"Prawdziwy Zbyszek absolutnie nie przypominał tego Zbyszka, którego poznałam na aplikacji randkowej. Był niski, krępy i przysadzisty. Również charakter miał inny. Niestety czar prysł. Spodziewałam się księcia na białym koniu, a ten, którego spotkałam, przypominał bardziej giermka. Nigdy w życiu tak srogo na nikim się nie zawiodłam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
W sieci poznałam księcia z bajki
Od kilku miesięcy jestem singielką. Jakiś czas temu zarejestrowałam się na popularnej aplikacji randkowej i praktycznie od razu poznałam Zbyszka.
Zbyszek był dobrze wychowany, szarmancki, elokwentny i świetnie się wypowiadał, musiał więc być dobrze wykształcony. Gdyby tego było mało, był też wysoki, dobrze zbudowany i wysportowany. Zbyszek opowiadał mi, że kocha sport i ćwiczy 5 razy w tygodniu, ma więc dobrze wyćwiczone ciało i świetną kondycję.
Canva.com
W Zbyszku wszystko było praktycznie idealne, nawet imię miał takie "rycerskie", jak Zbyszko z Bogdańca. Moja wyobraźnia zaczęła więc pracować i wyobraziłam sobie, że ten oto Zbyszek uchroni mnie przed wszelkim złem tego świata i będzie moim wybawieniem, takim rycerzem na koniu, albo właśnie księciem na białym rumaku.
Nie spodziewałam się, że na aplikacji randkowej od razu znajdę swojego księcia z bajki, nie mogłam więc uwierzyć we własne szczęście. Stwierdziłam jednak, że będę kuć żelazo, póki gorące i gdy tylko mój rycerz zaproponował spotkanie, od razu się zgodziłam.
Aż wierzgałam nogami na to spotkanie i nie mogłam usiedzieć na miejscu. Nie mogłam doczekać się, aż wreszcie spotkam swojego księcia z bajki, czyli prawdopodobnie swojego przyszłego męża.
Ok, wiedziałam, że miałam bardzo duże wymagania względem Zbyszka, ale intuicja podpowiadała mi, że to jest właśnie to. Nie znajdowałam powodów, dla których coś mogłoby pójść nie tak. Niestety srogo się zawiodłam.
Poszłam na spotkanie z księciem z bajki. Na żywo przypominał giermka
Umówiliśmy się ze Zbyszkiem pod kolumną Zygmunta, czyli w takim cudownym miejscu, tuż obok zamku. Gdy jednak przyszłam na miejsce, pod kolumną krzątał się jeden smutny osobnik, który w niczym nie przypominał mojego księcia z bajki.
Te osobnik był niski, krępy, przysadzisty i w dodatku miał kilkadziesiąt kg nadwagi i wyraźny odznaczający się piwny brzuszek. Jego lico również nie przypominało tego ze zdjęć. Miał nie tylko pokaźne zakola, ale i łysinę plackowatą na czubku głowy. Prezentował się jak jakiś giermek, w ogóle nie jak książę. Niestety cały czar prysł.
Canva.com
Ten osobnik absolutnie nie przypominał tego Zbyszka, którego poznałam na aplikacji randkowej, choć widać było pewne podobieństwo. Rycerz Zbyszek perfidnie sobie więc ze mnie zakpił i albo przerobił swoje zdjęcia, albo zamieścił fotki sprzed, bagatela, 15 lat, gdy był 50 kg chudszy.
Chciałam uciec, ale wtedy Zbyszek — a raczej ta nędzna podróbka Zbyszka — się odwrócił i mnie dostrzegł. W jego dłoni sterczała nędzna, oklapnięta róża.
Nie miałam wyjścia, musiałam do niego podejść, ale nie zamierzałam ukrywać srogiego zawodu.
To ty - Zbyszek? A wiesz, że cię nie poznałam
- wycedzałam przez zęby, podróba Zbyszka pozostała jednak niewzruszona.
Po krótkiej wymianie zdań okazało się, że mój niedoszły książę nie tylko oszukał mnie jeśli chodzi o zdjęcia, ale też stworzył sobie całkiem nową osobowość.
Jego wiadomości do mnie musiała chyba pisać sztuczna inteligencja, bo prawdziwy Zbyszek nie był nawet w połowie tak wygadany i elokwentny, jak Zbyszek-książę.
Prawdziwy Zbyszek właściwie się nie odzywał, tylko mamrotał coś pod nosem i burczał. Mój książę z bajki w rzeczywistości bardziej przypominał giermka. Nigdy w życiu tak srogo się na nikim nie zawiodłam. Chyba mam dosyć randek na jakiś czas.
Załamana randkowiczka