"Naprawdę nie mogę zrozumieć, jak można tak mówić o własnej wnuczce. Moja teściowa od samego początku miała jakieś dziwne oczekiwania co do wyglądu Zosi, bo w ich rodzinie wszyscy mają jasne włosy i piegi. Liczyła, że nasza córka też taka będzie. Ale Zosia odziedziczyła moje ciemne włosy i wygląda bardziej jak ja. Podczas chrztu teściowa stwierdziła, że z czarnymi włosami 'ani trochę nie wygląda jak aniołek' i że to moja wina, że 'nie grzeszy urodą. Serio, takie słowa o małym dziecku."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zosia to nasze największe szczęście
Zosia to dla nas najcenniejszy skarb. Staraliśmy się o nią długo i kiedy w końcu test ciążowy pokazał dwie kreski, nie mogliśmy uwierzyć w nasze szczęście.
Byłam już w momencie, kiedy zaczynałam tracić nadzieję, że w ogóle zostanę mamą. Mąż bardzo mnie wspierał, choć mówił, żebym dała sobie trochę luzu i przestała ciągle myśleć o ciąży.
Wiesz, jak się wyluzujesz, to samo przyjdzie
– powtarzał. A ja nie potrafiłam się wyciszyć. Każdy miesiąc to była nerwówka, czy tym razem się uda.
Mąż widział, jak bardzo mnie to stresuje, więc zaplanował dla nas krótki wypad do Wenecji. Chciał, żebym trochę się oderwała i przestała myśleć o dziecku. I chyba to pomogło, bo w kolejnym miesiącu test pokazał, że w końcu nam się udało - teraz śmiejemy się, ze Zosinek jest naszą "domową małą Włoszką" ;).
Ciąża bez problemów, ale teściowa już marudziła
Cała ciąża przebiegała bez komplikacji, co po wcześniejszych zdrowotnych problemach było dla mnie dużą ulgą. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, a nasza rodzina też nie mogła się doczekać narodzin Zosi. No, prawie cała rodzina: teściowa już wtedy zaczynała swoje teksty.
Mam nadzieję, że Zosia będzie podobna do naszej gałęzi, bo wiesz, blond włosy są zawsze w modzie.
– mówiła co jakiś czas. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
Mąż się tylko uśmiechał, bo on nigdy nie zwracał uwagi na takie rzeczy. W końcu mnie, brunetkę, wybrał na żonę. Często powtarzał:
Wiesz, co dla mnie się liczy? Co masz w środku - w głowie i w sercu - a włosy możesz mieć nawet zielone jak syrenka.
I za to go kocham. On nigdy nie patrzył na ludzi przez pryzmat wyglądu, w przeciwieństwie do swojej matki. Mimo jej komentarzy cieszyliśmy się więc z nadchodzących narodzin Zosi i z wielką frajdą przygotowywaliśmy wyprawkę. Oboje rozpieszczaliśmy ją, zanim jeszcze przyszła na świat.
canva.com
I moje geny 'wygrały'
Kiedy Zosia się urodziła, od razu wiedziałam, że odziedziczyła więcej po mnie niż po mężu. Ciemne włoski, ciemne oczy i zadarty nosek. Dla mnie była najpiękniejsza na świecie. Mąż też uważał, że jest cudowna.
Nigdy nie widziałem piękniejszego dziecka
– mówił, patrząc na naszą córeczkę. Ale wiadomo, rodzice zawsze tak mówią o swoich dzieciach.
Teściowa jednak od początku była nieco zdystansowana wobec Zosi. Nigdy nie zachwycała się nią tak, jak się spodziewałam, a jej prawdziwa opinia wyszła na jaw w dniu chrztu. Ubrałam Zosię w białą sukieneczkę, w której wyglądała jak mały aniołek. Przynajmniej tak myślałam. Teściowa natomiast stwierdziła, że z czarnymi włosami "do aniołka to jej daleko". Potem dodała, że mała "nie grzeszy urodą i z takim wyglądem modelką na pewno nie zostanie".
W pierwszej chwili poczułam złość, ale zaraz po tym zrobiło mi się po prostu smutno. Jak można tak powiedzieć o małym dziecku, zwłaszcza o wnuczce - to był dla mnie cios, bo nie tylko skrytykowała moją córkę, ale też mnie. Dobrze, że Zosia jest jeszcze za mała, żeby cokolwiek zrozumieć, ale wiem, że muszę pilnować, żeby teściowa nie powtarzała takich rzeczy w przyszłości. Chcę, żeby moja córka dorastała, mając zdrowe poczucie własnej wartości, a takie komentarze mogą je poważnie zniszczyć.
Zawiedziona mama Zosi