"Niestety, nowa praca Jurka zmusiła go do zmiany przyzwyczajeń. Zaczyna zmianę o 6:00, więc żeby dotrzeć na czas, zmuszony jest wyjechać o 5:30. W efekcie musi wstawać skoro świt, a dokładnie o 5:00 rano. Myślałam, że w żaden sposób nie wpłynie to na moje poranki, bo mam tak twardy sen, że jego budzik za żadne skarby świata nie wybudziłby mnie o tak wczesnej porze. Zamiast budzika codziennie o 5:00 budzi mnie mój mąż, który z uporem maniaka chce, żebym zrobiła mu kanapki do pracy".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mąż zmienił pracę i budzi mnie o 5-tej rano, żebym zrobiła mu kanapki
Jakiś czas temu mój mąż zmienił pracę. Wcześniej oboje pracowaliśmy od 10 do 18 i mieliśmy cudowną, wręcz zsynchronizowaną rutynę. Wstawaliśmy o ludzkiej porze (około 8:00) i w spokoju jedliśmy śniadanie, piliśmy kawę i szykowaliśmy się do pracy. Ja dodatkowo szykowałam lunch do pracy i robiłam to dla naszej dwójki. Było miło, harmonijnie i bez pośpiechu.
Niestety, nowa praca Jurka zmusiła go do zmiany przyzwyczajeń. Zaczyna zmianę o 6:00, więc żeby dotrzeć na czas, zmuszony jest wyjechać o 5:30. W efekcie musi wstawać skoro świt, a dokładnie o 5:00 rano. Myślałam, że w żaden sposób nie wpłynie to na moje poranki, bo mam tak twardy sen, że jego budzik za żadne skarby świata nie wybudziłby mnie o tak wczesnej porze.
Niestety, zamiast budzika codziennie o 5:00 budzi mnie mój mąż, który z uporem maniaka chce, żebym zrobiła mu kanapki do pracy. Na nic zdały się moje prośby, żeby pozwolił mi słodko spać do tej 8:00, bo ja nadal pracuję od 10 do 18 i nie mam potrzeby krzątać się po kuchni o tak nieludzkiej porze.
Canva
To wszystko wina teściowej
Na początku zaproponowałam kompromis — że mogę mu te kanapki przygotować wieczorem i włożyć do lodówki. Byłam święcie przekonana, że to rozwiązanie przypadnie mu do gustu. Niestety, już po kilku dniach Jurek stwierdził, że świeże kanapki smakują mu lepiej.
Przecież wystarczyłoby, żeby samodzielnie wyjął chleb i szynkę z lodówki, złożył je ze sobą i zawinął w sreberko. Ale nie. Mój leniwy mąż znalazł sobie służącą. I tak dzień w dzień, o 5:00 rano budzi mnie, bo nie chce zrobić ich sam. No bo przecież "to nie to samo".
Mam nieodparte wrażenie, że to wszystko to wina mojej teściowej, która przez całe życie go we wszystkim wyręczała. Zawsze miał podane pod nos gorące obiadki, wyprasowane koszule i kanapeczki na wynos. Nie mam zamiaru kontynuować tej tradycji.
Kinga