"Praktycznie każda z nich rodziła, więc powinny wiedzieć, jak to jest, kiedy zostaje się z dwójką dzieci, w tym z noworodkiem całkiem sama. Poza tym zaledwie kilka dni wcześniej miałam cesarkę, bolało mnie wszystko i mam problem z podstawowymi czynnościami. One jednak niewzruszone przyjechały bez zapowiedzi, jak do siebie i jeszcze oczekiwały pełnej obsługi. Mimo że sugerowałam, że jestem zmęczona, że muszę uśpić dziecko, one udawały, że nie rozumieją aluzji i w konsekwencji siedziały u mnie w domu przez pół dnia".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moje koleżanki z pracy są nieempatyczne
Piszę ten list z nadzieją, że ktoś się dwa razy zastanowi, jak będzie chciał odwiedzić kobietę po porodzie. Nie wiem, dlaczego tak się utarło w społeczeństwie, że świeżo upieczona mama ma mnóstwo siły i energii, aby przyjmować niezapowiedzianych gości i obsługiwać ich, jak w restauracji.
Prawda jest taka, że matka po porodzie, zwłaszcza cesarce, potrzebuje pomocy i wsparcia, a nie wykorzystywania. Poza tym najgorszym pomysłem jest odwiedzanie jej, kiedy się nie umówiło wcześniej, ani nie poczekało na zaproszenie. Ja niestety miałam taką sytuację.
Mam cztery koleżanki z pracy, które bez zapowiedzi, ani zaproszenia z mojej strony, przyjechały do mnie do domu, dwa dni po tym, jak wyszłam ze szpitala. Nie wiem, skąd wiedziały, że jestem w domu, ale bez pardonu wlazły mi do domu, rzuciły jakimś prezentem dla malucha, dla mnie nie miały nic i rozsiadły się w salonie.
Oczekiwały pełnej obsługi i dawania im noworodka na ręce, którego sobie przerzucały co chwilę. Byłam w takim szoku, że przez godzinę robiłam, co chciały, mimo że nadal trudno mi się chodzi. Później delikatnie zasugerowałam, że jestem zmęczona, że muszę dziecko położyć do snu. Nic nie działało.
canva.com
Koleżanki z pracy siedziały u mnie pół dnia
W końcu wyszły same, ale dopiero po połowie dnia spędzonego u mnie w domu. Przyjechały w sobotę, a mojego męża nie było w domu, więc nie miał mi kto pomóc. Oprócz noworodka mam w domu jeszcze kilkuletniego syna, który także potrzebuje mojego czasu, ale niestety ostatnio nie było to możliwe.
Mam żal do koleżanek, że pomimo iż prosiłam je, aby wyszły, może nie wprost, ale jednak one nie zrobiły tego i jeszcze udawały, że nie rozumieją aluzji. Ja bym się tak nie zachowała, zwłaszcza że prawie wszystkie są matkami.
Dagmara