"Ponieważ mama nie była w stanie zająć się zorganizowaniem pogrzebu i stypy, większość zadań z tym związanych spadła na mnie. Zrobiłam, co mogłam, żeby tata miał piękną uroczystość, a wtedy weszła sąsiadka cała w kwiatkach. Wszyscy żałobnicy ubrali się stosownie do okoliczności, a ona jedna wystąpiła w kolorowej, wesołej kiecce i białych sandałkach".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Śmierć taty pogrążyła rodzinę w żałobie. Miał piękny pogrzeb
Mój tata zmarł kilka dni temu i zostawił pogrążoną w żałobie rodzinę. Ponieważ mama nie była w stanie zająć się zorganizowaniem pogrzebu i stypy, większość zadań z tym związanych spadła na mnie.
Tata już dawno zaopatrzył się w strój, sam go sobie wybrał. Odświętny garnitur wisiał w szafie, a tato pół żartem, pół serio mówił, że prędzej czy później to się przecież przyda, dlatego sam o to zadbał. Niestety, miał rację. On już wtedy wiedział, że chorował - my jeszcze nie. A garnituru potrzebował trzy lata po tym, jak go kupił.
Przez te trzy lata od diagnozy do pogrzebu był człowiekiem, który dzielił się ze wszystkimi swoim dobrym humorem i starał się łapać ulotne chwile. Nic nie dał rady zetrzeć z jego ust uśmiechu.
Stanęłam na wysokości zadania i zorganizowałam mu piękną uroczystość pogrzebową. Zrobiłam, co mogłam, żeby miał godne pożegnanie, i tak też wyszło. Przyjaciółka, która skończyła wokal na akademii muzycznej, zgodziła się zrobić mi przysługę i zaśpiewać podczas mszy i odprowadzenia na cmentarz, razem z organistą. Kościół był pełen kwiatów.
Cała rodzina została poinformowana — obdzwaniałam wszystkich, mimo że łzy cisnęły mi się do oczu za każdym razem, gdy przekazywałam smutną wiadomość. Ale wszystko było dograne na tip-top, łącznie z obiadem dla uczestników pogrzebu, zamówionym w pobliskiej restauracji. Zjawił się tłum ludzi, także tych, których osobiście nie zapraszałam — znajomych, kolegów. Tylko jeden detal wyprowadził mnie z równowagi.
Nasza sąsiadka przyszła na pogrzeb taty wystrojona w kolorową sukienkę
Gdy zobaczyłam panią Elwirę przed kościelną kaplicą, aż oczy przetarłam ze zdumienia. Wśród tych wszystkich ludzi ubranych na czarno i w ciemnych barwach, sąsiadka wyglądała jak kolorowy ptak.
Założyła długą, wielobarwną sukienkę w kwiatki, która powiewała na wietrze. Na nogach miała białe sandałki. Pomyślałam w pierwszej chwili, że pomyliła imprezy. W dodatku usiadła w tym stroju w trzeciej ławce tuż za bliską rodziną. Moja mama spurpurowiała na twarzy, gdy zobaczyła panią Elwirę, w dodatku tak ubraną.
Ta kobieta ma 71 lat i powinna już wiedzieć, co w życiu wypada, a co nie. Ubiór stosowny do okoliczności to jeden z wyznaczników kultury osobistej. A ja ją zawsze uznawałam za mądrą kobietę i umiejącą się zachować. Kwiecista kiecka na pogrzebie to jak dla mnie totalny brak taktu i ogłady.
Poza tym ta wesoła sukienka i reakcja mamy sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać, czy ja o czymś nie wiem. Na przykład o tym, co kiedyś przypadkiem usłyszałam i od razu wzięłam to za plotkę — że mój tata i pani Elwira mieli się ku sobie. Wpuściłam jednym uchem, wypuściłam drugim. Przez lata w ogóle się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz, po pogrzebie, ta myśl coraz mocniej się rozrasta. Kiedyś będę musiała wypytać o to mamę, ale dopiero gdy dojdzie do siebie.
Judyta