"Obserwuję związki znajomych i naprawdę czasem przecieram oczy ze zdumienia. Widzę, jak ich faceci siedzą wygodnie przed telewizorem, wcinają chipsy, popijają bąbelki, podczas gdy ich żony zarywają noce, żeby ogarnąć dom, dzieci, zakupy. A ja: mam szczęście, bo trafiłam na Mariusza – faceta, który wie, co znaczy prawdziwe partnerstwo. W naszym domu nie ma podziału na 'babskie' i 'męskie' obowiązki. I powiem jedno: każda kobieta zasługuje na takiego faceta!"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie być służącą we własnym domu
Naprawdę czasem aż mnie ściska, gdy widzę, jak moje koleżanki harują w domu, a ich faceci uważają, że 'pomagają' im raz na jakiś czas, kiedy akurat im się zachce. Obrazek typowego jasia kanapowego: siedzi przed telewizorem z pilotem w ręce, a jego żona biega z odkurzaczem, gotuje obiad, ogarnia dzieciaki i jeszcze robi zakupy, bo 'przecież on pracuje, to jej wypada'. Dla mnie to jakiś relikt przeszłości, a jednak wciąż widzę to wszędzie dookoła.
Ja od początku wiedziałam, że nie chcę skończyć jak moje koleżanki – z kuchnią na głowie, wiecznym sprzątaniem i smalcem alfa zarastającym na kanapie. Na szczęście Mariusz miał takie samo podejście. Wiedział, że dom to nie hotel, a ja nie jestem jego pokojówką. Od początku ustaliliśmy, że obowiązki dzielimy po równo, i to działa. Nie muszę go prosić, nie muszę przypominać – Mariusz wie, że dbamy o ten dom razem.
Widziałem, jak moja mama sama wszystko robiła, a tata tylko 'pomagał'. Nie chciałem takiego życia ani dla siebie, ani dla ciebie. Żona niezmęczona to przecież żona szczęśliwa
- opowiadał mi kiedyś Mariusz.
Gotowanie i sprzątanie nie ma płci
Mój Mario to naprawdę skarb. Nie tylko potrafi świetnie gotować, ale też lubi to robić. W weekendy to on najczęściej przejmuje kuchnię, a ja mogę sobie odpocząć. Gdy coś przygotowuje, robi to z pasją, a do tego ja nie muszę się martwić o zakupy – Mariusz sam je ogarnia. Ma swoje listy zakupów, wie, co potrzebuje do gotowania, i po prostu to robi. Ja nie muszę niczego sprawdzać ani przypominać – on wie, że to jego rola i traktuje ją poważnie. Ba! Nawet wie, co jest na której półce w kuchni, dzięki czemu nie muszę odpowiadać na pytanie 'A gdzie jest masło?'
Do tego regularnie odwozi dzieci do szkoły i odbiera je, kiedy ja mam dłuższy dzień w pracy. Mario rozumie, że dom i dzieci to wspólna odpowiedzialność, a nie jakaś 'łaska', którą robi żonie, żeby potem móc się tym chwalić przed kumplami. Zawsze mówi, że to normalne, że on też zajmuje się domem – w końcu to jego rodzina, jego życie. Szkoda tylko, że niektórzy faceci wciąż nie mogą tego zrozumieć.
Siedzenie na kanapie i czekanie, aż żona przyniesie kolację - to nie dla mnie. Dla mnie partnerstwo to wspólna praca i wzajemne wsparcie
- śmieje się Mariusz, gdy słyszy opowieści o smalczych zachowaniach facetów z naszego otoczenia.
Każda kobieta zasługuje na faceta, który nie traktuje jej jak służącej
Czasami przyjaciółki pytają mnie, jak ja to zrobiłam, że Mariusz jest taki zaangażowany. A ja zawsze odpowiadam, że to kwestia wyboru. Nie godziłam się na byle jakie podejście i nie brałam pierwszego lepszego faceta tylko dlatego, że chciałam być w związku. Czekałam na kogoś, kto rozumie, że dom i rodzina to wspólna odpowiedzialność – i znalazłam Mariusza, który właśnie taki jest.
Każda z nas ma prawo do faceta, który traktuje ją jak partnerkę, a nie jak służącą. Naprawdę nie trzeba się godzić na relację, gdzie jedna osoba robi wszystko, a druga 'pomaga', kiedy akurat jej się chce. Mario jest dowodem na to, że można mieć męża, który w pełni angażuje się w życie rodzinne – a oboje znamy facetów, którzy swoją nieudolność i lenistwo tłumaczą 'męskim genem'.
Oboje mamy ręce do pracy i głowy do planowania - nie wiem, czemu z tego nie skorzystać
- mój kochany Mariusz tłumaczy to prosto swoim kumplom, kiedy ci się dziwią.
A jego kumple - jasie kanapowi? Niektórym jest wstyd, niektórzy unoszą brwi w niemym zdziwieniu, a inni są niereformowalni.
Jolanta, zadowolona z męża żona