"Nigdy nie ukrywałam, że mam dziecko. Zawsze byłam szczera z każdym facetem, z którym się spotykałam, bo po co udawać - takie rzeczy i tak wychodzą na jaw. Ja nie szukałam przygód na chwilę, tylko faceta, z którym mogę zbudować coś prawdziwego. No i na początku wydawało się, że trafiłam w dziesiątkę – między nami było super. Ale teraz Grzegorz postawił mi warunek i nie wiem, jak mam rozwiązać tę kwęstię."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie chcę ukrywać, że mam dziecko
Od zawsze stawiałam sprawy jasno. Mam córkę, Marcelinkę, i to ona jest dla mnie najważniejsza. Zawsze mówię o tym od razu, bo nie chcę żadnych nieporozumień - po co tracić czas, jeśli komuś to nie odpowiada. Zresztą, nie szukam przygód na jedną noc, ani związku bez przyszłości. Jestem już po trzydziestce, swoje w życiu przeżyłam, więc teraz zależy mi na czymś trwałym. Chcę kogoś, z kim mogłabym zbudować prawdziwą relację.
Marcelinkę wychowuję sama, bo jej ojciec zniknął, kiedy dowiedział się o ciąży, więc trochę brakuje mi męskiego wsparcia. Spotykałam się z różnymi facetami, ale ciągle nie trafiałam na kogoś, kto by mnie i moją córkę potraktował poważnie - póki nie poznałam Grzegorza.
canva.com
Na początku było cudnie
Grzegorza spotkałam w takcie wakacji i od razu złapaliśmy świetny kontakt. Na początku widywaliśmy się tylko we dwoje, żeby lepiej się poznać, ale po kilku tygodniach stwierdziłam, że czas przedstawić mu Marcelinkę. W końcu, jeśli miało się z tego coś rozwinąć, musiałam zobaczyć, jak on się z nią dogada.
Zorganizowaliśmy wspólny dzień. Najpierw poszliśmy na lody, potem do kina, a na końcu na trampoliny. Marcelinka była w siódmym niebie, a Grzegorz stwierdził, że jest uroczym dzieckiem i chętnie będzie spędzał z nią więcej czasu. No nie mogłam się bardziej cieszyć! Pomyślałam, że może w końcu znalazłam tego "jedynego", ale niestety sielanka nie trwała długo.
Problemy zaczęły się szybko
Następny wspólny wypad to była katastrofa. Poszliśmy do teatru, a Marcelinka już po 15 minutach zaczęła narzekać, że chce wyjść, bo jej się nie podoba. Kiedy nie mogła tego wyegzekwować, zaczęła płakać, a potem... głośno - i negatywnie - komentować grę aktorów. Wszyscy widzowie się na nas gapili, a mi było mega wstyd. I to nie był koniec, niestety.
Kolejne spotkania też nie poszły najlepiej. Raz rzuciła lodami w restauracji, innym razem wylała sok na podłogę, a jeszcze innym popisała Grzegorzowi tapicerkę w aucie. Wtedy on już nie wytrzymał i powiedział, że nie chce się więcej z nią spotykać. Byłam w szoku, bo przecież to tylko dziecko! Ale z drugiej strony, rozumiem, że to może być dla niego trudne.
canva.com
I wtedy postawił mi ultimatum
Grzegorz w końcu nie wytrzymał i powiedział:
Albo idziemy na terapię rodzinną, albo to nie ma sensu.
Powiedział, że nie radzę sobie z córką, a ona reaguje agresją na pojawienie się nowego mężczyzny w domu. Szczerze - gdyby wyskoczył z czymś takim na samym początku, to bym pewnie nawet się nie zastanawiała, Marcelinka to cudowne dziecko i zawsze była dla mnie priorytetem. Ale teraz, kiedy już się wkręciłam w ten związek, zaczęłam myśleć, że może terapia to faktycznie dobry pomysł. Może jakoś pomoże nam ogarnąć ten cały bałagan?
Grzegorz stwierdził, że powinniśmy zacząć spotykać się z terapeutą, żeby lepiej zrozumieć, co się dzieje z Marcelinką i żeby zobaczyć, jak możemy działać jako rodzina. Na początku byłam pełna nadziei. Myślałam, że to może być krok do przodu, że w końcu wszystko się ułoży. Ale teraz zaczynam się zastanawiać, czy to rzeczywiście działa.
Chodzimy na terapię już od jakiegoś czasu, a ja mam wrażenie, że zamiast lepiej, jest trudniej. Grzegorz mówi, że damy terapii kilka miesięcy, żeby zobaczyć efekty. Szczerze? Ja już teraz widzę, że Marcelinka się stara, że jest spokojniejsza, ale on twierdzi, że to za mało. Chce więcej czasu, żeby się upewnić, że to nie chwilowa zmiana. A ja czuję się rozdarta. Nie chcę stracić Grzegorza, ale widzę, jak moja córka cierpi, bo na wierzch wyciągane są sprawy i emocje, o której trudno i dziecku, i mnie rozmawiać.
Nel