"Najważniejszy i najbardziej wyczekiwany dzień w moim życiu zbliża się wielkimi krokami, ale jednego powodu nie mogę się cieszyć nim tak, jakbym sobie tego życzyła. Tym powodem jest mama mojego już prawie małżonka, która z całą pewnością za bardzo wczuła się w sprawowaną przez siebie funkcję. Tak się składa, że przyszła teściowa chce decydować, kogo mogę zaprosić na moje wesele, a kogo nie powinnam i nie wiem, kto dał jej prawo do mieszania się proces przygotowywania listy gości".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ten dzień miał być dla nas tym wyjątkowym
Z Arkiem znamy się już tak długo, że nawet przez chwilę nie brałam pod uwagę innego scenariusza, niż ten, w którym przyrzekamy sobie przed ołtarzem miłość, póki śmierć nas nie rozłączy. Jego oświadczyny przyjęłam w zeszłym roku i praktycznie już od tamtej chwili zaczęliśmy rozmawiać o naszym wymarzonym przyjęciu weselnym.
Czas mijał, więc w pewnym momencie zaczęliśmy angażować w również naszych rodziców, którzy wyrazili chęć sfinansowania tej uroczystości na ustalonych między sobą warunkach. Już mniejsza o to, jak się dogadali, ale najważniejsze w tych ustaleniach było to, że niczego nam nie będą narzucać i możemy układać wszystko pod swoje preferencje.
Oczywiście fakt, iż nie wydajemy na to wesele ani złotówki wcale nie napędził nas do podejmowania kosztownych decyzji, które mogłaby w znacznym stopniu nadwyrężyć portfele zarówno moich rodziców, jak i rodziców mojego przyszłego męża.
Wszystko planujemy oszczędnie, ale są rzeczy, na których najzwyczajniej w świecie oszczędzić się nie da. Mam tu na myśli opłatę za każdego gościa, którego chcemy zaprosić – tak, chcemy zaprosić i nie mamy zamiaru rezygnować z kogoś tylko dlatego, żeby zaoszczędzić kilkaset złotych.
canva.com
Według teściowej rodzina jest ważniejsza od koleżanek i kolegów
Nie będę ukrywać, że zarówno ja, jak i Arek mamy wielu znajomych, bez których nie wyobrażamy sobie najważniejszego dnia w naszym życiu. Oni po prostu muszą tam być, czego już nie mogłabym powiedzieć o niektórych członkach mojej rodziny, z którymi nie mam kontaktu od dobrych kilku lat. Nie czuję takiej potrzeby, żeby ich zapraszać lub traktować lepiej, niż znajomych.
Moja przyszła teściowa uważa jednak, że taka ilość ludzi, którzy nie są naszą rodziną, jest czymś bezsensownym i powinniśmy się zastanowić, na kim tak naprawdę zależy nam bardziej – na znajomych, czy na rodzinie. Zdaniem mamusi Arka ja powinnam zaprosić maksymalnie swoje dwie najlepsze koleżanki z osobami towarzyszącymi i tak samo powinien zrobić Arek (dwóch najlepszych kolegów).
Najgorsze jest to, że wesele zaplanowaliśmy na połowę 2025 roku, a już kilkukrotnie zdążyliśmy się na ten temat posprzeczać, czego za wszelką cenę starałam się unikać. Niestety matka Arka twierdzi, że wie lepiej i będzie naciskać na zmianę naszej decyzji, ponieważ to ona ponosi część kosztów zaproszonych gości, przez co jej zdanie powinno być ważnym głosem w całych przygotowaniach.
Jeśli tak to będzie wyglądać, to ja im podziękuję za tę pomoc i sami weżniemy sprawy w swoje ręce, opłacając wszystkie koszty z własnych oszczędności. Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć.
D.