"Nie zliczę, ile razy najadłam się wstydu, gdy moja 7-latka próbowała przekonać mnie, abym kolejny raz wzięła jej coś w spożywczym. A to słodycze, a to zabawki, zawsze coś. Niestety, logiczne argumenty i spokojna rozmowa do niej nie docierała. Robiła taką scenę, że wszyscy się odwracali i patrzyli na mnie jak na najgorszą wyrodną matkę. Aby wreszcie ją czegoś nauczyć, postanowiłam zachować się dokładnie tak samo, jak ona w sklepie. Jednak ja wybrałam jej szkołę, gdzie przy drzwiach spotkałyśmy mnóstwo jej koleżanek i kolegów".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Na moją córkę nie działało kompletnie nic
Mam 7-letnią córkę Jagodę, która jest wspaniałym dzieckiem, jakby ze złota, ale miała jedną poważną wadę. Kiedy byłyśmy w sklepie, ona próbowała za wszelką cenę wymusić na mnie kupno jakieś rzeczy. Czasem były to słodycze, czasami zabawki, ale nie było, chociażby jednej wizyty w spożywczaku, która przebiegłaby spokojnie.
Od czasu do czasu kupowałam jej to, co chciała, ale przecież nie mogę jej uczyć, że dostanie wszystko, co chce. Właśnie dlatego nawet dla zasady odmawiałam jej niektórych rzeczy, aby wiedziała, że w życiu nie wszystko i nie zawsze jest coś dostępne. Niestety, pomimo licznych rozmów, upomnień i tłumaczeń, do córki nie docierało, że nie może czegoś mieć.
Przez co wielokrotnie wizyta w sklepie kończyła się awanturą. Moja córka potrafiła położyć się na brudnej podłodze i młócić rączkami i nóżkami, płacząc i krzycząc, że bardzo czegoś chce. Ludzie też nie byli wyrozumiali. Niektórzy tylko spojrzeli ostrym wzrokiem, oczywiście po mnie, a nie po córce, a jedna kobieta nawet zwróciła mi uwagę, że mam niewychowane dziecko.
Canva
Zrobiłam scenę i zawstydziłam córkę
Nie pomagało nic, a próbowałam wszystkiego. Rozmowy przed wizytą w sklepie też nic nie dawały. Jak poszłam sama do sklepu i nie zabrałam córki, to przedstawienie miałam w domu, że jej nie zabrałam i nic nie kupiłam. Doszło do tego, że zaczęłam się ukrywać przed własnym dzieckiem, kiedy wychodziłam i wracałam z zakupów, ale nie zawsze było to możliwe.
W końcu wpadłam na pomysł i gdy podeszłyśmy pod drzwi szkoły, chciałam od córki pożegnania, czego ona nie lubi, bo się wstydzi przy koleżankach i kolegach. Wykorzystałam to i próbowałam to od niej wyegzekwować. Kiedy to się oczywiście nie udało, zachowałam się, jak ona w sklepie. Zaczęłam rękami i nogami naśladować jej ruchy i w końcu położyłam się na schodach, lamentując.
Słyszeli mnie wszyscy. W końcu córka podeszła, pożegnała się ze mną i poszła do szkoły. Ja wróciłam do domu, a po południu wytłumaczyłam córce swoje zachowanie. Od teraz mam spokój, nie tylko z nią, ale i młodszymi dziećmi, bo Jagoda przestrzega ich, aby nic ode mnie w sklepie nie chcieli, bo narobię im wstydu, jakiego zrobiłam jej.
Beata