"Wybierając moją siostrę na chrzestną dla mojego synka, byłam pewna, że zrobiłam to, co trzeba. Przecież to ona - wychowana w tej samej rodzinie - najlepiej wiedziała, jak bardzo ta ceremonia i sama wiara są dla mnie ważne. Niestety, jej zachowanie w dniu chrztu rozbiło mnie totalnie. Nie spodziewałam się, że tak bardzo mnie zawiedzie."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Rodzina z mocnymi korzeniami w wierze
Moja rodzina zawsze była wierząca. Od małego chodziłam z rodzicami do kościoła, modliliśmy się wspólnie i przestrzegaliśmy zasad wiary. Dla moich rodziców wiara była fundamentem wszystkiego, co robili. Wychowali mnie i moją siostrę w przekonaniu, że Bóg jest zawsze z nami. Kiedy odeszli, to właśnie wiara pomogła mi przetrwać ten trudny czas. Wierzę, że są teraz w lepszym miejscu i patrzą na nas z góry.
Wiem, że nie każdy teraz wierzy, nie każdy ma zaufanie do Kościoła, bo jest dużo głośnych skandali. Ale ja przez całe życie trzymałam się tego, czego nauczyli mnie rodzice. Wierzyłam, że Bóg jest zawsze blisko i to daje mi spokój. Dlatego chciałam, żeby moje dzieci również dorastały w takiej atmosferze. Chciałam, żeby miały to poczucie, że jest ktoś, na kogo mogą zawsze liczyć.
canva.com
Chrzest – wielki dzień, który długo planowałam
Kiedy urodził się mój synek, Szymek, nie mogłam się doczekać, aż go ochrzczę. Dla mnie to był bardzo ważny moment – chciałam, żeby jak najszybciej stał się częścią naszej wspólnoty. Dużo rozmawiałam z mężem o tym, kogo wybrać na chrzestnych. Dla mnie nie chodziło o to, żeby chrzestni dawali drogie prezenty czy zrobili pokazówkę na imprezie. Chodziło o to, żeby byli wsparciem dla naszego dziecka, żeby nas syn mógł zawsze na nich liczyć.
Od razu wiedziałam, że chrzestną chcę zrobić moją siostrę, Magdę. Byłyśmy blisko, a do tego zawsze miałam wrażenie, że podzielamy te same wartości. Myślałam, że ona rozumie, jak bardzo ważna jest to dla mnie kwestia. Z kolei chrzestnym miał być jej mąż, Tomek - tutaj miałam świadomość, że nie jest może za bardzo religijny, ale myślałam, że przy Magdzie to będzie okej, że to ona - wychowana w tym samym duchu co ja - wskaże mu właściwą drogę.
canva.com
Wielkie rozczarowanie zamiast wielkiej radości
Dzień chrztu miał być dla mnie wyjątkowy. Wyobrażałam sobie, jak cała rodzina jest razem w kościele, jak wszyscy przeżywają to wydarzenie z nami, jak moja siostra dumnie trzyma mojego synka w ramionach. No i wtedy stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Podczas mszy, gdy przyszła pora na komunię, zobaczyłam, że Magda w ogóle nie wstała z ławki. Nie przystąpiła do komunii. Byłam w szoku. Jak to możliwe - przecież to chrzest jej chrześniaka. Przecież wiedziała, jak ważne to dla mnie było. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona w ogóle poszła do spowiedzi; czy w ogóle przygotowała się duchowo na ten dzień.
Po mszy próbowałam z nią pogadać, ale zbyła mnie jednym zdaniem:
Nie czułam, że muszę iść do komunii.
To była jej jedyna odpowiedź... Czułam się totalnie zignorowana i zawiedziona. Myślałam, że dla niej, tak jak dla mnie, sakramenty są ważne, a tu okazuje się, że nie.
Nie jestem pewna, czy chrzest jest ważny
Od chrztu minęło już kilka miesięcy, ale wciąż nie mogę przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Może dla kogoś to, że nie poszła do komunii, to tylko mały szczegół, ale dla mnie to symbol tego, że coś między nami się zmieniło. Zawsze wierzyłam, że siostra to ktoś, na kogo mogę liczyć, zwłaszcza w takich ważnych momentach. Teraz czuję, że ona mnie zawiodła, że tak zwyczajnie po ludzkie mnie zlekceważyła. Co więcej, nie wiem, czy taki chrzest jest ważny i czy a pewno taką osobę chcę mieć za chrzestną Szymonka.
Sama nie wiem, jak to dalej będzie. Na razie czuję tylko wielki żal i smutek, bo naprawdę nie spodziewałam się, że coś takiego może nas rozdzielić. Czuję też obawę, jak taki "nniepełny", potraktowany bez szacunku sakrament wpłynie na życie mojego maleństwa.
Karolina, 30 lat