"Pomagam seniorom. Ich historie często mnie przytłaczają"

"Pomagam seniorom. Ich historie często mnie przytłaczają"

"Pomagam seniorom. Ich historie często mnie przytłaczają"

canva.com

"Po skończonych studiach zdecydowałam się na pracę ze starszymi ludźmi. Kiedy zaczęłam pracować w domu opieki, poczułam, że to właśnie moje miejsce. Mogę być dla tych ludzi jak przybrana wnuczka, dać im trochę ciepła i poczucia, że ktoś jest obok. Ale przychodzi też ogromny ciężar – nie jestem w stanie przestać przyjmować na siebie ich smutku i samotności. Każdego dnia słucham ich historii, a potem wracam do domu, przytłoczona ich cierpieniem".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zrobić coś z empatią

Od lat szukałam swojej drogi. Jeszcze w szkole średniej udzielałam się w różnych akcjach charytatywnych, pomagałam, gdzie tylko mogłam, ale robiłam to za darmo. Przychodzi jednak moment, kiedy trzeba płacić rachunki i mieć za co żyć. W końcu znajoma podsunęła mi pomysł pracy w domu opieki.

To może być coś dla ciebie

– powiedziała. Faktycznie, miałam odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, chociaż wcześniej pracowałam głównie z dziećmi. Mimo obaw postanowiłam spróbować.

Starsze osoby zgromadzone przy stole radośnie grają w karty canva.com

Złożyłam dokumenty i poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Nie sądziłam, że dostanę tę pracę, bo konkurencja była spora, ale z jakiegoś powodu wybrali właśnie mnie.

To twoja empatia nas przekonała

– usłyszałam od kierowniczki. Poczułam wtedy, że trafiłam w odpowiednie miejsce.

Każdy niesie w sobie swoją historię

Pierwsze dni w pracy były pełne różnych emocji. Z jednej strony byłam podekscytowana, a z drugiej przerażona. Praca z seniorami okazała się zupełnie inna niż praca z dziećmi. Większość moich podopiecznych przyjęła mnie bardzo ciepło, chociaż jeden starszy pan, pan Marian, był początkowo dość nieprzyjemny. Traktował mnie z dystansem i unikał rozmów. Ale byłam cierpliwa i postanowiłam dać mu czas.

I w końcu, po kilku tygodniach pan Marian otworzył się przede mną. "Przypominasz mi moją synową, która mnie tu oddała" – powiedział mi pewnego dnia. Dopiero wtedy zrozumiałam, skąd ten chłód. Od tamtej chwili nasza relacja się zmieniła, przestał mnie unikać i zaczęliśmy naprawdę rozmawiać. Czułam, że powoli staję się dla tych ludzi kimś ważnym.

Od samego początku każdego dnia poznaję historie moich podopiecznych. Niektóre są pełne smutku, żalu i poczucia odrzucenia. Widzę, jak bardzo potrzebują obecności drugiej osoby, jak ważne jest dla nich, żeby ktoś ich wysłuchał i po prostu był obok. Staram się dawać im tyle uwagi, ile mogę. Wiem, że dla wielu z nich jestem jak przybrana wnuczka czy nawet córka. Mogę im dać trochę ciepła, ale niestety, nie mogę zabrać ich bólu ani przywrócić im rodzin.

Czasami, zamiast rozmowy, po prostu siedzimy razem w ciszy. Nauczyłam się, że oni potrzebują nie tylko słów, ale przede wszystkim obecności. Czasem wystarczy, że siedzimy obok siebie, patrzymy przez okno albo wymieniamy spojrzenia. W takich chwilach cisza mówi więcej niż jakiekolwiek słowa.

Dwie starsze dłonie trzymające się razem canva.com

Codziennie wracam do domu z ciężkim sercem

Ta praca daje mi ogromne poczucie spełnienia, ale emocje, które towarzyszą mi na co dzień, bywają przytłaczające. Czasem czuję się, jakbym spełniała ich małe marzenia – jakbym dawała im coś, czego już nie spodziewali się w życiu doświadczyć: obecność, ciepło, zrozumienie.

Ale często wracam do domu ze łzami w oczach.

Nigdy nie myślałam, że jeszcze ktoś się mną zainteresuje

– usłyszałam kiedyś od jednej z podopiecznych.

Twoja obecność dodaje mi sił, nawet jak kości bolą to serce już nie

– powiedział mi inny. Te słowa są piękne, ale jednocześnie bolesne, bo pokazują, jak bardzo ci ludzie czują się samotni. Tylko ja wiem, jak ciężkie są historie, które niosą na swoich barkach. I choć kocham swoją pracę, to czasami ten ciężar jest dla mnie po prostu zbyt duży.

Martyna

Towarzyszka Jarka to elegancka jesieniara. Jej stylizacje mogą być inspiracją dla wielu seniorek
Źródło: facebook.com/PraskaAktywistka
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama