci, a ja według niej ciągle coś robię źle.

Nie wiem, jak mój mąż mógł wpaść na ten pomysł i naprawdę myśleć, że to mnie ucieszy. Może dla niego to rozwiązanie idealne – jego mama jest w domu, więc on sam nie musi się martwić o pomoc przy chorym dziecku. Tylko że ja naprawdę nie mam siły ani ochoty teraz udawać, że cieszę się z tej "wizyty".

Reklama

Muszę powiedzieć: dość

Chciałabym tylko jednego – żeby mąż naprawdę zaangażował się w opiekę nad synem, zamiast podrzucać mi teściową i myśleć, że to wszystko rozwiązuje. Potrzebuję wsparcia, ale nie takiego, które polega na wprowadzeniu do domu dodatkowego gościa, który tylko doda mi stresu. Marzę, żeby wróciła do siebie i pozwoliła nam w spokoju dojść do siebie. A mąż? Cóż… może w końcu zrozumie, że odpowiedzialność za chore dziecko nie polega na podrzucaniu mamusi.

Wkurzona Żona

Ojciec Magdy Gessler skończył 93 lata. Madzia to wykapany pan Mirek. Porównujemy.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama