"Sprzedaż zwykłego łóżeczka zamieniła się w koszmar – już nigdy więcej. To nie na moje nerwy"

"Sprzedaż zwykłego łóżeczka zamieniła się w koszmar – już nigdy więcej. To nie na moje nerwy"

"Sprzedaż zwykłego łóżeczka zamieniła się w koszmar – już nigdy więcej. To nie na moje nerwy"

canva.com

"Wystawiłam łóżeczko po moich dzieciach na popularnym portalu ogłoszeniowym, za naprawdę małe pieniądze. Było w świetnym stanie, mogło spokojnie komuś posłużyć, a ja chciałam się go szybko pozbyć. Myślałam, że pójdzie łatwo i bezproblemowo. No cóż, myliłam się. A wiadomość od jednej kobiety przelała czarę goryczy."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Nie chciałam trzymać w domu niepotrzebnych rzeczy po dzieciach

Zawsze staram się nie wyrzucać rzeczy, które są jeszcze w dobrym stanie. Jeśli coś można sprzedać za jakieś drobne, to czemu nie - to i ekonomicznie, i ekologicznie. Miałam po moich córkach fajne, drewniane łóżeczko dziecięce; takie solidne, z regulowaną wysokością i szufladą na pościel. Służyło nam kilka lat, ale teraz, wiadomo, już nie było potrzebne.

Najpierw myślałam, że oddam je komuś z rodziny, ale akurat nikt nie planował dziecka. No to wystawiłam ogłoszenie w necie. Opisałam łóżeczko, zrobiłam zdjęcia z każdej strony i ustawiłam cenę – śmiesznie niską, żeby szybko poszło. Serio, za grosze, ale też nie za darmo, bo darmochy nikt nie szanuje. W końcu łóżeczko było w pełni sprawne, wystarczyło tylko umyć i złożyć. Myślałam, że znajdzie się ktoś, kto to docenia, ale jak bardzo się myliłam.

Ojciec odkłada małe dziecko do łóżeczko ze szczebelkami canva.com

Kolejka dziwnych kupujących

Od razu po wrzuceniu ogłoszenia zaczęły spływać wiadomości. Myślałam:

Super, zaraz je sprzedam i będę mieć spokój.

Ale szybko okazało się, że to wcale nie takie proste.

Najpierw pojawili się ludzie, którzy chcieli "zarezerwować" łóżeczko na parę dni. A potem nagle znikali: przestawali odpisywać, nie przychodzili na umówione spotkania, dosłownie jakby rozpływali się w powietrzu. No, a ja czekałam jak ta głupia.

Potem zaczęły się pytania o szczegóły. O Jezu, i to jakie szczegóły! Gdyby tylko o to, jaki rozmiar łóżeczka (choć przecież podałam wymiary w ogłoszeniu i wystarczyło przeczytać), jak głęboka jest szuflada, ile waży praktycznie każda większa część z osobna, czy całość zmieści sie do takiego a takiego samochodu. A nawet dostałam zdjęcie pokoju z pytaniem, czy łóżeczko będzie pasować do takiej sypialni. Odpowiadałam cierpliwie, ale oczywiście na końcu zawsze coś nie pasowało. Albo za szerokie, albo za ciężkie, albo „A wie pani co, jednak zrezygnuję”. I tak w kółko.

Pokój dziecięcy canva.com

Wisienka na torcie – wiadomość, po której padłam

Ale najgorsza była jedna pani, która przebiła wszystkich. Jej wiadomość to była istna perełka. Otwieram SMS i czytam:

Witam, szukam łóżeczka, ale nie mogę zapłacić, bo nie pracuję, a mam małe dziecko. Pani na pewno ma dobre serce i mi je odda za darmo. Proszę powiedzieć, kiedy mogę przyjechać po odbiór.

Serio: kobieta po prostu założyła, że oddam jej łóżeczko za darmo, bo ona nie ma kasy. Nie wierzyłam własnym oczom. Grzecznie odpisałam:

Dzień dobry, chyba zaszła pomyłka. Łóżeczko nie jest wystawione za darmo, cena jest naprawdę niska. Pozdrawiam.

I myślałam, że to koniec, ale nie! Po chwili dostaję kolejną wiadomość:

Pani mnie nie zrozumiała. Jest pani bez serca, ale karma wraca, proszę o tym pamiętać. Żegnam!

No wiecie co: jakie „bez serca”? Dlatego, że nie oddam łóżeczka za darmo? To już przegięcie. Po tej wiadomości totalnie mi się odechciało. Zdjęłam ogłoszenie i stwierdziłam, że łóżeczko wyląduje w piwnicy, a ja oddam je komuś znajomemu za kilka lat. Sprzedawanie takich rzeczy w necie to nie na moje nerwy.

Marta

Tomasz Karolak porzucił kościół katolicki. Zmienił wyznanie i ma się z tym świetnie
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama