"Uciekłam na wieś, żeby znaleźć spokój. Zamiast tego mam sąsiada, który mnie podgląda"

"Uciekłam na wieś, żeby znaleźć spokój. Zamiast tego mam sąsiada, który mnie podgląda"

"Uciekłam na wieś, żeby znaleźć spokój. Zamiast tego mam sąsiada, który mnie podgląda"

canva.com

"Zawsze myślałam, że życie na wsi to spokój, prywatność i bliskość natury. Dlatego, gdy w końcu mogłam sobie pozwolić na mały domek poza miastem, długo się nie zastanawiałam. Liczyłam na ciszę, a znalazłam sąsiada, który nie potrafi uszanować mojej prywatności. Czuję się obserwowana na każdym kroku, a kiedy próbowałam z nim porozmawiać, tylko się zaśmiał. Już nie wiem, co robić".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Moje wielkie miejskie marzenie o spokojnym życiu na wsi

Całe życie mieszkałam w mieście, od dziecka w jednym z większych blokowisk w Krakowie. Zawsze było głośno – samochody, tramwaje, sąsiedzi zza ściany, którzy nie bali się imprezować do białego rana. Tłumaczyłam sobie, że to część miejskiego życia, ale w głębi serca marzyłam o ciszy. Kiedy byłam młodsza, nawet tego nie dostrzegałam, ale z wiekiem hałas coraz bardziej zaczął mi przeszkadzać. W końcu uznałam, że to może czas, by coś zmienić.

Długo odkładałam pieniądze na coś "swojego". Byłam po trzydziestce, wciąż sama, ale czułam, że wreszcie nadszedł moment, by zrobić coś dla siebie. Po latach oszczędzania i kilku pożyczkach w końcu mogłam pozwolić sobie na mały domek na wsi, około godzinę jazdy od Krakowa. Myślałam, że znalazłam idealne miejsce – cisza, spokój, trochę lasu, pola. W końcu miałam mieć swoje miejsce, gdzie mogłam odpocząć i żyć po swojemu.

dom wśród pól canva.com

Sąsiad okazał się bardziej niż wścibski

Na początku wszystko wyglądało naprawdę świetnie. Domek był mały, ale przytulny, z niewielkim ogródkiem, w którym planowałam posadzić kwiaty, warzywa, może nawet jakieś drzewka owocowe. Moim sąsiadem był pan Zbyszek, mężczyzna koło sześćdziesiątki, który wydawał się sympatyczny. Na początku często zagadywał, pytał, jak się urządziłam, opowiadał o okolicy. Pomyślałam, że to całkiem miłe – w końcu to wieś, wszyscy się tu znają.

Jednak z czasem zaczęłam zauważać, że Zbyszek patrzy na mnie trochę hmmm, za często. Jak tylko wychodziłam do ogródka, on zawsze się gdzieś pojawiał, jakby znikąd. Może to przypadek, myślałam. Ale z dnia na dzień było tego coraz więcej – ciągle miał coś do powiedzenia, coś do pokazania, jakby tylko czekał za rogiem na moment, kiedy wyjdę z domu. Na początku mnie to śmieszyło, ale potem zaczęło naprawdę irytować.

Czuję się jak na świeczniku

Kiedy zaczęło robić się ciepło, zaczęłam więcej czasu spędzać na polu – uwielbiam siedzieć z książką w ogródku, czasem rozkładam sobie koc albo leżak. W końcu po to tu się przeprowadziłam, żeby odpocząć na świeżym powietrzu. Pewnego dnia, gdy leżałam na kocu, poczułam się, jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałam się i wtedy zobaczyłam Zbyszka - wyglądał zza płotu, przez małą szczelinę w desce. Patrzył w moją stronę i nawet się nie krył.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Wstałam, poszłam do domu, zamknęłam drzwi i próbowałam ochłonąć. Myślałam, że może to jednorazowy wybryk, może ciekawość. Ale niestety to nie była jednorazowa sytuacja.

Od tamtej pory zaczęłam czuć się coraz bardziej nieswojo. Zaczęłam unikać wychodzenia na podwórko, a jeśli już tam byłam, miałam wrażenie, że on zawsze gdzieś tam jest – patrzy zza płotu, obserwuje każdy mój ruch. Nawet kiedy podlewałam kwiaty czy robiłam coś przy ogrodzeniu, wiedziałam, że on mnie obserwuje.

mężczyzna z lornetką patrzy przez okno canva.com

Zasłoniłam płot, ale pomysłowy Zbyszek zawsze znajdzie sposób

W końcu postanowiłam działać. Kupiłam kilka drewnianych paneli i zasłoniłam płot tam, gdzie wcześniej była ta dziura. Myślałam, że to załatwi sprawę, że może Zbyszek zrozumie, że nie życzę sobie takich zachowań. Niestety, myliłam się. Parę dni później zobaczyłam, że przeniósł się do innej części płotu – wystarczyło, że lekko przesunął deskę, a już miał nowy "punkt obserwacyjny".

W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam z nim porozmawiać. Spotkałam go na drodze i powiedziałam wprost, że jego zachowanie mnie niepokoi, że nie życzę sobie, by mnie podglądał. Zbyszek tylko się uśmiechnął i powiedział:
Oj, tam, Angeliko, nie przesadzaj, przecież to tylko ciekawość. Każdy lubi patrzeć na coś ładnego.
Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz: jak można być tak bezczelnym; zamiast przeprosin – śmiech i drwina.

Zasłoniłam kolejne miejsca w płocie, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Zbyszek zawsze znajdzie sposób, żeby mnie obserwować. Czuję się bezsilna i coraz bardziej przygnębiona. To miało być moje miejsce, mój azyl, gdzie mogę odpocząć od wszystkiego. A tymczasem, przez sąsiada, boję się wyjść na własne podwórko.

Szukam pomocy, bo już naprawdę nie wiem, co robić

Nie wiem, ile jeszcze dam radę to znosić. Z jednej strony myślę o zgłoszeniu tego na policję, ale co im powiem: przecież nie, że starszy pan zagląda przez płot. Przecież zaraz zaczną plotkować, że "ta miastowa”" wywołuje skandale. Nie chcę, żeby wszystko się jeszcze bardziej pogorszyło. Czuję, że jestem uwięziona we własnym domu – dokładnie odwrotnie niż sobie wyobrażałam.

Może ustaw kamerę albo zrób mu zdjęcia. Wtedy przynajmniej będziesz miała dowody, jakby dalej się tak zachowywał

- podpowiedziała mi koleżanka, gdy opowiedziałam jej o problemie. Myślałam o tym, ale na razie nie mam odwagi. A z drugiej strony – jak długo jeszcze będę unikać wyjścia na podwórko, jak długo będę patrzeć przez okno, czy czasem Zbyszek znowu gdzieś tam nie stoi.

Jeśli ktoś z was miał podobne doświadczenia, bardzo proszę o radę. Czuję się zagubiona i wyczerpana. Nie tak to miało wyglądać – miałam tu znaleźć spokój, a zamiast tego czuję się jak więzień we własnym domu.

Angela

"Rolnik szuka żony". Tak żyje i mieszka Marcin. Gospodarz z Mazowsza ma niezłą chatę, ale jest jedno ale.
Źródło: Rolnik szuka żony/YouTube
Reklama
Reklama