"Po długiej i bolesnej walce z chorobą moja mama zmarła. Wiedzieliśmy, że jej czas się kończy, ale nigdy nie da się przygotować na taki ból. Na dodatek, zamiast wspierać się w tej najtrudniejszej chwili, musimy zmagać się z decyzją jej męża, który postanowił o kremacji mamy bez naszej zgody. Czuję, że nie tylko mnie nie uszanował, ale przede wszystkim zlekceważył to, czego sama mama naprawdę chciała”.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nikt nie jest przygotowany na tę pustkę
Mama chorowała na nowotwór przez trzy lata. To były trzy lata nieustannej walki i nadziei, choć z miesiąca na miesiąc było coraz trudniej. Przez ostatnie miesiące jej stan bardzo się pogorszył i musiała trafić do hospicjum. Wiedzieliśmy, że to koniec, ale nikt z nas nie był gotowy na tę pustkę, którą po sobie zostawiła. Każdego dnia ktoś z nas – ja, mój brat, siostra – starał się być przy niej. Praca, dzieci, codzienne obowiązki – wszystko to schodziło na dalszy plan, bo wiedzieliśmy, że te chwile z mamą są ostatnie.
Jej mąż, Marek, rzadko bywał przy niej w hospicjum. Tłumaczył się pracą i "różnymi sprawami", ale to tłumaczenie trudno mi było przyjąć. Każde z nas miało swoje życie, ale potrafiliśmy jakoś pogodzić obowiązki, by być blisko mamy. Marek, mimo że ma 60 lat i mógłby trochę zwolnić, jakby nie potrafił znaleźć na to czasu i chęci. Trudno mi to ocenić, ale fakt, że tak rzadko się pojawiał, pozostawił we mnie pewien niesmak, który trwa do dzisiaj
Kiedy mama odeszła, czułam, jakby coś we mnie umarło razem z nią. Pustka, którą po sobie zostawiła, jest ogromna. W nieutulonym bólu próbowaliśmy zająć się organizacją pogrzebu, choć każda decyzja bolała i wydawała się ponad nasze siły. Zastanawialiśmy się nad ubraniem, kwiatami, trumną. I wtedy Marek, jakby nic się nie stało, ogłosił, że mama zostanie skremowana. Powiedział to tak stanowczo, jakby nie widział potrzeby konsultowania tego z nami.
canva.com
Mąż mamy zadecydował za nas wszystkich. Zignorował ostatnią wolę mamy
Kiedy Marek oznajmił, że mama będzie skremowana, nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mama przez ostatnie lata powtarzała, że chce być pochowana w białej trumnie, obok swoich rodziców. Miała swoje marzenia, swoje wyobrażenie o miejscu spoczynku. My, jej dzieci, dobrze to wiedzieliśmy, bo wspominała o tym wielokrotnie. Nigdy nie mówiła o kremacji – wręcz przeciwnie, dla niej ważne było, by mieć swoje miejsce na cmentarzu, blisko rodziny i w zgodzie ze starymi zwyczajami.
Marek jednak był nieugięty. Mówił, że kremacja to była jej wola i że powinniśmy uszanować jego decyzję. Nie próbował nawet wysłuchać naszych wątpliwości. Nie zapytał nas, co my o tym myślimy, nie próbował zrozumieć naszego punktu widzenia – po prostu zdecydował sam, jakbyśmy nie mieli żadnego prawa głosu. Czuję, że odebrał nam ostatnią możliwość, by pożegnać mamę tak, jak ona by tego chciała; w sposób, który także nam pomógłby się uporać z tą stratą.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że Marek wybrał kremację z wygody. Kremacja oznacza mniej zobowiązań, mniej formalności, mniej obowiązków. Gdyby mama miała grób, ktoś musiałby o niego dbać, odwiedzać, sprzątać. Marek dobrze wiedział, że to obowiązek, który spadłby na niego, bo my mieszkamy daleko i nie moglibyśmy bywać na cmentarzu co tydzień. To bolesne, ale mam wrażenie, że podjął tę decyzję, by uniknąć odpowiedzialności.
zdjęcie ilustrujące/Canva
Ta zadra pozostanie na zawsze
Nie rozmawiam z Markiem i nie wiem, czy kiedyś będę w stanie spojrzeć mu w oczy. Uważam, że to, co zrobił, było egoistyczne i nie miało nic wspólnego z wolą mamy. On jednak widzi to inaczej – twierdzi, że spełnił jej ostatnie życzenie i że to my „przesadzamy” w naszej reakcji. Marek wydaje się wręcz dumny z tego, że podjął "odważną" decyzję, ale dla mnie to nie była odwaga. To było odebranie nam możliwości pożegnania mamy tak, jak ona by sobie tego życzyła. Czuję, że mnie zawiódł i że zdradził jej pamięć.
Cała ta sytuacja nauczyła mnie, jak ważne jest, żeby jasno określić swoje ostatnie życzenia i nie zostawiać bliskich w takiej niepewności. Dlatego postanowiłam spisać swój testament. Nie chcę, żeby moje dzieci kiedykolwiek musiały się zmagać z takimi emocjami, niepewnością i poczuciem, że ktoś postąpił wbrew mojej woli. Chcę, żeby wiedzieli, co jest dla mnie ważne, żeby nie było żadnych wątpliwości.
Ta historia jest dla mnie bolesną lekcją. Straciłam nie tylko mamę, ale i poczucie, że mogę zaufać najbliższym. Teraz czuję, że muszę chronić swoje pragnienia i pamięć o sobie, zanim przyjdzie czas na moje pożegnanie.
Viola