"Od lat to ja sprzątałam rodzinne groby. W tym roku wpadłam na sprytny pomysł"

"Od lat to ja sprzątałam rodzinne groby. W tym roku wpadłam na sprytny pomysł"

"Od lat to ja sprzątałam rodzinne groby. W tym roku wpadłam na sprytny pomysł"

Canva

"Zawsze myślałam, że sprzątanie rodzinnych grobów jest nieco jak noszenie czapki niewidki. Co roku pojawiam się na cmentarzu z arsenałem narzędzi, a naokoło mnie tylko kamienne anioły patrzą z uznaniem. Nikt z rodziny się nie pojawia, by dzielić trudy. Cóż, przynajmniej do tej pory. Bo tym razem opracowałam sprytny plan, który okazał się kluczowym posunięciem, by wciągnąć resztę do cmentarnych obowiązków. I nie obyło się bez wzruszeń".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Już od wielu lat to ja sprzątam rodzinne groby

Zacznijmy od początku. Już od młodych lat, jak tylko sięgałam głową nad nagrobek, dziadkowie, a potem rodzice, wdrażali mnie w tę szlachetną tradycję cmentarnego sprzątania. Początkowo może miało to swój urok, coś jakby powiew historii, szczególnie że w rodzinie opowieści o przodkach są pieczołowicie pielęgnowane. Każdy pomnik to inna historia, a czyszcząc nagrobki, czułam, że oddaję im hołd. No ale po jakimś czasie, gdy jedyną obecnością na cmentarzu był mój cień, zaczęłam odczuwać sporą niesprawiedliwość.

I tak rok w rok, stawałam na straży cmentarnych obowiązków, aż pewnego dnia, wyczerpana grabieniem w deszczu, spojrzałam w niebo i pomyślałam "basta”. Przecież w rodzinie mamy specjalistów od mniejszych zadań – tu pomoc w malowaniu płotu, tam wyciąganie starej kanapy – a jednak na wieść o cmentarzu okazywało się, że wszyscy nagle mają pilne sprawy. Wujek Staszek „nagle złapał grypę”, ciocia Wiesia „ma tyle pracy”, a kuzynka Asia ma „pilne korepetycje”.

Widok ciemnego krzyża na tle zachodzącego słońca. Canva

Wpadłam na sprytny pomysł

Wtedy zrozumiałam, że muszę działać strategicznie. Przemyślałam to solidnie, a następnie rozesłałam zaproszenia na „Uroczyste spotkanie rodzinne na cmentarzu”. W treści dodałam:

Zapraszam na wyjątkowy dzień pełen wspomnień, a po nim czeka nas obiad u babci.

Ku mojej radości, wszyscy stawili się niemal punktualnie. Najpierw był czas na wspominki, wzruszające opowieści o pradziadku, co ponoć znał osobiście Piłsudskiego, o ciotce Zosi, która jako młoda dziewczyna miała sceniczne plany, nim zamieszkała na wsi. Wszyscy snuli nostalgiczne historie, a ja powolutku, subtelnie, jakby mimochodem, wręczałam im szczotki, grabie i wiaderka. Słysząc, że kuzynka Zosia dopiero co wróciła z kursu jogi, zaproponowałam jej „rozciągającą” sesję grabienia liści. Wujkowi Staszkowi, który z kolei „ma wprawę w naprawach”, podsunęłam kwestię polerowania kamieni.

Nie uwierzycie, ale plan poszedł tak gładko, że sama byłam zaskoczona. Ku mojemu zdziwieniu, każdy z nich znalazł swoje miejsce w tej cmentarnej układance. I nawet zaczęli się prześcigać w ideach – ciocia Wiesia podpowiedziała, żeby postawić świeczki solarne, bo będzie bardziej eko, a wujek Staszek zaczął debatować nad jakością środków do czyszczenia kamienia.

Kiedy wszystko było gotowe, stanęliśmy w rzędzie przed ostatnim z posprzątanych grobów. Poczułam, że dzięki tej „uroczystej inicjatywie” zyskałam pomocników na kolejne lata. A na koniec – jak obiecałam – wszyscy udaliśmy się do babci na obiad. Siedząc tam, wsłuchani w jej przepisy i rady, zrozumieliśmy, że rodzinna tradycja to coś więcej niż codzienne obowiązki – to sposób na to, by zacieśniać więzi, choć czasem potrzebne są do tego pewne niekonwencjonalne kroki.

Z pozdrowieniami, sprytna sprzątaczka

Halloween — Donald jako Morticia, Szymek jako klaun. Nasze różne propozycje przebrań dla poważnych panów
Źródło: AKPA/Pinterest/Photoshop
Reklama
Reklama