"Pamiętam, jak pod koniec szkoły średniej nie mogłam się doczekać momentu, gdy w końcu wyprowadzę się z domu i zacznę żyć w pełni na własny rachunek. To nie była tylko i wyłącznie kwestia chęci poczucia całkowitej niezależności, ale przede wszystkim moich ambicji, które od zawsze miałam dość wygórowane. Koniec końców nadal mieszkam z rodzicami, bo tak jest taniej. Nie muszę nic nikomu udowadniać i żyć na pokaz, bo przy takich cenach, to skrajna nieodpowiedzialność".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dzięki życiowej mądrości wszystko układa się po mojej myśli
Ostatnio dość często łapię się za głowę, gdy myślę o tym, jak to wszystko szybko zleciało. Dopiero co zaczynałam studia, chwilę później je kończyłam, a dziś mam prawie 36 lat. Wiekiem się nie martwię, bo jak wiadomo, jest to tylko nic nieznacząca liczba, a bardziej liczy się to, co mam w głowie.
Nieskromnie przyznam, że tej mądrości mi nie brakuje zarówno jeśli chodzi o takie życiowe sprawy, jak i pracę, która obecnie wykonuję. To dzięki tej mądrości wciąż jestem singielką, bo nie chcę brać pierwszego lepszego faceta tylko po to, żeby za niego wyjść i jak reszta ludzi kontynuować schemat pod tytułem zakładanie rodziny, branie kredytu i tak dalej.
Żyję świadomie i przede wszystkim niezależnie, bo wciąż mieszkam z rodzicami i uważam, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim dorosłym życiu. Zdarza się, że jestem z tego powodu wytykana palcami, ale dla mnie liczy się to, czego inni nie widzą, a ja czerpię z tego ogromne korzyści. Jak to się mówi – niech gadają.
Mieszkanie z rodzicami to przejaw finansowej inteligencji
Miałam jedną próbę wyprowadzenia się z domu i życia na własny rachunek. To było jeszcze za czasów, kiedy byłam zakochana i myślałam, że to ten jedyny, który uczyni moje życie wyjątkowym. Nie dość, że związek się rozpadł, to jeszcze kosztował mnie sporo pieniędzy, bo wszystkie koszty pokrywaliśmy na pół.
Przed trzydziestką wróciłam do domu rodzinnego i uważam, że tu jest mi najlepiej. Moi rodzice płacą większość rachunków, przez co ja nie muszę wydawać nic poza jakimiś drobnymi zakupami spożywczymi. Czasem zapłacę też jakiś rachunek za prąd lub wodę, ale to tyle. W końcu mogę poczuć, że zarabiam jakieś pieniądze.
Nie uważam, żeby to było coś złego. Gdyby rodzice nie chcieli mi pomóc, to by tego nie robili. Uważam również, że to korzyść obopólna, ponieważ ja wydaję mniej, a oni mają towarzystwo oraz ewentualną pomoc, gdyby coś złego się działa.
Ludzie niekiedy sugerują mi, że jestem starą panną żerującą na dobrym sercu rodziców, ale niech sobie gadają. Oni robią wszystko żeby żyć na pokaz, a ja żyję, jak chcę i nie muszę nikomu nic udowadniać na siłę.