"Nie każdego stać na wielkie przyjęcie z okazji chrztu i według mnie takie uroczystości powinny być raczej skromne. Przecież nie chodzi o blichtr, tylko po uroczystość duchową. Ale moja siostra Malwina postanowiła zrobić z tego imprezę roku, kompletnie nie przejmując się, jak się przy tym poczują inni, zwłaszcza ja. Sama jestem w ciąży i za chwilę też będę organizować chrzciny, ale nie mam takich funduszy, żeby zrobić to w luksusowym stylu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Malwina zawsze musi błyszczeć
Moja siostra od zawsze miała słabość do wszystkiego, co robi wrażenie – im bardziej luksusowo, tym lepiej. To taka Królowa Życia w naszym małym, domowym wydaniu. Rodzice nie raz próbowali jej tłumaczyć, że nie warto wydawać majątku na każdą okazję, ale ona zawsze stawiała na swoim, trochę w stylu "zastaw się,, a postaw się". Tak samo było teraz z chrzcinami jej córki.
Mama zasugerowała jej, żeby zrobiła coś skromniejszego, chociażby z myślą o mnie, bo wiedziała, że taka pokazowa impreza może być dla mnie przytłaczająca. Ale Malwina jak zawsze postanowiła pójść na całość. Wynajęła najdroższą restaurację w mieście, wszystko było dopięte na ostatni guzik, pełno dekoracji, luksusowe jedzenie. Wiedziała dobrze, że ja za chwilę też będę organizować chrzciny, ale nie będę miała takich funduszy, żeby dorównać jej "rozmachowi". Jestem w ósmym miesiącu ciąży i zamiast cieszyć się z tej uroczystości, czułam się głównie nie na miejscu.
Kasia, nie przejmuj się, każdy robi po swojemu. To tylko chrzciny - liczy się, że jesteśmy razem, a nie miejsce, gdzie się spotykamy
– próbowała mnie uspokoić mama, widząc, że jestem cała spięta.
canva.com
Mama ma rację, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Malwina zrobiła to bardziej dla efektu niż dla samego świętowania; że zrobiła to trochę na złość. Wiedziała, że nie będę mogła pozwolić sobie na taki przepych, a mimo to postanowiła zorganizować coś, co wyglądało jak małe wesele.
Impreza jak z bajki, a ja czuję się jak uboga krewna
Oczywiście muszę przyznać – restauracja robiła wrażenie, jedzenie było pyszne, wszystko wyglądało jak z katalogu. Ale przecież chrzciny to nie wesele. Kiedy weszliśmy do tego eleganckiego lokalu, czułam się nieswojo. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu i miałam wrażenie, że kompletnie tu nie pasuję. Do tego dochodzi kwestia prezentu – skoro Malwina wydaje krocie na takie przyjęcie, to wypadałoby podarować coś droższego, bo wiadomo, że "talerzyk" kosztuje więcej. A my na końcówce ciąży - większość pieniędzy idzie na wyprawkę dla naszego malucha.
Nie musisz dorównywać Malwinie. Przestań się zadręczać porównaniami, bo to nie ma sensu
– rzucił mój mąż, widząc, że zaczynam się stresować.
canva.com
Po tej całej sytuacji czuję się totalnie zniechęcona i zdystansowana do Malwiny. Niby jesteśmy siostrami, ale mamy zupełnie inne podejście do życia. Zamiast poczucia bliskości i wsparcia, mam wrażenie, że ona traktuje wszystko jako okazję do pokazania, na co ją stać.
Nie czuję żadnego zrozumienia z jej strony, a ta sytuacja z chrzcinami tylko pogłębiła dystans między nami. Mama obiecała porozmawiać z Malwiną, ale prawdę mówiąc, wątpię, by cokolwiek do niej dotarło. Malwina zawsze robi wszystko dla efektu, bez względu na to, jak to odbiorą inni.
Kasia