"Na początku września ochrzciliśmy naszego synka. Chcieliśmy, żeby to było wyjątkowe wydarzenie, bo nie planujemy więcej dzieci. Wszystko poszło idealnie, ale sporo nas to kosztowało. Mieliśmy nadzieję, że przynajmniej część wydatków się zwróci, bo liczyliśmy na prezenty od rodziny. Niestety, teściowa postanowiła nas zaskoczyć w bardzo dziwny sposób".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wielka impreza, bo chrzest syna to jedyna taka okazja
Nie planujemy więcej dzieci, więc wiedzieliśmy, że chrzest naszego synka to pierwsze i ostatnie takie wydarzenie w naszym życiu. Postanowiliśmy zorganizować coś na wzór małego wesela – z rozmachem, z klasą, żeby wszyscy goście byli zadowoleni. Trochę to wszystko kosztowało, ale uznaliśmy, że raz można zaszaleć - w końcu to dziedzic rodowego nazwiska.
Jedzenie było wyśmienite, a było go tak dużo, że po imprezie każdy gość wrócił do domu z pełnymi paczkami, a my jeszcze mieliśmy jedzenie na kilka dni. Atrakcje dla dzieci, pięknie udekorowana sala, fotograf – wszystko było dopięte na ostatni guzik. Oczywiście to nas mocno uderzyło po kieszeni, ale nie żałowaliśmy, bo impreza wyszła świetnie.
Nie będę owijać w bawełnę, liczyliśmy, że prezenty od chrzestnych i dziadków pokryją przynajmniej część kosztów. W końcu jak ktoś idzie na taką uroczystość, to wie, że prezent też powinien być na poziomie. Chrzestni spisali się na medal, każdy z nich dał solidną sumę, która trochę odciążyła nasz budżet. To była naprawdę spora pomoc.
Moja mama też wsparła nas finansowo – dała 1500 zł. Uważam, że to naprawdę sporo i byłam jej bardzo wdzięczna. Wszystko wskazywało na to, że koszty się powoli zwrócą. No i wtedy przyszedł czas na teściową, a ona oczywiście musiała zaskoczyć wszystkich. Powiedziała, że dla swojego wnuka przeznacza 5000 zł. Myślałam, że to fantastycznie, bo te pieniądze mogłyby pokryć resztę wydatków, a może nawet coś by zostało. Nasze auto się ostatnio psuje, a ja nawet marzyłam o tym, żeby w końcu kupić sobie jakieś nowe ubrania, bo wszystko idzie na małego.
canva.com
A potem teściowa wyskoczyła z bonem
Ale teściowa miała inny plan. Zamiast dać te 5000 zł do ręki, postanowiła otworzyć jakieś subkonto i tam przelała pieniądze.
Założyłam konto oszczędnościowe dla wnuka. Będę tam regularnie wpłacać pieniądze i dać mu wszystko dopiero na osiemnaste urodziny
- powiedziała przy całej rodzinie. Dodała jeszcze:
Chcę, żeby te pieniądze trafiły do niego, a nie żebyście wydawali je na swoje potrzeby.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Teściowa doskonale wiedziała, że teraz potrzebujemy tych pieniędzy, bo zdecydowaliśmy się na dużą imprezę. Jasne, jakoś sobie poradzimy, ale jej zachowanie po prostu nas zaskoczyło. Zwłaszcza że powiedziała to przy wszystkich, robiąc z nas takich, którzy wydają kasę na swoje zachcianki. Nie było to miłe. W końcu to nasz syn i nasza impreza, więc co zrobimy z pieniędzmi, to nasza sprawa.
canva.com
Bon zamiast gotówki – zupełnie nietrafiony pomysł
Szczerze mówiąc, już wolałbym, żeby teściowa kupiła coś wartościowego, co nie straci na wartości przez lata, jak np. złota biżuteria. Ale bon? Te pieniądze za 18 lat mogą już nie mieć takiej wartości. Teściowa myślała, że zrobiła coś wielkiego, a tak naprawdę zostaliśmy z kosztami po imprezie, na którą liczyliśmy, że przynajmniej częściowo się zwróci.
Teraz mogę się tylko spodziewać, że na każdą okazję teściowa będzie przynosić kolejny bon. I co z tym zrobimy? No nic. Nasz syn dostanie te pieniądze dopiero za kilkanaście lat, a nam zostaną bonowe wspomnienia. "Babcia roku" chyba tak to sobie wyobraża, ale my zostaliśmy z wydatkami, na które liczyliśmy, że pomoże nam je pokryć.
Joanna