"Roman przez cztery lata obiecywał mi, że zostawi żonę. Zrozumiałam, że byłam tylko jego zachcianką"

"Roman przez cztery lata obiecywał mi, że zostawi żonę. Zrozumiałam, że byłam tylko jego zachcianką"

"Roman przez cztery lata obiecywał mi, że zostawi żonę. Zrozumiałam, że byłam tylko jego zachcianką"

Canva.com

"Gdy pierwszy raz zobaczyłam Romka, moje serce zabiło szybciej i motyle w brzuchu wzbiły się natychmiast. Wystarczyło kilka spotkań, abym się mu rzuciła w ramiona i przepadła. Był jeden problem. Miał żonę i dwójkę synów. Choć obiecywał mi przez lata, że zostawi rodzinę dla mnie, to były tylko mrzonki. Zawsze miał jakąś wymówkę. A ja tkwiłam w takiej relacji cztery lata. W końcu powiedziałam dość i wyjechałam z miasta. Nawet mnie nie szukał". 

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Był facetem z moich marzeń

Był taki pewny siebie, elegancki, miał ten urok, który potrafił przyciągać ludzi. Od pierwszego spotkania nie mogłam przestać o nim myśleć, a każde kolejne spotkanie tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzało. Roman był jak uzależnienie – każde nasze spotkanie było jak dawka czegoś, czego pragnęłam coraz bardziej.

Reklama

Wiedziałam, że ma rodzinę. Żona, dwójka dzieci – typowa, dobrze ustawiona historia, którą opowiadał, jakby to był tylko dodatek do jego życia. Ale jego obietnice były inne. Przysięgał, że w końcu zostawi ją dla mnie, że to tylko kwestia czasu. Wtedy wydawało mi się to takie możliwe. Każde jego słowo brzmiało jak obietnica lepszego jutra.

Mistrz wymówek

Na początku były delikatne – coś w stylu: "Nie mogę teraz, bo dzieci jeszcze są małe" albo "To nie jest dobry moment, bo w pracy mam za dużo na głowie". Przez pierwsze miesiące, a może nawet lata, wierzyłam, że to są powody, które mają sens. No bo jak? Dwójka dzieci, odpowiedzialność za rodzinę – rozumiałam to. A może bardziej chciałam rozumieć. W końcu każdy ma swoje obowiązki, a ja byłam gotowa poczekać, bo wydawało mi się, że dla takiej miłości warto.

Reklama

smutna kobieta oparta o drzewo canva.com

Reklama

Kilka miesięcy później, kiedy już zaczęłam ponownie wierzyć, że coś się zmienia, przyszedł z kolejną wymówką: "Żona ma teraz problemy zdrowotne, nie mogę jej zostawić w takim momencie". I znowu – oczywiście, że odpuściłam. Bo przecież nikt nie opuszcza rodziny w czasie choroby.

Reklama

Zawsze, gdy już wydawało mi się, że jesteśmy o krok od tego, by coś zmienić, pojawiała się kolejna przeszkoda. Raz to była trudna sytuacja w pracy, kiedy jego firma miała problemy finansowe i nie chciał mieszać prywatnych dramatów z zawodowymi. Potem znowu jakieś kłopoty z dziećmi – szkoła, problemy wychowawcze, trudności dorastania. Z czasem zaczęłam dostrzegać schemat. Zrozumiałam, że te wymówki były jego tarczą, którą trzymał przed sobą, aby nigdy nie musieć stawić czoła rzeczywistości. Tak naprawdę, każde jego „nie teraz” znaczyło „nigdy”.

Reklama

Odeszłam od niego

I w końcu przyszło to przebudzenie. Ten moment, kiedy dotarło do mnie, że dla niego jestem tylko chwilą. Zachcianką, ucieczką od codzienności. Że nigdy nie zamierzał zmienić swojego życia dla mnie. Zrozumiałam, że tkwiłam w tej relacji, bo bałam się puścić. Bałam się samotności, bałam się, że bez niego nic już nie będzie takie samo. Ale kiedyś musiałam to przerwać.

Pewnego dnia spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam. Nie powiedziałam mu o tym, nie uprzedzałam. Wzięłam się w garść, zostawiłam to miasto, te wspomnienia, ten ból. Nawet mnie nie szukał. Zniknęłam z jego życia tak, jakbym nigdy w nim nie istniała.

Hania

Agnieszka Kotońska marzy o operacji biustu. Zdradziła, że się do niej szykuje
Źródło: instagram.com/agnieszkakotonska
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama