"Od zawsze brakowało mi uwagi ze strony taty. Był typem człowieka skupionym na pracy i na swoich sprawach, a ja dorastałam, mając wrażenie, że jestem gdzieś na marginesie jego życia. Myślałam, że już dawno pogodziłam się z tym, że nigdy nie było go dla mnie na co dzień. Aż tu nagle, rok po śmierci mamy, tata – który przez całe życie był raczej typem introwertyka – postanowił adoptować kota i poświęca mu więcej troski i uwagi, niż kiedykolwiek okazał mnie. Przyznaję, poczułam coś, czego się po sobie nie spodziewałam: zazdrość".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ojciec zawsze był bardziej zainteresowany pracą niż mną
Dorastałam w domu, w którym tata był, ale jakby go nie było. Pracował jako inżynier, całe dnie spędzał w pracy albo zamykał się w swoim pokoiku z projektami i tam znikał na długie godziny. W tamtych czasach mężczyzna, który angażuje się w wychowanie dzieci, to było coś rzadko spotykanego. Rolą ojca było zarabianie na dom, a resztę zostawiało się matce. Tata trzymał się tej zasady z całą konsekwencją - może z wygody, może nie potrafił inaczej.
Miałam przy nim poczucie chłodnego dystansu. Nawet kiedy był w domu, nigdy nie zapytał, jak minął mi dzień, nie interesował się moimi sprawami, nie przychodził na wywiadówki, obecność na szkolnych przedstawieniach była szczytem jego rodzicielskiego zaangażowania. Nie zapomnę, jak pewnego dnia mama wróciła po pracy do domu, zrobiła obiad, zajęła się moimi lekcjami, wysłuchała moich opowieści i -wyraźnie zmęczona codziennością i tym na poły samotnym rodzicielstwem - powiedziała:
Twój ojciec chyba nie rozumie, co to znaczy być ojcem. On myśli, że wystarczy przynieść pieniądze i na tym rola taty się kończy. Jak za czasów jego ojca i dziadka.
Miała rację – w jego wyobrażeniu to było wszystko.
Myślałam, że pogodziłam się z jego dystansem
Gdy dorosłam, nauczyłam się radzić sobie z tym, że tata nigdy nie był szczególnie wylewny. Przestałam już liczyć na to, że stanie się bardziej obecny, bardziej otwarty, że zacznie okazywać mi czułość. Mówiłam sobie, że może każdy człowiek kocha na swój sposób. Bo wiedziałam, że tato mnie kocha, tylko właśnie tak po swojemu i że nie umie tego pokazać.
Wydawało mi się, że to wszystko jest już za mną, że jako dorosła kobieta nie potrzebuję tych rzeczy, których nie dostałam jako dziecko. Aż nagle, pewnego dnia, rok po śmierci mamy okazało się, że tata adoptował kota. I to nie był jakiś tam zwierzak – ten kot, nazwany przez niego Mruczkiem, stał się centralnym punktem jego życia. Kiedy zobaczyłam, jak tata traktuje Mruczka, wszystkie te stare uczucia zawodu i niedowartościowania wróciły.
Patrzę, jak troszczy się o kota i... tęsknię
Tata, który przez całe życie wydawał się taki zimny i zdystansowany, który nigdy nie pamiętał mojego rozmiaru ubrań czy terminów moich szczepień, teraz dba o Mruczka z taką uwagą, jakiej nigdy nie poświęcił mnie. Dba o to, by kot dostawał najlepszą karmę, testuje różne smaki, żeby znaleźć ten idealny. Kupił mu specjalne zabawki, drapaki, regularnie chodzi z nim do weterynarza.
On potrzebuje odpowiedniej opieki, to żywe stworzenie
– powiedział mi kiedyś, kiedy obserwowałam, jak kupuje Mruczkowi kolejną drogą zabawkę. Okeeej, byłam w szoku.
Patrzyłam na niego i czułam… zazdrość. Tak, wiem, brzmi to dziwnie – jak można zazdrościć kotu? A jednak, kiedy zobaczyłam, ile uwagi poświęca temu zwierzakowi, coś we mnie się ruszyło. Zaczęłam myśleć o tym, ile dałabym za choćby odrobinę tej troski, którą teraz tata okazuje kotu. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa – ja, czekająca, aż tata choć raz zapyta, jak się czuję, o czym dzisiaj gadałam z moją przyjaciółką, co działo się na imprezie z kolegami. Nigdy się tego nie doczekałam.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zazdrościć kotu. A jednak tak właśnie się poczułam. Może to głupie, może dziecinne, ale trudno mi się z tym pogodzić.
Przeszłości nie zmienisz
– powtarzam sobie, próbując uspokoić emocje. Wiem, że wypominanie tacie jego dawnego dystansu niczego nie zmieni. Nic mi, nam to nie da.
Mimo wszystko trudno mi patrzeć na to, jak tata, który nigdy nie miał dla mnie czasu ani cierpliwości, teraz poświęca tak wiele uwagi Mruczkowi. Czuję, że to, czego mi zawsze brakowało w jego sercu, teraz urealniło się w postaci tego kociaka.
Olka