"Moja siostra dobrze zarabia, żyje wygodnie, nie ma dzieci ani większych zobowiązań. Stać ją na markowe ubrania, egzotyczne wakacje, drogie gadżety. A jednak, kiedy przyszła powitać moją nowo narodzoną córeczkę, przyniosła jej torbę pełną używanych rzeczy. Czułam, jakby ktoś mnie z premedytacją obraził".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Siostra żyje jak królowa, ale na rodzinie oszczędza
Moja siostra, Ewa, to kobieta sukcesu. Ma dobrą pracę, mieszka sama, nie ma dzieci – jej życie to idealny obrazek z Instagrama. Regularnie wrzuca zdjęcia z egzotycznych miejsc – a to weekend w Paryżu, a to tydzień na Malediwach. Noszenie markowych ciuchów i drogie kosmetyki to dla niej standard. Trochę jej zazdroszczę, ale nigdy jej tego nie wypominam. Cieszę się, że dobrze sobie radzi i realizuje swoje marzenia. Każdy przecież układa sobie życie, jak potrafi.
Ja tymczasem niedawno urodziłam córeczkę, Zosię. Nie opływamy w luksusy, ale staram się zapewnić jej to, co najlepsze. Przy dziecku wydatki rosną z dnia na dzień, a każda nowa rzecz dla małej to dla mnie ogromna radość. Kiedy Ewa zapowiedziała, że przyjdzie do nas i zobaczy Zosię, pomyślałam, że to świetna okazja, żeby przywitała małą jakimś wyjątkowym prezentem. Przecież to jej siostrzenica. Spodziewałam się, że przyniesie coś, co będzie miłym gestem, może coś, co zostanie nam na lata. Nigdy nie przypuszczałam, że przyniesie coś, co sprawi, że poczuję się… zawiedziona i zlekceważona.
Używane zabawki – ona tak na serio
Ewa przyszła do nas z dużą torbą pełną dziecięcych zabawek i ubranek. Pomyślałam, że to może być coś naprawdę fajnego. Ale kiedy zaczęłam wyciągać zawartość torby, poczułam, jak narasta we mnie rozczarowanie. Tam były stare misie, zużyte gryzaki, plastikowe kubeczki i ubranka, które ewidentnie nosiło już inne dziecko. Całość wyglądała, jakby została wyjęta z cudzej szafy, a nie kupiona specjalnie z myślą o mojej małej.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Ewa zaczęła opowiadać, że "to wszystko w duchu eko" i że stara się nie kupować nowych rzeczy, jeśli może ich uniknąć.
Magda, po co generować więcej plastiku, skoro mogę dać Zosi coś, co już jest - w końcu planeta i tak jest zaśmiecona
– powiedziała, jakby to było coś oczywistego. Podkreślała, że kupiła te rzeczy w okazyjnej cenie od koleżanki, której dziecko już z nich wyrosło. Widać było, że naprawdę myślała, że robi coś dobrego.
Poczułam się źle, bardzo źle
Stałam tam, trzymając te stare zabawki i ubranka, i czułam, jak ściska mi się serce. Moja siostra, która ma pieniądze, która kupuje sobie markowe ciuchy i leci na wakacje, kiedy tylko chce, przynosi mojemu dziecku rzeczy z drugiej ręki. Mojej córeczce, mojej Zosi, którą chcę otaczać wszystkim, co najlepsze. Naprawdę, jakby rzeczywiście nie mogła zrobić czegoś więcej. Ech, aż tak jej szkoda pieniędzy na coś nowego, tylko dla małej Zosi. Czułam się, jakby mój maleńki skarb dostał od niej sygnał, że nie zasługuje na coś wyjątkowego.
Nie wytrzymałam i powiedziałam, co myślę:
Ewa, my nie potrzebujemy starych rzeczy. Zosia to moja córeczka, a ja chcę dla niej wszystkiego, co najlepsze, a nie tego, co jest tylko ‘ekologiczne’. Może oddaj to do domu dziecka, jeśli naprawdę nie chcesz kupować nowych rzeczy. Ale Zosia zasługuje na więcej.
Ewa była wyraźnie zaskoczona. Udawała, że jej przykro, ale broniła swojego pomysłu, twierdząc, że to właśnie takie "mądre podejście" i że powinnam docenić jej starania.
Można się różnić - byle z szacunkiem
Minęło już kilka dni od tego spotkania, a ja wciąż czuję się rozbita i rozczarowana. Nie chodzi o to, że chcę, żeby moja siostra wydawała fortunę na Zosię, ale skoro ona żyje w takim komforcie, naprawdę mogła pomyśleć o czymś wyjątkowym dla swojej siostrzenicy. Moja córka jest dla mnie najważniejsza na świecie, zasługuje na rzeczy nowe, na ładne prezenty – to dla mnie symbol miłości i szacunku. A Ewa potraktowała ją, jakby była jednym z wielu dzieci, które mogą się cieszyć czymkolwiek.
Nie wiem, czy kiedykolwiek to zrozumiem. Może nigdy nie poczuje, co to znaczy być matką i pragnąć dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze.
Magdalena