"Mój syn ma już osiem lat, ale wcale nie jestem pewna, czy macierzyństwo to coś, co mnie uszczęśliwia. Od samego początku to było bardziej zobowiązanie niż radość. Teraz, gdy Maciek buntuje się na każdym kroku i dokłada mi roboty i zmartwień nie chcąc zostawać w świetlicy, czuję, że wszystko tylko się pogarsza. A przecież muszę pracować, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby być w domu cały czas".
Od początku nie czułam tego "instynktu"
Nigdy nie planowałam zostać matką. To nie było coś, o czym marzyłam. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, musiałam po prostu zaakceptować nową sytuację.
Moja ciąża to była wpadka, ale nie miałam wyjścia. Wszyscy wokół mówili, że jak tylko zobaczę swoje dziecko, to od razu poczuję ogromną miłość. U mnie tak to nie wyglądało. Maciek jest dla mnie ważny, ale nie czuję, żeby on był całym moim światem.
Od samego początku było trudno. Maciek wymagał bardzo dużo uwagi, ciągle płakał, miał problemy ze snem. Teraz, gdy ma osiem lat, wydawałoby się, że będzie łatwiej, ale jest wręcz przeciwnie. Przynajmniej chodzi do szkoły, a po lekcjach spędza czas w świetlicy.
To mi daje trochę oddechu, bo ja muszę pracować. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby siedzieć z nim w domu. Świetlica to jedyna opcja.
Canva
Samotne macierzyństwo to ciągła walka
Ostatnio zaczęły się prawdziwe problemy. Maciek zaczął się buntować, bo nie chce siedzieć w świetlicy po lekcjach.
W świetlicy jest nudno, lepiej żebym wracał do domu od razu po szkole. Niektórzy koledzy już tak mogą, a ja musze siedzieć w szkole po lekcjach z maluchami...
Tylko że ja pracuję i nie mam możliwości, żeby być z nim w domu. Poza tym nie mogę go samego zostawić: jest jeszcze za mały i mam wrażenie, że mógłby wpaść na jakieś głupie pomysły. W świetlicy przynajmniej ktoś nad nim czuwa. W domu od razu siada przed komputerem albo telewizorem. Próbowałam go przekonać, żeby najpierw odrabiał lekcje, ale bez skutku. Nie chce mnie słuchać, a ja nie mam już siły. W szkole przynajmniej ktoś go przypilnuje, żeby odrobił zadania. Wiem, że nie lubi tam siedzieć, ale co ja mogę zrobić? Nie mam innej opcji.
Canva
Bycie matką to najtrudniejsze, co mnie spotkało. Codziennie zmagam się z tym, że jestem ze wszystkim sama. Ojciec Maćka wypiął się na nas kompletnie. Alimenty płaci, ale muszę go ścigać, a o jakimkolwiek wsparciu emocjonalnym nawet nie ma mowy. Moi rodzice też za bardzo się nie angażują, więc cały ciężar spada na mnie.
Czuję się zmęczona i rozgoryczona, bo mam świadomość, że Maciek też nie jest szczęśliwy. Przecież widzę, że nie jest zadowolony z tego, jak wygląda nasze życie, ale nie wiem, co mogę zrobić. Staram się, jak mogę, ale mam wrażenie, że to nigdy nie wystarczy. Czasem myślę, że po prostu nie jestem stworzona do roli matki.
Agnieszka