"Regularnie dorzucam córce liściki do śniadaniówki. Staram się, żeby ta śniadaniówka była zawsze kolorowa, a zawartość ma być smaczna i takim dodatkowym elementem, dzięki któremu córce ma się zrobić miło, są właśnie te liściki. Niestety ostatnio koleżanki się z niej przez to śmiały".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ja nie miałam śniadania do szkoły
Ja nie dostawałam od mamy śniadania do szkoły. Musiałam robić je sobie sama i najczęściej zabierałam jakieś jabłko, banana, czy reszki z obiadu z dnia poprzedniego. A to dlatego, że moja mama dużo pracowała i wychodziła z domu w nocy, a wracała późnym wieczorem.
Inne dzieci miały pięknie zapakowane kanapeczki, wypchane różnymi dodatkami, a ja im zawsze zazdrościłam i obiecałam sobie, że moja córka będzie ode mnie dostawała takie różności. Jak tylko poszła do szkoły, kupiłam jej piękny lunchbox, a później jeszcze dwa, na wymianę. Cieszyłam się tym bardzo.
canva.com
Starałam się od początku
Starałam się z tymi śniadaniami od samego początku. Chciałam, żeby były pełnowartościowe, kolorowe i ciekawe. Nakupiłam małych pudełeczek na różne sosy i dodatki, wykałaczek ze zwierzątkami i foremek, do wycinania kształtów.
Zrobiłam też laminowane karty z różnymi miłymi słówkami i wyznaniami, które zamierzałam wkładać do śniadaniówki i na początku tak robiłam. Córka sama przyznała, że codziennie chętnie sprawdzała, co też tam nowego dla niej przygotowałam i bardziej interesowały ją karteczki, aniżeli samo jedzonko. Ale do czasu.
Raz przyszła ze szkoły zapłakana
Raz wróciła ze szkoły zapłakana i na początku nie chciała mi powiedzieć, co się stało, ale później wyznała, że koleżanki się z niej śmiały, bo uznały, że takie karteczki to dziecinada. I nagle coś, co było przecież miłym akcentem, stało się powodem do podśmiewania się.
Poczułam się winna tej sytuacji, ale moja córka ma dopiero 7 lat i myślałam, że wyznanie miłości na takiej karteczce czy napisanie, że jestem dumna, że mogę być jej mamą, może wywołać tylko pozytywne emocje.
Będę musiała z tego zrezygnować. I niestety z wykrajania wzorków foremkami też. Bo z tego koleżanki też się śmiały. Córka poprosiła, żebym dawała jej teraz zwyczajne kanapki, zawinięte w folię albo w papier. Bez wydziwiania. Na nic więc się zda moja kreatywność i chęci. Muszę zrobić to, o co prosi. Inaczej znów narażę ją na przykre sytuacje. Naprawdę nie wiedziałam, że tak to się skończy i przykro mi, że córka poczuła się przez to źle.
Smutna mama