"Jestem dumna z tego, skąd pochodzę. Ale teraz widzę, jak mój brat zakochał się w dziewczynie z wielkiego miasta i czuję, że nasza wiejska codzienność to dla niej po prostu kosmos. Kornelia, bo tak ma na imię, jest aktorką teatralną, i choć na początku myślałam, że znajdzie wspólny język z naszą rodziną, teraz już wiem, że te różnice są po prostu nie do przeskoczenia".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Miasto a wieś – dwie różne rzeczywistości
Pochodzę z małej wsi na Lubelszczyźnie, gdzie całe nasze życie kręci się wokół gospodarstwa i prostych przyjemności. Nigdy nie wstydziłam się tego, skąd pochodzimy, wręcz przeciwnie – zawsze byłam dumna z naszych korzeni. Kiedy razem z bratem Marcinem wyprowadziliśmy się do Lublina na studia, wciąż czuliśmy się związani z domem. Weekendy i święta były nierozerwalnie związane z powrotami na wieś - do rodziców i do naszej spokojnej rzeczywistości. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło być inaczej.
Kiedy Marcin zaczął spotykać się z Kornelią, na początku byłam całkiem spokojna. Myślałam, że mimo jej zupełnie innego stylu życia, znajdzie w sobie przestrzeń, aby docenić nasze korzenie. Była aktorką w teatrze, a Marcin był nią totalnie zauroczony.
Kornelia ma swój świat, ale to dobra dziewczyna
- mówił, gdy pytałam, czy naprawdę myśli o niej na poważnie. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że ich światy są zbyt różne, aby mogły współistnieć.
canva.com
Aktorka na wsi? Zupełnie nie jej klimaty
Pierwszy raz przyjechała do nas na wieś po kilku miesiącach spotykania się z Marcinem. Zaczęło się od drobnych rzeczy – nie pasował jej obiad, który przygotowała mama.
Taka tłusta zupa? Ja raczej jem coś lżejszego
- usłyszałam, jak mówi pod nosem. Kiedy tata zaczął rozkładać balię w ogrodzie, bo chciał się w niej wymoczyć dla relaksu i ochłody(dla nas to była normalka, zawsze robimy to w lecie), Kornelia zaczęła się z tego śmiać:
Naprawdę, na wsi to ludzie kąpią się w ogrodzie? Nie mogę w to uwierzyć.
Miałam ochotę jej odpowiedzieć, że za ten nasz zwykły sposób na letni odpoczynek niektórzy letnicy w agroturystyce są gotowi dopłacić całkiem grubą kasę, ale ugryzłam się w język. Już wiedziałam, że ona kompletnie nie zrozumie tego, jak tu żyjemy, a przez to i tego nie doceni.
Potem było tylko gorzej. Pamiętam, jak wyszliśmy na spacer po polach, a ja, chcąc zrobić im niespodziankę, postanowiłam pójść za nimi. Usłyszałam, jak Kornelia narzeka Marcinowi:
Nie wyobrażam sobie, żeby tu mieszkać na stałe. Ten zapach ze stajni mnie zabija. Jak można żyć w takim otoczeniu?
Poczułam, że nie dam rady dłużej tego słuchać, bo inaczej zareaguję, a moja reakcje nie spodoba się bratu. Zawróciłam i wróciłam do domu, starając się zachować spokój.
canva.com
Fałszywe zainteresowanie, które mnie dobiło
Kiedy wrócili ze spaceru, Kornelia próbowała udawać, że wszystko jej się podoba. Pytała moich rodziców o gospodarstwo, o to, jak sobie radzimy na wsi, o zwierzęta:
Jak to robicie, że zawsze macie czas na wszystko? To musi być trudne, tak prowadzić gospodarstwo i dbać o dom.
Wiedziałam jednak, że to tylko gra. Jej ton głosu, uśmiech – to wszystko było sztuczne; w końcu jest aktorką, więc grać potrafi. Byłam pewna, że w głębi serca tylko czeka, aż wróci do swojego życia w mieście. Gdyby tylko moi rodzice wiedzieli, co naprawdę o nas myśli...
Od tamtej pory nie mogę patrzeć na nią tak samo. Marcin nadal myśli, że to prawdziwa miłość, a ja widzę, że Kornelia tylko gra swoją rolę. Pytanie, jak długo jeszcze Marcin będzie ślepy na to, że jego dziewczyna w rzeczywistości nigdy nie zaakceptuje życia, które my tak kochamy i potrafimy docenić.
Iza