"Na zewnątrz wszystko wygląda całkiem dobrze – mamy dom, możemy wyjeżdżać na wakacje za granicę, dzieci chodzą na różne zajęcia. Ale jest coś, czego nigdy nie mówię znajomym. Wstydzę się tego, czym zajmuje się mój mąż. I choć każdy powtarza, że 'żadna praca nie hańbi', ja wolałabym, żeby ta kwestia pozostała naszą małą tajemnicą".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teoria a rzeczywistość
Mój mąż, Michał, to naprawdę odpowiedzialny facet. W pracy jest sumienny i rzetelny, a szefowie go za to cenią. Michał robi wszystko, co trzeba, żeby dobrze wypełniać swoje obowiązki, ale... no właśnie, na tym koniec. Jest zadaniowcem. Nie ma tej pasji czy zacięcia do rozwijania się w bardziej ambitnych dziedzinach. Skończył studia, ale zawsze szukał prostych zajęć fizycznych. Akceptowałam to, ale czułam w środku, że nie do końca mi to pasuje.
Kiedyś powiedział mi:
Wiesz, pracuję na budowie, ale nie narzekam. Praca może ciężka, ale daje mi spokój. Wracam do domu i nie muszę o niej myśleć. Kiedy wbijam ostatni gwóźdź, wiem, że mogę zostawić wszystko na placu i odpocząć. Inni się stresują, a ja mam to z głowy.
Michał nie widzi w tym nic złego, wręcz przeciwnie – jest z tego dumny. A ja - no cóż, niekoniecznie potrafię to zrozumieć.
canva.com
Nie mówię całej prawdy
Od samego początku Michał był szczery co do tego, czym się zajmuje. Opowiedział mi o swojej pracy, a ja słuchałam, myśląc, że pewnie szybko zmieni zajęcie na coś bardziej "ambitnego". Z biegiem czasu okazało się, że to właśnie ta praca na budowie jest dla niego czymś, co daje mu satysfakcję. Nie mogłam tego pojąć. Wiedziałam, że to praca ciężka fizycznie, niezbyt prestiżowa, a jednak Michał widział w niej wartość.
Z czasem zrozumiałam, że nigdy nie będę w stanie mówić o tym otwarcie. Kiedy ktoś pyta mnie, czym zajmuje się mój mąż, odpowiadam wymijająco: "Jest w firmie budowlanej". Czasem dodaję, że nadzoruje jakieś projekty. Michał nigdy nie miał z tym problemu, ale ja zawsze zmyślałam.
Nie chcę, żeby ludzie patrzyli na ciebie z góry
– powiedziałam mu kiedyś. A on tylko wzruszył ramionami:
Nie obchodzi mnie, co inni myślą. Robię swoje i mam spokój.
canva.com
Wewnętrzny konflikt
Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że wiem, iż Michał naprawdę cieszy się swoją pracą. Mówi, że czuje się spełniony, bo to, co robi, jest namacalne. Po całym dniu pracy widzi efekty – ściany, fundamenty, dachy. Mimo to ja nie potrafię pozbyć się uczucia wstydu. Kiedy spotykamy się z przyjaciółmi, którzy opowiadają o swoich karierach w korporacjach czy własnych firmach, zawsze zmieniam temat, gdy rozmowa zbliża się do tego, czym zajmuje się Michał.
Ostatnio przy kolacji Michał powiedział:
Wiesz, nie rozumiem, dlaczego się tym przejmujesz. To przecież moja praca, a nie twoja. Ja jestem z niej zadowolony, a jeśli komuś coś nie pasuje, to niech pilnuje swojego życia.
Z jednej strony wiem, że ma rację. Z drugiej jednak wciąż trudno mi się pogodzić z myślą, że mój mąż, wykształcony człowiek, nosi cegły i miesza cement. To głupie, ale to uczucie wciąż we mnie siedzi.
Czuję, że jestem w impasie. Kocham Michała, bo jest świetnym facetem – czułym, lojalnym, zawsze stawia rodzinę na pierwszym miejscu. Ale ten mój wstyd związany z jego pracą powoli mnie zjada od środka. Michał zauważa, że coś jest nie tak, że unikam rozmów o jego pracy, ale nigdy nie naciska. I to chyba mnie najbardziej boli – że jestem niesprawiedliwa wobec niego. On zasługuje na więcej, na partnerkę, która go wspiera we wszystkim, co robi.
Może w końcu dojdę do momentu, w którym zaakceptuję jego wybory. Może znajdę sposób, żeby spojrzeć na to z innej perspektywy i docenić to, że Michał jest szczęśliwy z tym, co robi. Ale póki co, wciąż zmagam się z tym poczuciem wstydu, które nie pozwala mi być w pełni szczera ani z nim, ani z samą sobą.
Klaudia