"Chcę być chrzestną a nie sponsorką. Comiesięczne przelewy nie wchodzą w grę"

"Chcę być chrzestną a nie sponsorką. Comiesięczne przelewy nie wchodzą w grę"

"Chcę być chrzestną a nie sponsorką. Comiesięczne przelewy nie wchodzą w grę"

Canva

"Gdy moja siostra zaprosiła mnie na chrzciny jej synka, nie spodziewałam się, że poprosi mnie o coś takiego. Zgodziłam się zostać chrzestną, bo to duży zaszczyt, ale nie myślałam, że wiąże się to z regularnymi wpłatami na konto dziecka. Chyba że teraz tak się robi, a ja po prostu o tym nie wiedziałam".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zgodziłam się, bo to moja siostra

Kilka miesięcy temu moja starsza siostra, Anka, urodziła swojego pierwszego synka – Franka. Od dawna czekali z mężem na dziecko, więc pojawienie się malucha to było dla nich prawdziwe szczęście. Wszyscy w rodzinie bardzo się cieszyliśmy, bo przecież Franek - jako najmłodszy członek rodziny - to oczko w głowie nie tylko Anki, ale i nas wszystkich.

Kilka tygodni po porodzie Anka zapytała mnie, czy chciałabym zostać chrzestną jej synka. Oczywiście zgodziłam się od razu, nie mogłabym i nie chciałam odmówić - to dla mnie duży zaszczyt, a Franek to mój siostrzeniec, więc też trochę czułam, że taka rola należy mi się jak psu buda. Wszystko było ustalone – czekałam na zaproszenie na chrzciny i planowałam, jaki prezent mogłabym dać małemu.

Gdy siostra przyszła do mnie z zaproszeniem, otworzyłam kopertę z uśmiechem, bo myślałam, że to już tylko formalność. Zaproszenie jak zaproszenie – pomyślałam. Ale wtedy zaczęły się schody.

Chrzest dziecka canva.com

Numer konta w zaproszeniu

W zaproszeniu, obok standardowej informacji o miejscu i godzinie uroczystości i rodzinnego obiadu, znalazła się jeszcze jedna prośba. Zamiast tradycyjnych prezentów, rodzice Franka poprosili gości o wpłacanie pieniędzy na specjalne konto oszczędnościowe, które założyli dla swojego synka. Miało to być konto, na które goście przelewaliby pieniądze z okazji chrzcin, zamiast przynosić koperty.

Założyliśmy specjalne konto dla Franka, żeby oszczędzać dla niego na przyszłość. Pieniądze zamiast prezentów to praktyczne rozwiązanie, bo trafią na jeden rachunek, a on będzie mógł je wykorzystać, jak dorośnie

- powiedziała mi Anka, gdy o to zapytałam. Początkowo myślałam, że to nawet niezły pomysł. Lepiej, żeby pieniądze były na jednym koncie, niż żeby zaginęły w jakiejś szufladzie albo żeby goście przynieśli jakieś niepotrzebne gifty.

Nie zdążyłam jeszcze w pełni przyswoić tej informacji, kiedy Anka dodała coś, co kompletnie mnie zaskoczyło.

canva.com

Chrzestni muszą regularnie wpłacać pieniądze

Po krótkiej rozmowie Anka powiedziała, że to konto nie jest tylko na jeden raz. Miałam co miesiąc wpłacać na nie pieniądze jako chrzestna, tak samo jak ojciec chrzestny.

Chcielibyśmy, żebyś razem z ojcem chrzestnym zasilała to konto regularnie. To będzie forma wsparcia dla Franka na przyszłość. Myśleliśmy, że to dobry pomysł, żeby chrzestni aktywnie uczestniczyli w przyszłości Franka, a oszczędzanie to ważna sprawa

- wyjaśniła mi siostra. Dodała, że wpłaty mogą być w dowolnej wysokości, ale chodzi o to, by były systematyczne. A to wszystko miało zacząć się już od dnia chrztu.

Poczułam się dziwnie. Nie rozmawiałyśmy wcześniej o żadnych zobowiązaniach finansowych, a teraz nagle okazuje się, że bycie chrzestną to nie tylko duchowa odpowiedzialność, ale i obowiązek regularnych przelewów. Słuchałam tego wszystkiego i zaczęłam się zastanawiać, czy to ja nie rozumiem roli chrzestnej, czy może coś się zmieniło w tych "nowoczesnych" czasach.

Czuję się wmanewrowana

Z jednej strony kocham Franka i chciałabym być częścią jego życia, ale nie byłam przygotowana na to, że będę miała co miesiąc obowiązek wpłacać pieniądze. W końcu nigdy mnie o to nie zapytano, tylko postawiono przed faktem dokonanym. Czuję się trochę, jakby ktoś wmanewrował mnie w coś, na co nie byłam gotowa.

Od tamtego dnia ciągle myślę, jak mam o tym porozmawiać z Anką. Z jednej strony nie chcę jej urazić, a z drugiej, nie mogę tak po prostu zgodzić się na coś, co tak naprawdę nie jest moją decyzją.

To przecież tylko pomoc w oszczędzaniu, a kwoty mogą być dowolne

- tłumaczyła mi siostra, kiedy próbowałam zasygnalizować, że nie do końca mi to odpowiada. Mimo jej zapewnień, nadal czuję się niezręcznie z tą sytuacją.

Zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłam błędu, zgadzając się na tę rolę. To miał być zaszczyt, a teraz czuję, że zostałam postawiona przed długoterminowym zobowiązaniem, na które wcale nie byłam gotowa.

Ewa

Siła miłości Marii i Lecha. Ich uczucie przetrwało niejedną próbę
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama