"Razem z narzeczonym powoli zaczynamy planować nasze wesele. Mam już konkretną wizję – chcę, żeby było romantycznie, swobodnie, w klimacie boho. Kwiaty, światełka, trochę rustykalnych akcentów, ale teściowa ma zupełnie inny pomysł. Uparła się na wielkie, eleganckie wesele w stylu glamour, którego kompletnie nie czuję. I teraz mam dylemat, bo to przecież ma być mój dzień, a nie pokaz mody; ale z drugiej strony, czy warto wykłócać się z teściową o takie rzeczy."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moje wymarzone wesele w stylu boho
Od zawsze wyobrażałam sobie moje wesele jako lekkie, romantyczne i w totalnym klimacie boho. Wiecie, naturalne dekoracje, polne kwiaty, świece, światełka rozwieszone nad stołami, a wszystko na luzie, bez zbędnego nadęcia. Chciałabym, żeby atmosfera była swobodna, goście czuli się jak na świetnej imprezie, a nie jak na balu, gdzie trzeba uważać na każdy ruch.
Narzeczony dał mi wolną rękę i mówił, że dla niego to ja mam być szczęśliwa.
To twój dzień, kochanie, ja tylko chcę cię zadowoloną
– powtarzał, więc zaczęłam na spokojnie wszystko planować. Znalazłam nawet zespół, który gra klimatyczne, folkowe kawałki. Było idealnie, dopóki moja teściowa nie postanowiła się w to wtrącić.
Teściowa marzy o weselu glamour
Opowiedziałam teściowej o swoich planach i od razu zobaczyłam, że coś jest nie tak. Zaczęła delikatnie pytać, czy nie chciałabym czegoś bardziej "wyrafinowanego". Potem nie owijała w bawełnę"
To powinno być wesele glamour, z klasą; takie, o jakich piszą w gazetach. To przecież jedyny taki dzień w życiu. Złote dekoracje, elegancka sala, kryształowe żyrandole. Wyobraź sobie te piękne zdjęcia! A co do boho, ludzie mogą pomyśleć, że to trochę zbyt proste. A my Wam tez damy kasę, więc nie ma co, można zaszaleć.
Chciała, żebym postawiła na pełen przepych – sala z lustrami, białe obrusy, złote dodatki i wodzirej, który zadba o to, żeby wszystko było na poziomie. W mojej głowie zaczęło się kręcić od tych wszystkich pomysłów. Przecież ja chciałam naturalnie, swobodnie, bez sztucznego blichtru. No, ale skoro ona tak nalega i daje na to pieniądze, to przynajmniej powinnam wziąć to pod uwagę.
A może trzecia droga
Czuję się teraz strasznie zagubiona. Z jednej strony, to ma być moje wesele i marzę o takiej a nie innej atmosferze, z drugiej, teściowa i teść wykładają sporo kasy na organizację, więc trudno mi po prostu machnąć ręką i powiedzieć twarde "nie". No i nie chcę, żeby to się skończyło jakąś kłótnią – przecież dopiero wchodzę do nowej rodziny i nie chciałabym, żeby wszystko rozpoczęło się od obrazy i niechęci.
Narzeczony mówi, żebym się tym nie przejmowała.
To twoje wesele, nie musisz robić nic, na co nie masz ochoty. Moja mama swoje wesele i ślub już miała
– powtarza, ale on sam nie chce się w to mieszać. I trochę mu się nie dziwię, bo jakakolwiek decyzja pewnie skończy się jakąś spiętą atmosferą i czyimś - albo moim, albo jego matki - niezadowoleniem.
W głowie mam milion pomysłów, jak to połączyć – może da się wprowadzić trochę glamour, ale w wersji bardziej stonowanej, np. złote akcenty zamiast totalnego przepychu. Niemniej jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej czuję, że te dwa style po prostu do siebie nie pasują. Czasem chciałabym po prostu wrócić do początku i zorganizować to wszystko po swojemu. Albo bardziej ekstremalnie: spakować siebie i chłopak w plecak, wyjechać do Pragi i wziąć ślub w ambasadzie. Ale skoro tyle osób jest zaangażowanych, to już nie jest takie proste.
Romantyczna Zrozpaczona Narzeczona