"Jako matka jestem teraz dumna z mojej córki, która swoje przeżyła, ale wyszła z tego mocniejsza. Od początku wiedziałam, że jej były mąż nie był odpowiedzialnym człowiekiem, ale ona musiała się o tym przekonać na własnej skórze. Dziś widzę, jak sobie radzi i jestem naprawdę z niej dumna. A tamten facet - niech sobie żyje swoim życiem. My mamy swoje i jesteśmy szczęśliwe".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nieplanowana ciąża i szybki ślub
Dziś mam z Justynką świetny kontakt, ale nie zawsze tak było. Kiedy była nastolatką, buntowała się, szukała szczęścia gdzieś poza domem i wpakowała się w związek z facetem, który kompletnie się do poważnych związków nie nadawał. Zawsze chciała dorosłego życia na już, więc kiedy w wieku 19 lat zaszła w ciążę, nie było odwrotu.
Jakoś nie mogłam ją wtedy przekonywać do ślubu, jak to było w moich czasach; czułam, że to nie ten facet. Był kilka lat starszy, miał już swoje życie i swoje doświadczenia, ale kompletnie nie nadawał się na ojca ani męża. Taki wieczny Piotruś Pan, dbający w pierwszym rzędzie o własną wygodę. Justynka jednak chciała stworzyć rodzinę, więc postanowili wziąć ślub cywilny. Nie wtrącałam się – wspierałam ją tyle, ile mogłam, dorzucałam się do wydatków, potem pomagałam przy wnuku.
canva.com
Niedługo po porodzie Justysia zaczęła chodzić na kursy - ja wtedy siedziałam z wnusiem, bo jego tata miał inne, "pilniejsze" sprawy. Chciałam, żeby Justyna coś w życiu osiągnęła i żeby miała cos własnego, dającego jej niezależność. Od początku córka miała smykałkę do kosmetyki, a szczególnie do manicure, więc z czasem zaczęła się rozwijać w tym kierunku. A jej mąż? Pracował, ale tylko tyle, żeby mieć wymówkę do wychodzenia z domu i do wracania późno.
Były zięć zostawił ją dla młodszej
To "małżeństwo" trwało cztery lata. Justynka próbowała to ratować, udawała przede mną, że jest w porządku, ale ja widziałam, że się męczy. On żył, jakby nadal był kawalerem. W końcu okazało się, że ma drugą dziewczynę, młodszą i że znów będzie miał dziecko. Nie mogłam już dłużej milczeć – pomogłam Justynie w rozwodzie, wsparłam ją w walce o alimenty i zrobiłam wszystko, żeby mogła wyjść na prostą.
canva.com
Silna, niezależna i spełniona zawodowo
Pamiętam, jak tydzień temu, przy jej trzydziestych urodzinach, wspominałyśmy to wszystko. Wtedy, gdy to się działo, było ciężko, ale teraz widzę, że ten rozdział w jej życiu tylko ją wzmocnił. Sama poradziła sobie lepiej, niż mogłam przypuszczać.
Dziś Justynka ma własny gabinet, gdzie robi manicure i stylizację paznokci – i sama zarządza swoim życiem. Nie szuka nowego "tatusia" dla dziecka, nie potrzebuje kolejnego faceta, który by ją ograniczał. Skupiła się na pracy, rozwinęła swój biznes i jest niezależna finansowo. Widzę, że dobrze sobie radzi i że wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza tylko sobie. Ja ją wspierałam, ale nie zrobiłam za nią tego wszystkiego.
canva.com
To, co teraz masz, sama sobie wywalczyłaś
– powiedziałam jej ostatnio. Jestem dumna z tego, jaką kobietą się stała i wiem, że to, co przeszła, tylko ją umocniło.
Halina