"Bardzo chciałam wrócić do pracy po trzech latach spędzonych z małą Malwinką w domu. Szybko znalazłam nianię - podobno doskonałą z polecenia mojej kuzynki. No prawda, dzieckiem zajmowała się dobrze, ale przy okazji zadbała o mojego męża. Najpierw robiła mu obiadki, a potem z gracją wskoczyła mu na kolana w naszym salonie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zatrudniłam nianię
Czułam, że czas znów znaleźć trochę przestrzeni dla siebie, rozwijać się zawodowo, przypomnieć sobie, jak to jest rozmawiać z dorosłymi o czymś więcej niż o pieluchach i klockach.
W końcu kuzynka zaproponowała mi pomoc, opowiadając o swojej znajomej niani, która rzekomo była najlepsza na świecie.
Ona jest doskonała, zobaczysz, wszystko ogarnia, dzieci ją uwielbiają.
No i zaufałam jej rekomendacji.
Niania przyszła na próbny dzień, młoda, energiczna, z miłym uśmiechem. Wydawała się od razu bardzo zaangażowana i kompetentna. Malwinka szybko się z nią zaprzyjaźniła, co w pewnym sensie mnie uspokoiło. Od pierwszego dnia czułam ulgę. Wreszcie miałam czas, by wyjść z domu, usiąść przy biurku w pracy i skupić się na czymś innym niż opieka nad dzieckiem.
Canva
Szybko zajęła się też moim mężem
Była nadzwyczaj miła również dla mojego męża. Z początku myślałam, że to po prostu jej sposób bycia – sympatyczna, otwarta, uśmiechnięta. No ale coś zaczęło mnie drażnić. Kiedy wracałam z pracy, kuchnia była zawsze idealnie posprzątana, a na stole stał ciepły obiad. Problem w tym, że te obiadki nie były przygotowane dla mnie ani dla Malwinki.
Niby miła przysługa, ale coś w tym wszystkim zaczynało mnie niepokoić. Przecież to ja jestem jego żoną, nie potrzebujemy niani, żeby gotowała. Kiedy wracałam do domu, niania zawsze była nienagannie ubrana, z makijażem, bardziej przypominając modelkę niż opiekunkę. Mój mąż, Tomek, oczywiście nie widział w tym nic złego. Byłam czujna.
Wracając wcześniej z pracy, usłyszałam ich śmiech. Weszłam do salonu i zobaczyłam scenę, która sprawiła, że moje serce zamarło. Niania siedziała na kolanach mojego męża. Z miejsca pogoniłam nianię za drzwi. Nie chciałam jej widzieć w naszym domu ani minuty dłużej.
Ale to nie była jedyna decyzja, którą musiałam podjąć tego dnia. Mój mąż, Tomek, patrzył na mnie z przerażeniem, ale ja wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to, żeby sprawa tak po prostu się rozmyła. Powiedziałam mu, żeby się spakował i na kilka dni wyprowadził się do swojej mamusi. Tak, dosłownie wysłałam go do jego mamy.
Tomek spędził kilka dni u swojej mamy, a ja w tym czasie zastanawiałam się, jak dalej będzie wyglądało nasze życie. To nie była łatwa decyzja. Miałam w głowie milion myśli.
Po kilku dniach Tomek wrócił, z ogromnym bukietem kwiatów i wyrazem twarzy, który mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. Wiedziałam, że rozumie, co się wydarzyło, że zrozumiał swoje błędy. Postanowiliśmy dać sobie szansę i zacząć wszystko od nowa, krok po kroku.
Ania