"Jaka ona jest - to naprawdę ciężko opisać. No po prostu cud kobieta! Zawsze mówiłem, że ideały nie istnieją, a teraz sam się z tego śmieję, bo ona naprawdę jest blisko perfekcji. Żadnych wad. I co ja w związku z tym zrobiłem: oczywiście zakochałem się od razu. Cały promieniałem, kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem. Musiałem zdobyć jej numer i umówić się jeszcze tego samego dnia. Problem w tym, że mam coś, o czym ona nie wie. To taki wstydliwy problemik, który zawsze w nowych związkach ukrywam najdłużej, jak się da. A że jeszcze nigdy na nikim mi tak nie zależało jak na niej, to boję się, że jak tylko się dowie, to odejdzie."
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Minął dopiero miesiąc, a ja już nie wyobrażam sobie życia bez niej
W sumie to takie czasy, że nie da się już długo udawać świętoszka. Ale zacznijmy od początku.
To był zwykły wieczór, poszedłem na imprezę bez większego entuzjazmu. Szczerze mówiąc, nadal leczyłem się po rozstaniu z moją byłą, która, gdy odkryła mój mały "problem", postanowiła mnie zostawić. Tak więc raczej nie szukałem nowej znajomości, tylko chciałem spędzić czas z ludźmi i zająć czymś głowę.
No i wtedy ją zobaczyłem. Od razu zwróciła moją uwagę. Nasze spojrzenia się spotkały i musiałem podejść. Po prostu musiałem. Gdy zaczęliśmy rozmawiać, wszystko inne przestało istnieć. Jej głos był jak muzyka, a ten uśmiech - no magia. Takie rzeczy się nie zdarzają – pomyślałem. A jednak.
Szybko zdobyłem jej numer i umówiliśmy się na randkę
Nie czekałem długo, następnego dnia już dzwoniłem. Miałem nadzieję, że nie wyda jej się to zbyt natarczywe, ale ona była zachwycona. Zaproponowała wspólne pójście do aguaparku, a ja wpadłem w panikę. No nie mogłem, absolutnie nie. I to nie dlatego, ze boję się wody czy że nie umiem pływać... Więc wymyśliłem coś innego – kino, a potem kolacja. I tak właśnie zaczęły się nasze randki.
Kolejne spotkania - to już głównie spacery, małe wycieczki poza miasto. Było cudownie, coraz bardziej się zbliżaliśmy. Minął miesiąc, a ja już czułem, że to coś poważnego. Tylko że ona dawała mi do zrozumienia, że chciałaby, żebyśmy przeszli do kolejnego etapu. A ja wciąż udawałem świętego. Wszystko przez ten mój wstydliwy sekret.
Boję się, że będzie jak poprzednio
Z poprzednimi partnerkami było tak samo. Dwie poprzednie dziewczyny, kiedy odkryły mój problem, po prostu odeszły. Mam wrażenie, że zostało mi to w głowie jako jakaś trauma. Latem chodzę w bluzach, a zimą jeszcze dokładam golfy – to cud, że jeszcze nie zapytała, co jest ze mną nie tak.
Tylko że ja naprawdę chcę być z nią blisko. Po prostu się boję, jak zareaguje, kiedy zobaczy moje plecy, klatkę piersiową - no przecież wyglądam, jakbym miał na sobie sweter zrobiony z włosów. Mógłbym z tych włosów upleść warkocze.
Do tej pory nie spotkałem kobiety, której by to nie odrzucało. Moja aktualna dziewczyna zawsze podkreśla, że lubi mój zarost na twarzy, ale co innego broda, a co innego dywan na plecach i brzuchu.
Myślałem nawet o depilacji. Ale jak tylko pomyślę o tych plastrach i wosku od razu jeżą mi się włosy – dosłownie i wszystkie. I przecież to trzeba robić regularnie, a ja ledwo daję radę ogolić się raz na jakiś czas.
Boję się, że powiem, a ona mnie zostawi
Codziennie zadaję sobie to pytanie: czy powinienem po prostu wyłożyć kawę na ławę i liczyć na to, że zrozumie; że może dla niej to nie będzie problem. A może po prostu unikać tematu i żyć w strachu, że pewnego dnia wyjdzie to na jaw w najgorszy możliwy sposób.
Chciałbym być z nią szczery, bo przecież bez tego nie ma prawdziwego związku. Ale jak ona zareaguje - czy będzie jedną z tych nielicznych, które to zaakceptują... Naprawdę ciężko mi w to uwierzyć, ale kto wie, może jednak...
Jedno wiem na pewno – jeszcze nigdy nie zależało mi na kimś tak bardzo. Jeśli odejdzie, to będę kompletnie załamany. Może lepiej spróbować powiedzieć jej prawdę, zamiast żyć w ciągłym stresie? W końcu, jeśli nasza relacja ma mieć szansę na coś więcej, to muszę być sobą. Ale co, jeśli nie jest gotowa na takiego "prawdziwego mnie"...
Krzysiek