"Moja córka wczoraj przyniosła zaproszenie na przyjęcie do koleżanki. Zapowiadało się na zwykłą kameralną imprezkę – kilka dziewczynek, mama, babcia i ciotki koleżanki. Wszystko brzmiało zupełnie normalnie - aż do momentu, kiedy zobaczyłam, co to za okazja. 'Period party' na cześć pierwszej M. Przez chwilę myślałam, że to żart. Teraz nie wiem, czy w ogóle powinnam pozwolić córce tam pójść".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Pierwszy raz spotkałam się z takim zaproszeniem
Moja córka, Lena, od pierwszej klasy trzyma się z przyjaciółką, Olą. Dziewczyny są praktycznie nierozłączne – siedzą razem w ławce, bawią się po szkole, mają wspólne koleżanki z podwórka. Jest ich czwórka w paczce i znają się już od lat. To taki zgrany zespół, który zawsze trzyma się razem.
Wczoraj Ola wręczyła Lenie zaproszenie na przyjęcie. Czerwona koperta, zaproszenie na "małą imprezę w gronie najbliższych". Miało być słodkie jedzenie, truskawkowy tort i tylko najbliższe osoby – kilka koleżanek, mama Oli, jej babcia i ciotki. Myślałam, że to jakieś urodziny albo zwykłe spotkanie, ale gdy otworzyłam zaproszenie, nie mogłam uwierzyć.
Okazało się, że to nie urodziny, tylko "period party" – przyjęcie na cześć pierwszej miesiączki Oli. Tak, serio: świętowanie pierwszego okresu z tortem i babcią przy stole. Z BABCIĄ. Wiem, że czasy się zmieniają, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
canva.com
Truskawkowy tort i czerwone dekoracje
Jeszcze większy szok przeżyłam, gdy Lena opowiedziała mi szczegóły. Okazuje się, że Ola dostała pierwszy okres w szkole i jej mama zadbała, żeby była na to przygotowana – miała w plecaku małą saszetkę z podpaską. To akurat zrozumiałe, dobrze, że się o nią zatroszczyła. Ale żeby robić z tego przyjęcie: z tego, co wiem, Ola ma zamówiony nawet specjalny tort – czerwony, z truskawkowym kremem i czerwonymi dekoracjami. Wybaczcie, ale to dla mnie przesada.
Lena, oczywiście, jest zachwycona i mówi, że to świetny pomysł. Tłumaczy mi, że przecież miesiączka to normalna sprawa, o której powinno się mówić otwarcie.
Moja córka nie rozumie mojego sprzeciwu
Lena nie widzi w tym nic złego. Pyta mnie, dlaczego mam zastrzeżenia, skoro to przecież "tylko dziewczyny".
canva.com
Mamo, przecież miesiączka to coś, co ma każda kobieta. Czemu się dziwisz?
– mówi z pełnym przekonaniem. A ja patrzę na to wszystko i nie mogę sobie wyobrazić, jak trzy pokolenia siedzą przy stole, jedząc słodki tort i rozmawiając o pierwszym okresie.
Rozumiem, że czasy się zmieniają i że najmłodsze pokolenie podchodzi do takich spraw inaczej, ale dla mnie to jednak za dużo. Nie jestem pewna, czy powinnam pozwolić Lenie brać udział w czymś takim. Może to nowoczesne, może faktycznie przełamywanie tabu, ale ja po prostu nie mogę sobie wyobrazić tej sytuacji.
Marlena