"Moja babcia odeszła dwa tygodnie temu, a zamiast wsparcia, na które liczyłam od mojego chłopaka, muszę się mierzyć z jego oczekiwaniami dotyczącymi spadku. To chyba najdziwniejsza i najbardziej przykra sytuacja, w jakiej kiedykolwiek się znalazłam."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Babcia była dla mnie wszystkim
Od kilku lat opiekowałam się babcią, która chorowała na Alzheimera. Choroba powoli ją wyniszczała, a ja starałam się być przy niej na każdym kroku. Było ciężko, bo babcia z dnia na dzień coraz bardziej się zmieniała. Na początku zapominała, gdzie coś odłożyła, ale potem to już nawet nie wiedziała, kim dla niej jestem.
Zawsze wiedziałam, że kiedy jej stan się pogorszy, nie oddam jej do domu opieki. To była jej prośba – chciała, żebym zajęła się nią do końca. W zamian zapisała mi w testamencie mieszkanie i oszczędności. Ale to nie było coś, na czym mi zależało. Robiłam to, bo ją kochałam, a nie dla jakiejś nagrody. Spadek to był temat, który kompletnie mnie nie interesował. Chciałam po prostu dotrzymać danego jej słowa.
Pomoc czy interes
Kiedy poznałam Rafała, od razu powiedziałam mu, że opiekuję się chorą babcią. Mieszkałam z nią i zdawałam sobie sprawę, że to nie będzie łatwe ani dla mnie, ani dla niego. Ale Rafał wydawał się być w porządku z całą sytuacją.
Wiem, że to trudne, ale damy radę, jestem tu dla ciebie
– tak mi mówił na początku. Potem babcia musiała zamieszkać z nami, bo nie była już w stanie funkcjonować samodzielnie. Rafał też się zaangażował. Czasem siedział z nią przed telewizorem, układali wspólnie pasjanse albo pomagał przy drobnych sprawach. Doceniałam to, choć większość obowiązków była na mojej głowie, nawet pomimo pomocy pielęgniarki środowiskowej, która do nas przychodziła. Kiedy stan babci pogorszył się jeszcze bardziej, za własne pieniądze zdecydowałam się zatrudnić panią do sprzątania: z pracą na głowie zwyczajnie już nie ogarniałam wszystkich domowych spraw. Rafał dalej mówił, że mnie wspiera i chce pomóc, choć widziałam, że robił to coraz rzadziej. Ale myślałam, że rozumie, przez co przechodzę.
Zaskakujące żądanie
Dwa tygodnie po pogrzebie babci, kiedy wciąż byłam w żałobie, Rafał zaproponował rozmowę. Myślałam, że może chce mnie pocieszyć, ale to, co powiedział, kompletnie mnie rozwaliło.
Anka, teraz, kiedy babci już nie ma, chciałbym porozmawiać o spadku. Wiesz, pomagałem ci przez cały ten czas i uważam, że powinienem dostać część pieniędzy, które po niej odziedziczyłaś. Przecież sporo zrobiliśmy razem, nie sądzisz?
– usłyszałam od niego. Zatkało mnie.
Może nie musimy dzielić mieszkania, ale myślę, że połowa oszczędności byłaby sprawiedliwa. To też moja praca, prawda?
– dodał po chwili.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zamiast wsparcia, poczucia, że mogę na niego liczyć, usłyszałam, że tak naprawdę liczą się tylko pieniądze. Rafał patrzył na mnie, jakby to, o co prosi, było najnormalniejszą rzeczą na świecie. A ja siedziałam, próbując zrozumieć, jak to możliwe, że człowiek, który mówił, że mnie kocha, teraz bardziej myśli o zyskach niż o moim żalu po stracie babci.
Zamiast opłakiwać babcię i przeżywać żałobę, muszę teraz zastanawiać się, czy mój chłopak jest na pewno tym kimś, komu naprawdę zależy na mnie, czy po prostu liczył na spadek. To, co powiedział Rafał, zmieniło wszystko. Straciłam nie tylko babcię, ale także zaufanie do osoby, o której myślałam, że mogę polegać.
Anka