"Wynajęłam faceta na wesele, żeby babcia się cieszyła. Zakochałam się po uszy bez wzajemności"

"Wynajęłam faceta na wesele, żeby babcia się cieszyła. Zakochałam się po uszy bez wzajemności"

"Wynajęłam faceta na wesele, żeby babcia się cieszyła. Zakochałam się po uszy bez wzajemności"

Canva.com

"Moja babcia od kilku lat ciągle mnie wypytywała, kiedy będę miała narzeczonego. Postanowiłam, że na wesele kuzynki zaproszę jakiegoś chłopaka i za kilka groszy powie, że jest moim facetem. Łukasz był świetny, szarmancki, zabawiał mnie i moje ciotki oraz babcię z ogromną lekkością. Po kilku godzinach byłam nim oczarowana. Postanowiłam mu o tym powiedzieć kilka dni po weselu, ale spotkałam się tylko z jego grymasem na twarzy". 

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Babcia ciągle dopytywała o narzeczonego

Moja babcia od lat miała tylko jedno pytanie, które powracało niczym bumerang przy każdej rodzinnej imprezie. Przy świątecznym stole, przy imieninowym cieście, nawet przy przypadkowych spotkaniach w sklepie – zawsze gdzieś w tle pojawiała się ta nieszczęsna kwestia. Pewnego dnia, zmęczona tą wieczną presją, postanowiłam coś z tym zrobić. A konkretniej – wynająć faceta na wesele kuzynki.

Plan był prosty. Przez kilka tygodni przeszukiwałam różne strony i aplikacje, aż trafiłam na Łukasza. Był dokładnie taki, jakiego potrzebowałam: przystojny, wygadany i co najważniejsze – w pełni profesjonalny. W końcu ustaliliśmy wszystkie szczegóły. Łukasz miał być moim uroczym chłopakiem na jeden wieczór, babcia miała w końcu przestać pytać, a ja mogłam odetchnąć z ulgą.

Nadszedł dzień wesela

Łukasz zjawił się punktualnie, w idealnie skrojonym garniturze, z uśmiechem, który mógłby rozbroić niejedną ciocię. Już przy wejściu do sali weselnej poczułam, że będzie dobrze. A nawet lepiej niż dobrze. Łukasz miał w sobie coś, co sprawiało, że wszystkie oczy były skierowane na niego. Babcia była zachwycona. Łukasz śmiał się, żartował, opowiadał anegdoty, które sprawiały, że ciotki prawie płakały ze śmiechu.

Z każdą chwilą byłam nim coraz bardziej oczarowana. Nie wiem, kiedy dokładnie to się stało, ale nagle przestałam myśleć o tym, że to wszystko to tylko udawane. Jego urok osobisty, sposób, w jaki patrzył na mnie, kiedy żartowaliśmy, jak trzymał mnie za rękę podczas tańców. Wszystko to zaczęło wydawać się prawdziwe, a ja – jak naiwna dziewczyna – zaczęłam się w to wkręcać. Na tyle, że po weselu nie mogłam przestać o nim myśleć.

Młoda, uśmiechnięta dziewczyna Canva.com

Powiedziałam mu o swoich uczuciach

Kilka dni później postanowiłam, że muszę mu powiedzieć, co czuję. Może to głupie, ale w tamtej chwili byłam przekonana, że coś między nami iskrzy. Może to nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale na pewno coś się tam działo. Spotkaliśmy się w małej kawiarni, a ja, pełna nadziei i oczekiwań, zaczęłam mówić. Łukasz słuchał, patrząc na mnie z uprzejmością, ale kiedy doszłam do sedna, jego twarz zdradziła wszystko. Był zaskoczony. Może nawet trochę zmieszany. Po chwili milczenia wycedził coś o tym, że „to przecież tylko praca” i „mam nadzieję, że się nie obrażasz”.

Wracając do domu, próbowałam się z tego śmiać. Taka ze mnie romantyczka, która zakochuje się w wynajętym facecie. Ale w głębi duszy bolało. Bo czasem granica między fikcją a rzeczywistością bywa tak cienka, że trudno ją dostrzec. A ja – no cóż – przegapiłam moment, kiedy powinnam była się zatrzymać.

Kaśka

Dawno niewidziana Marta Podbioł ze "Ślubu..." wróciła. Ależ wypiękniała
Źródło: instagram.com/martapodbiol1/
Reklama
Reklama