"Wreszcie zaczęło mi się powodzić. Rodzina zaczęła się teraz bardzo interesować moim życiem"

"Wreszcie zaczęło mi się powodzić. Rodzina zaczęła się teraz bardzo interesować moim życiem"

"Wreszcie zaczęło mi się powodzić. Rodzina zaczęła się teraz bardzo interesować moim życiem"

Canva

"Nie ma chyba prostszego testu dla rodziny niż moment, w którym ktoś z niej osiąga sukces finansowy".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Swoje starania o lepszy byt zaczynałem od zera

Przez długi czas, praktycznie całe moje dorosłe życie, starałem się być samodzielny, konsekwentnie realizowałem swoje zawodowe plany i pomysły. Nie miałem łatwego startu – zacząłem od zera, a droga do tego miejsca, w którym teraz się znajduję, była długa i pełna wyrzeczeń. Kiedy potrzebowałem wsparcia – czy to finansowego, czy emocjonalnego – rzadko kiedy mogłem na nie liczyć. Rodzina wtedy jakoś nie interesowała się moimi problemami. Spotkania rodzinne były raczej przykrą formalnością, a zamiast wsparcia, często doświadczałem krytyki i ironii. Pojawiały się kąśliwe komentarze o moich niepewnych wyborach zawodowych, o marzeniach, które według nich były „nierealistyczne” i o tym, że nie potrafię zająć się „porządną” pracą.

Dziś, po latach trudów, mogę powiedzieć, że w końcu osiągnąłem sukces. Moja praca przynosi mi satysfakcję i co chyba najważniejsze w tej sytuacji, finansowe zabezpieczenie. Zarabiam naprawdę dobre pieniądze – po raz pierwszy w życiu mogę sobie pozwolić na to, by cieszyć się efektami swojej pracy i spełniać swoje marzenia.

Mężczyzna składa ręce w prośbie; Canva

Członkowie rodziny teraz się przymilają

I właśnie w momencie, gdy wreszcie poczułem, że życie naprawdę jest w moich rękach, nagle „odżyły” relacje rodzinne. Ci sami ludzie, którzy przez lata nie interesowali się moim losem, teraz regularnie dzwonią, piszą, a nawet proponują spotkania. Pod pozorem zainteresowania moim życiem zaczynają snuć długie opowieści o własnych problemach, o tym, jak trudno im się żyje, jak pilnie potrzebują pieniędzy na coś ważnego. Nie mają w tym umiaru – czasem próbują ująć mnie za serce, przypominając sobie, że jestem ich kuzynem, bratem czy wujem, że przecież „w rodzinie siła” i „jak sobie mamy pomagać, jak nie teraz”. W ich głosie słychać nadzieję na finansowe wsparcie, a czasem wręcz zaskakującą pewność, że przecież „na pewno nie odmówię”.

Im lepiej mi się wiedzie, tym bardziej członkowie rodziny widzą we mnie kogoś, kto ma obowiązek ich wspierać. Kiedy odmawiam – choć robię to z taktem – zarzucają mi brak wdzięczności, obwiniają za to, że myślę tylko o sobie. Z jednej strony wiem, że sukces finansowy pociąga za sobą pewną odpowiedzialność, ale z drugiej – nie mogę i nie chcę zgadzać się na to, by traktowano mnie jak bankomat.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są w rodzinie osoby, które szczerze się cieszą z moich sukcesów. Z pozostałymi muszę nauczyć się żyć – stawiać granice, być asertywnym i nie dać się wpędzać w poczucie winy. Bo to nie jest fair, że nagle wszyscy przypomnieli sobie o mnie, gdy moje konto zaczęło wyglądać inaczej.

Janek

Modne fryzury dla brunetek. 15 pięknych propozycji na jesień 2024
Źródło: instagram.com/yogacolourist
Reklama
Reklama