"Synowa mówi, że mojemu wnusiowi nie trzeba co chwilę nowych zabawek, ani nowych ubrań. Często kupuje te rzeczy używane. Krzysiu co prawda chodzi zadbany, ale synowa mogłaby sobie spokojnie pozwolić na większe dogadzanie mojemu wnusiowi".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Synowa mogłaby lepiej dbać o mojego wnusia
Choć nie sposób zaprzeczyć, że dziecko jest zadbane, czyste i szczęśliwe, nie mogę zrozumieć podejścia synowej do kupowania. Zwłaszcza że zarabia naprawdę dobrze, a mimo to oszczędza na rzeczach, które, moim zdaniem, są dla dziecka niezwykle ważne – nowych zabawkach i porządnych ubraniach.
Od momentu, gdy mój wnuczek przyszedł na świat, byłam przekonana, że będzie otoczony wszystkim, co najlepsze. W końcu synowa ma stabilną i dobrze płatną pracę, a i mój syn nie narzeka na brak środków. Wyobrażałam sobie, że chłopiec będzie nosił piękne, nowe ubrania, że będzie miał najnowsze zabawki, które będą go cieszyć i rozwijać. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Synowa od samego początku przejawia dziwne podejście do zakupów. Zamiast kupować wnuczkowi nowe, markowe ubrania, często wraca do domu z używanymi rzeczami. Rozumiem, że można znaleźć ładne i zadbane rzeczy w sklepach z odzieżą używaną, czy też w Internecie, ale przecież dziecko, które dorasta w dostatku, nie musi nosić ubrań po kimś. Dla mnie to nie do pomyślenia. Gdy tylko wspominam, że mogłaby kupić coś nowego, odpowiada, że „nie trzeba”. Twierdzi, że maluch rośnie tak szybko, że szkoda wydawać pieniędzy na drogie ubrania, które i tak zaraz się staną za małe.
Canva
Wnusiu mógłby dostawać nowe, porządne rzeczy
Najbardziej jednak boli mnie jej podejście do zabawek. Każdy rodzic wie, jak ważne dla rozwoju dziecka są zabawki – uczą, rozweselają, rozwijają wyobraźnię. Wnuczek ma kilka ulubionych zabawek, ale w porównaniu do innych dzieci ma ich niewiele. Kiedy zaproponowałam, że możemy pójść razem do sklepu i wybrać coś nowego, synowa z miejsca mnie zatrzymała, mówiąc, że „nie trzeba go co chwilę rozpieszczać” i że „nie potrzebuje miliona zabawek”.
Wiem, że świat się zmienia i może dzisiaj mniej zwraca się uwagę na to, by dziecko miało wszystko, co najlepsze, ale oszczędzanie na własnym dziecku, kiedy nie ma takiej potrzeby, wydaje mi się przesadą. Wnusiu ma dopiero cztery lata i myślę, że w tym wieku powinniśmy przede wszystkim go rozpieszczać, a nie stawiać przed nim ograniczenia.
Często, kiedy pytam, czemu nie kupią mu czegoś nowego, synowa odpowiada, że nie ma co marnować już wyprodukowanych i wciąż dobrych ubrań, czy też zabawek.
Zdarza się, że kiedy kupuję Krzysiowi coś na własną rękę, synowa patrzy na to z niezadowoleniem. Ostatnio kupiłam mu piękny, drogi zestaw klocków, ale zamiast entuzjazmu, usłyszałam tylko: „Już ma dużo zabawek”. A przecież klocki nigdy się nie nudzą.
Nie zrozumcie mnie źle – nie twierdzę, że wnuczek jest zaniedbany. Synowa dba o niego, oczywiście czasem coś nowego mu kupi, ale moim zdaniem mogłaby mu dogadzać o wiele bardziej. Dzieciństwo to czas, kiedy warto dawać radość, a nie uczyć nadmiernej oszczędności, czy też ratowania świata.
Halina