"Jako matka zawsze myślałam, że wspieranie dzieci to rzecz oczywista. Tym bardziej kiedy dopiero wkraczają w dorosłość i mają przed sobą całą masę wyzwań. Dlatego nie mogłam uwierzyć, kiedy moja bliska przyjaciółka opowiedziała mi, że pobiera od swojej córki pieniądze za to, że mieszka z nią w domu. Przyznam, że zrobiło to na mnie duże wrażenie i zastanawiam się, czy rzeczywiście teraz tak się robi. Może to ja mam po prostu inne podejście".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Przepis na rodzicielstwo
Każdy, kto ma dzieci, wie, że ich wychowanie to seria ciągłych wyzwań. Trzeba balansować między byciem autorytetem a przyjacielem, a i tak nie ma gwarancji, że wszystko pójdzie idealnie. Zawsze starałam się być dla swoich dzieci kimś, kto ich wspiera, ale jednocześnie pozwala im na samodzielność. Patrząc wstecz, myślę, że moim rodzicom udało się mnie wychować całkiem nieźle, choć były rzeczy, które można było zrobić lepiej.
Dziś, kiedy patrzę na relacje rodzinne, widzę, że są one dużo bardziej swobodne niż kiedyś. Pamiętam, jak kiedyś zszokowało mnie to, że niektóre moje koleżanki zwracały się do swoich rodziców w trzeciej osobie. Słyszałam, jak mówią:
Czy mamusia zrobiła mi kanapki na jutro do szkoły?
Tata, czy masz jutro wolny dzień, czy będziesz pracować?
Dla mnie to było dziwne, ale widocznie dla nich taka forma była czymś normalnym.
canva.com
Córka płaci za mieszkanie w domu
Moja przyjaciółka Anka ma córkę, Natalię, która właśnie skończyła 20 lat i zaczęła studia zaoczne. Natalia od jakiegoś czasu pracuje, bo chce mieć swoje pieniądze i nie obciążać rodziców. Planuje odłożyć trochę oszczędności, żeby w przyszłości móc kupić swoje własne mieszkanie albo sfinansować wesele. Anka opowiadała mi o tym z dumą, bo Natalia to pracowita i odpowiedzialna dziewczyna. Postawa córki bardzo ją cieszy, zwłaszcza że z naszych wspólnych obserwacji wychodzi, iż w dzisiejszych czasach młodzi ludzie bardzo często myślą wpierw o rozrywkach, a dopiero później o przyszłości.
Niedawno Anka jednak zdecydowała, że skoro Natalia zarabia, to będzie płaciła za mieszkanie w rodzinnym domu. Powiedziała mi:
Uznaliśmy z mężem, że dobrze będzie, jeśli Natalia od razu nauczy się, że dorosłe życie to nie tylko przyjemności. Chcemy, żeby miała świadomość, że mieszkanie, jedzenie i wszystkie rachunki kosztują.
Z tego, co mówiła, wychodzi, że Natalia ma płacić około 300 zł miesięcznie za mieszkanie. Anka uważa, że to uczciwa suma i że to dobra lekcja na przyszłość.
canva.com
Przesada czy nauka życia
Dla mnie to brzmi trochę zbyt surowo. Zawsze wychodziłam z założenia, że rodzice powinni pomagać dzieciom, zwłaszcza kiedy dopiero te wchodzą w dorosłe życie. Rozumiem, że Anka chce, żeby jej córka nauczyła się odpowiedzialności, ale jak dla mnie to za wcześnie. Natalia i tak już ciężko pracuje, żeby oszczędzać, więc dlaczego jeszcze dodatkowo obciążać ją opłatami za mieszkanie...
Co więcej, Anka i jej mąż są w całkiem dobrej sytuacji finansowej. Sama mi powiedziała:
Nie mamy problemów z pieniędzmi, moglibyśmy jej pomóc, ale wolimy, żeby od razu zrozumiała, że wszystko w życiu kosztuje. To nie jest kara, tylko sposób na to, żeby była bardziej samodzielna.
W jej oczach to ma sens, ale ja mam wątpliwości, czy to rzeczywiście konieczne.
Zastanawiam się, czy takie podejście rzeczywiście przyniesie efekty, na jakie Anka liczy. Z jednej strony, Natalia na pewno szybko nauczy się, że życie kosztuje. Z drugiej strony, czy taka nauka nie powinna przyjść naturalnie, kiedy już faktycznie będzie musiała płacić za swoje mieszkanie, a nie za pokój w domu rodzinnym? Rodzice zawsze powinni wspierać swoje dzieci, a nie sprawiać, że ci czują się jak lokatorzy w rodzinnym domu. Może Anka nie chce być nadopiekuńcza, ale dla mnie to bardzo surowy typ rodzicielstwa - trochę tej dyscypliny i za dużo, i za wcześnie.
Kasia, 44 lata